Michniewicz zdradził kulisy przygotowań do meczu z Rosją. "Mieliśmy nawet szpiega"

Krzysztof Gaweł
– Mam świadomość, że czasu na trening i wprowadzanie rozwiązań taktycznych mamy bardzo niewiele. Musimy jak najszybciej znaleźć wspólny język z zawodnikami – przyznał selekcjoner Czesław Michniewicz przed decydującą batalią Biało-Czerwonych o awans na mundial w Katarze. 24 marca Polacy zagrają ze Szkocją sparing, a już 29 marca decydujący mecz o być albo nie być na MŚ. Trener był gościem podcastu „Radio Polska Europa” na łamach "Łączy nas Piłka".
Czesław Michniewicz zdradził kulisy przygotowań Biało-Czerwonych do walki o mundial w Katarze Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Czesław Michniewicz po objęciu w styczniu Biało-Czerwonych ruszył w tournee po Europie. Spotkał się niemal ze wszystkimi naszymi reprezentantami. Rozmawiał, słuchał, analizował i składał do kupy obraz drużyny narodowej, którą przejął po rejteradzie Paulo Sousy do Brazylii.

– Nie udało mi się tylko dotrzeć do Przemka Frankowskiego. Po lądowaniu w Duesseldorfie okazało się, że zaginął mój bagaż. Musiałem na niego poczekać, więc zostałem uwięziony na lotnisku. Nie zdążyłem już dojechać do Lens, choć żartowałem później, że gdybym zdecydował się na wyjazd, dałbym radę zobaczyć jego występ. Pojawił się bowiem na boisku w dziewięćdziesiątej minucie. Mieliśmy jednak okazję porozmawiać, a resztę planów zrealizowałem w pełni – opowiadał w podkaście "Radio Polska Europa”.

– Oglądam mecze, przygotowuję materiał, analizuję, wycinam interesujące fragmenty. Następnie przesyłam je do mojego asystenta Kamila Potrykusa. On składa wszystko w całość, powstaje z tego materiał do dalszej analizy. Wideo jest bardzo pomocne, zwłaszcza w przypadku Matty’ego Casha, który nie operuje językiem polskim. Z samej obserwacji będzie mógł się wiele dowiedzieć. Poświęcamy na to wiele czasu, bo słowo ucieka, a obraz zostaje – opisał swoją obecną pracę trener naszej drużyny narodowej.


Polacy 24 marca mieli grać baraż z Rosją i temu rywalowi poświęcono najwięcej uwagi. Wojna w Ukrainie i wykluczenie Sbornej przez FIFA sprawiły, że sztab reprezentacji musiał zmienić plany. A przygotowania były już mocno zaawansowane.

– Miałem o tyle łatwiej, że śledziłem ligę rosyjską przygotowując się do meczu ze Spartakiem Moskwa. Oglądałem wiele spotkań, poznałem wielu zawodników. Gdy powstał wakat na stanowisku selekcjonera, zobaczyłem też kilka meczów reprezentacji Rosji pod wodzą Walerija Karpina. W momencie, w którym otrzymałem ofertę przejęcia kadry, ten zespół był dla mnie niczym otwarta księga. Poświęciliśmy prawie miesiąc na szczegółową analizę każdego piłkarza tamtej drużyny. Mieliśmy nawet przygotowanego "szpiega", który miał obserwować zgrupowanie kadry Rosji w Belek i zdawać nam raporty – mówił selekcjoner.

– Spodziewaliśmy się, że Walerij Karpin będzie chciał wypróbować inne ustawienia. Poczyniliśmy pewne kroki, by się zabezpieczyć. Nie zajmowałem się osobiście Czechami i Szwecją, robili to natomiast członkowie sztabu szkoleniowego. Ciężko było mi zostawić Rosję, bo nie byłem pewien, co się wydarzy, ale w pewnym momencie stwierdziłem, że nie ma już na co czekać. Zajęliśmy się kolejnym przeciwnikiem, a także Szkocją. Spotkanie ze Szkotami jest bardzo ważne, ale nie chcemy też odkryć wszystkich kart – dodał Czesław Michniewicz.

Wracając do polskiej kadry, opiekun drużyny narodowej zastanawia się nad obsadą dwóch pozycji i nad tym, jakim składem zagrać w Glasgow ze Szkotami. Czy Robert Lewandowski dostanie szansę w sparingu?

– Nie ukrywam, że zastanawiamy się nad dwiema pozycjami i szukamy różnych rozwiązań. Zobaczymy co z Robertem Lewandowskim, mam w pamięci sytuację w meczu z Andorą, gdy później nie mógł zagrać z Anglią. Decyzję podejmiemy już na zgrupowaniu. (...) Mam świadomość, że czasu na trening i wprowadzanie rozwiązań taktycznych mamy bardzo niewiele. Musimy jak najszybciej znaleźć wspólny język z zawodnikami – przyznał nasz selekcjoner.

– Moim marzeniem jest, by po ostatnim gwizdku meczu barażowego polscy kibice zobaczyli uniesione w geście triumfu ręce naszych piłkarzy. Po prostu. To obraz, z którym często zasypiam. Stadion Śląski, na którym zagramy, widział wiele fantastycznych chwil i mam nadzieję, że znów napiszemy kawałek historii. W finale liczy się jednak tylko końcowy wynik. Czechom czy Szwedom nie zadrżą nogi, gdy zobaczą stadion wypełniony po brzegi. Oni również widzieli w karierze bardzo wiele, to nie są piłkarze "w studni chowani" – zakończył Czesław Michniewicz.

Całą rozmowę z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem na łamach „Radio Polska Europa” znajdziecie tutaj:


Źródło: "Łączy nas Piłka"
Czytaj także: Wielkie powroty do reprezentacji Polski stały się faktem. Jest skład na decydującą walkę o MŚ

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut