Legendarny snajper "Wali" będzie walczył za Ukrainę. Do celu trafia z odległości 3,5 km

Daria Siemion
10 marca 2022, 12:17 • 1 minuta czytania
Zniszczone domy, opuszczone zwierzęta, ludzie szukający ratunku w schronach i w metrze -to tylko niektóre z przygnębiających obrazów wojny. Jednak wśród wielu dramatycznych historii, ciągle pojawiają się te, które budują. Oto historia kanadyjskiego snajpera, który walczy za Ukrainę.
Snajper "Wali" zasili szeregi ukraińskiego wojska fot. screen / Twitter

Król strzelców w świecie snajperów

Na całym świecie jest wielu doskonałych snajperów. Potrafią zabić cel z odległości 2 km. Większość z nich jest anonimowa i żyje w cieniu wojny. Inaczej jest z kanadyjskim snajperem "Walim". Weteran wojen w Afganistanie i Iraku cieszy się międzynarodową sławą.


Dobry snajper oddaje 5-6 celnych strzałów dziennie. Elitarny zabija 7-10 razy na dobę. „Wali” 40. Takich snajperów na świecie jest tylko kilku. Gdyby był piłkarzem, byłby królem strzelców. Gdyby był kierowcą, wygrywałby w Formule 1.

W 2017 roku w jednostce "Waliego" oddano najdłuższy celny strzał na świecie. Kula leciała przez 10 sekund, przeleciała 3450 metrów, po czym utkwiła w głowie terrorysty ISIS. Autorem strzału najprawdopodobniej był "Wali".

Przy wystrzale z takiej odległości snajper musi brać pod uwagę wiatr, ciśnienie atmosferyczne, rodzaj zastosowanego pocisku, wilgotność powietrza, a nawet zakrzywienie ziemi. Trafienie z takiej odległości było uważane za niemożliwe. Do czasu.

W statystykach najcelniejszych i najdłuższych strzałów przodują Kanadyjczycy. Aż 3 z 5 najlepszych snajperów na świecie pochodzi z Kanady. To nie jest opinia czy przybliżenie. Zebrano na ten temat twarde dane. Nowoczesne urządzenia umożliwiają śledzenie lotu kul.

Wcześniejszy rekord należał do Brytyjczyków. Najdłuższy celny strzał oddał kapral Craig Harisson z elitarnej jednostki Blues and Royals. Brytyjski żołnierz zabił dwóch Talibów operujących karabinami maszynowymi. Długość strzału wynosiła 2474 m. To prawie o 1 km mniej niż strzał "Waliego".

"Wali" przez 3 lata będzie walczył za Ukrainę

Kiedy uchodźcy z Ukrainy czekali w kolejce, żeby przekroczyć granicę polsko-ukraińską, „Wali” szedł w drugą stronę. Razem z „Walim” na wojnę w Ukrainie wyruszyło trzech innych żołnierzy.

Wieść o jego przyjeździe do Ukrainy rozniosła się po całym świecie. Ukraińcy witali go uściskami i tradycyjnym jedzeniem, choć nie obyło się bez przeszukania przez policję i żołnierzy.

- Ukraińcy są bardzo szczęśliwi, że nas mają – mówił zagranicznym mediom. – Od razu zostaliśmy przyjaciółmi.

Na miejscu „Wali” został poproszony o podpisanie trzyletniego kontraktu. To norma dla ochotników walczących u boku ukraińskich żołnierzy.

– Obywatele-żołnierze muszą podpisać te umowy, żeby uzyskać pełną ochronę prawną i uzyskać korzyści oferowane przez rząd w Kijowie – tłumaczy Denys Podanczuk, cywilny doradca dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy.

Legion Cudzoziemski liczy ok. 20 tys. ochotników z 52. krajów. 500 z nich to Kanadyjczycy. - To jest chęć walki po stronie dobra – podsumowuje Dmytro Kułeba, szef ukraińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

„Wali” i jego towarzysze przebywają obecnie w opuszczonym domu. Wkrótce połączą swoje siły z ukraińską armią i zaczną zabijać rosyjskich najeźdźców. Tymczasem z ukrycia wzywają do walki za wolną i niepodległą Ukrainę.

Przekonały go zdjęcia z Polski

„Waliego” do wstąpienia w szeregi legionów cudzoziemskich przekonały wystąpienia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego i nagrania przedstawiające kobiety i dzieci uciekające przed wojną do Polski.

"Kiedy widzę obrazy zniszczenia w Ukrainie, to w głowie widzę mojego syna, który jest w niebezpieczeństwie i cierpi""Wali"legendardy snajper

„Wali” powiedział w wywiadzie dla CBC, że musi pomóc Ukraińcom, bo to niewinni ludzie bombardowani tylko dlatego, że wybrali Europę, nie Rosję.

Nie bez znaczenia był też telefon od przyjaciela organizującego neutralne konwoje humanitarne w okolicach Donbasu. Mężczyzna powiedział „Waliemu”, że obawia się o swoje życie. Kolega-snajper obiecał go osłaniać.

To nie jest jego debiut na wojnie

„Wali” nie po raz pierwszy opuszcza przytulny dom w Montrealu, by służyć w wojsku. Wcześniej walczył w Afganistanie i Iraku, a także (jako ochotnik) u boku prodemokratycznych Kurdów.

Swoją wyprawę do Ukrainy relacjonuje online. Opisuje porzucone samochody, zrozpaczone matki i dzieci. – Tydzień temu pracowałem jako programista – wspomina, pakując do wielkiego plecaka racje żywnościowe i broń.

Nie ukrywa, że wiele widział, ale sytuacja, z którą spotkał się w Ukrainie, wywarła na nim wyjątkowo przygnębiające wrażenie: barykady w ogródkach McDonalds, walki na parkingach IKEI, pozamykane sklepy, uciekający ludzie.

– To moja nowa rzeczywistość – mówi na nagraniu online.

W Kanadzie zostawił żonę i małe dziecko. – Możecie domyślić się, jakie zdanie na ten temat ma moja żona – mówi zagranicznym mediom. Żona nie pochwala jego postępowania, ale niczego nie zabrania. - To byłoby jak trzymanie go w więzieniu – podsumowuje decyzję męża.