Czym jest "ruski mir"? Zwykłym Rosjanom demokracja nie jest potrzebna, oni chcą powrotu imperium

Agnieszka Miastowska
– Koncepcja ruskiego miru ma jednocześnie wzmocnić Rosję na obszarze postsowieckim i służyć jego integracji pod przywództwem Kremla, a z drugiej strony jest narzędziem w polityce zagranicznej, służącym przywróceniu dawnej pozycji Rosji. Celem polityki rosyjskiej jest zdobycie pozycji, jaką państwo to posiadało w XIX wieku i w czasach ZSRS – wyjaśnia doktor nauk humanistycznych i historyk z Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Kroll.
Co znaczy ruski mir? Rosyjski mir upada przez Putina na oczach świata Fot. East News/Angelika von Stocki/face to face

Czym jest ruski mir?

Ruski mir to cały konstrukt, w którym zawiera się przekonanie, zgodnie z którym Rosja ma stanowić centrum świata wschodniosłowiańskiego. A wojna, o której mówiono, że "Rosji się wcale nie opłaca" jest tego najlepszym przykładem. Putin dopilnował, by wielka Rosja stanęła w centrum obecnego świata. Jednak konstrukty, na których opiera swój porządek, pojawiły się jeszcze w średniowieczu.
– Koncepcja ruskiego miru pochodzi ze średniowiecza, ale łączy się inną myślą polityczną, czyli "polityką zbierania ziem ruskich”, którą realizowała Moskwa od XV wieku. W praktyce polegała ona na jednoczeniu przez Moskwę ziem dawnej Rusi Kijowskiej, która pod koniec XI wieku uległa procesowi rozbicia dzielnicowego. Moskwa jako jedno z księstw powstałych na gruzach Rusi Kijowskiej uznała, że ma prawo i obowiązek, by wszystkie ziemie zjednoczyć pod swoją władzą – podkreśla Piotr Kroll.


Obserwując dzisiejsze działania Putina musimy mieć świadomość, że jego taktyka oparta jest na kilku filarach mitu rosyjskiego, z których kolejnym po ruskim mirze i polityką zabierania ziem ruskich jest koncepcja Rosji jako trzeciego Rzymu.

– Powstała ona po zdobyciu Konstantynopola przez Turków w 1453 roku i zgodnie
z nią centrum religii prawosławnej przeniesione zostało do Moskwy, ostatniej stolicy rządzonej przez prawosławnego monarchę. On ma moralny obowiązek dbania o prawosławnych i ich ochrony, a także wyzwalania ich spod władzy innowierców – katolików, protestantów, muzułmanów – wyjaśnia historyk.

Myśl, że Rosja góruje nad innymi słowiańskimi narodami, kształtowała się najwyraźniej w wieku XIX. Koncepcja, zgodnie z którą Rosja jest największym ośrodkiem słowiańszczyzny, usprawiedliwiała jej dążenia do politycznej i kulturalnej ekspansji.

– Wiązało się z tym także wyzwalaniem ludów prawosławnych spod władzy Turków. Bowiem terenem ekspansji rosyjskiej był Półwysep Bałkański i plany opanowania Cieśniny Bosforskiej oddzielającej Morze Czarne od Śródziemnego – tłumaczy Piotr Kroll.

Wielkim ciosem dla Rosji był oczywiście upadek Związku Sowieckiego. Coraz bardziej niepewna sytuacja Rosji i widoczna utrata dotychczasowej pozycji na arenie międzynarodowej sprawiły, że powrócono do koncepcji ruskiego miru, jako sposobu na zjednoczenie wszystkich Rosjan.

– Mówiono wtedy, że istnieje pewna wspólnota, która się identyfikuje poprzez kulturę i religię prawosławną i należą do niej wszystkie państwa obszaru postsowieckiego. W konsekwencji miało to prowadzić do ponownego podporządkowania ich Rosji. Putin przyjął tę koncepcję.

Wojna w Ukrainie – zjednoczenie przez terror

Państwa wschodnie należące do obszaru dawnej „świętej Rusi”, czyli obecnie Ukraina, Białoruś i Rosja, są częścią jednego kościoła, a przede wszystkim, w oczach wielu Rosjan, stanowią jeden naród. Sam Putin podkreśla, że to „trójjedyny naród rosyjski”, czyli naród, który składa się z trzech etnosów. To ma tłumaczyć jego działanie prowadzące do zagarnięcia ziem Rosji krwawym terrorem, co w konstrukcie mitu rosyjskiego miru nazwane jest "zjednoczeniem".

– To nic nowego. Rosja w ten sposób usprawiedliwiała każdy swój atak polityczny czy wojskowy wymierzony w niepodległe państwa. Ta polityka ma długą tradycję. W XVIII wieku wykorzystywano argument ochrony ludności prawosławnej, jak w przypadku interweniowania w wewnętrzne sprawy Rzeczpospolitej w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego – tłumaczy Piotr Kroll.

Współcześnie agresywną politykę wobec Ukrainy uzasadnia się obronę ludności rosyjskojęzycznej (Donbas, południe Ukrainy) uciskanej przez podporządkowany zachodnim państwom rząd w Kijowie.

Na koncepcję ruskiego miru nałożyło się jeszcze dążenie do powstrzymywania wpływów Zachodu na terytorium Rosji i w przestrzeni byłych republik sowieckich, jako obszaru wpływów Kremla.

W Rosji zaczęto głosić, że ruski mir to Rosjanie (wieloetniczny naród rosyjski jak zapisano w konstytucji Federacji) i ludność rosyjskojęzyczna, zamieszkująca obszary poza granicami Federacji Rosyjskiej, a tym, co je spaja, jest właśnie język jako wyznacznik przynależności do narodu rosyjskiego.

– Putin jako prezydent i Rosja mają moralny obowiązek ochrony interesów tej ludności
rosyjskojęzycznej pozostającej poza granicami państwa. Tym legitymuje się działania Putina wymierzone przeciwko suwerennym państwom, które powstały po rozpadzie Związku Sowieckiego – najpierw była to Gruzja (w 2008 roku), teraz widoczne to było w przypadku agresji na Ukrainę – wyjaśnia Piotr Kroll.

– Koncepcja ruskiego miru ma jednocześnie wzmocnić Rosję na obszarze postsowieckim i służyć jego integracji pod przywództwem Kremla, a z drugiej strony jest narzędziem w polityce zagranicznej, służącym przywróceniu dawnej pozycji. Celem polityki rosyjskiej jest zdobycie pozycji, jaką państwo to posiadało w XIX wieku i w czasach ZSRS – dodaje.

Upadek Rosji i ruskiego miru

Pojawia się jednak pytanie, czy w razie porażki Putina koncepcja ruskiego miru nie zostanie osłabiona lub może całkowicie nie upadnie?

– Nie wiadomo, czy klęska w Ukrainie osłabi koncepcję „ruskiego miru”, czy nawet spowoduje odejście od niej. Pewne jest, że Rosja nie zrezygnuje z polityki neoimperialnej i zdominowania na obszarze byłego ZSRS. Tę ekspansję ma niejako we krwi, bo prowadzi ją od XIV wieku – odpowiada na moje pytanie ekspert.

W rozmowie o rosyjskiej potędze i ekspansji nie można szczególnie w obecnej sytuacji pominąć Białorusi. Państwa należącego do krajów byłego terytorium Rusi Kijowskiej, które stało się współpracownikiem Rosji w realizacji "polityki zbierania ziem ruskich"

– Białoruś to kluczowy element ruskiego miru, przestrzeni cywilizacyjnej skupionej wokół Rosji. Szczególnie teraz, kiedy po 2014 roku z ruskiego miru wypadła Ukraina, sprawa utrzymania Białorusi w sferze rosyjskich wpływów nabrała pierwszoplanowego znaczenia – wyjaśnia.

– Białoruś ma bowiem dla Rosji ogromne znaczenie strategiczne: jest buforem, obszarem oddzielającym Rosję od wschodniej flanki NATO. Gdyby Białoruś, podobnie jak Ukraina, stała się prozachodnia, to w praktyce oznaczałoby, że Pakt Północnoatlantycki ma swobodę operacyjną aż po Smoleńsk – dodaje Piotr Kroll.

To miałoby stanowić wielkie zagrożenie dla samej Moskwy, leżącej ok. 400 km na wschód od niego. Utrzymanie Białorusi przesuwa z kolei obszar działania Rosji po rzekę Bug, czyli daleko od swoich granic i bliżej centrum NATO, szachując przy tym republiki nadbałtyckie – Litwę, Łotwę i Estonię. Należy też pamiętać, że przez Białoruś wiedzie najszybsza droga ze wschodu na zachód.

Białoruś jest też kluczowym sojusznikiem Rosji na kierunku zachodnim, wiernym członkiem zdominowanym przez Moskwę postsowieckich struktur politycznych (WNP), wojskowych (OUBZ) i gospodarczych (Euroazjatycka Wspólnota Gospodarcza). Pod względem wojskowym jest częścią przestrzeni strategicznej Rosji.

– Putin, chcąc utrzymać Białoruś w rosyjskiej strefie wpływów, stopniowo uzależniał ją od Rosji. Gospodarka białoruska praktycznie nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować bez rosyjskiego wsparcia, podobnie jest zresztą w przypadku budżetu państwa. Daleko posunięta jest integracja wojskowa i służb specjalnych. Rosja stworzyła z Białorusią nierozerwalny związek. Tym bardziej że Alaksandr Łukaszenka nie jest w stanie utrzymać władzy bez wsparcia Kremla – tłumaczy historyk.

Rosja – demokracja złym pomysłem

Czy koncepcja ruskiego miru jest jednak zakorzeniona w mentalności zwykłych obywateli? Piotr Kroll wskazuje, że jest to zdecydowany element ich tożsamości, a potwierdza to ich reakcja na upadek związku sowieckiego.

– Utrata autorytarnej pozycji przez Rosję w latach 90. bardzo mocno wstrząsnęła Rosjanami. Nawykli oni, że są obywatelami imperium, najpierw rosyjskiego, a potem sowieckiego. Nie mieli żadnych tradycji demokratycznych, a jedyne doświadczenia z demokracją okazały się być całkowitą pomyłką – wystarczy wspomnieć czasy Borysa Jelcyna i upadek Rosji zarówno na arenie międzynarodowej, jak też poważny kryzys – wskazuje.

– Rosjanie bardzo mocno przeżyli upadek pozycji ich państwa po 1991 roku. Putin, który obiecuje im, że tą pozycje odzyskają, cieszy się dość dużą popularnością. Jego rządy prezentują się znacznie lepiej na tle miernego Borysa Jelcyna. Państwo bogaci się, liczą się z nim na arenie międzynarodowej. Zwykłym Rosjanom demokracja nie jest potrzebna. Zwłaszcza że w latach 90. XX wieku nie sprawdziła się – wyjaśnia ekspert.

Trudno więc oczekiwać masowych protestów i na tyle zdeterminowanej postawy obywateli, by wywarła realny wpływ na rosyjskie władze. Dziś Rosjanie nie mają poczucia, że mogą coś zmieniać, że dzięki wyborom i swoim prawom biorą udział w rządach.

W związku z tym świadomość wpływu na rządzących jest dosyć niska. Społeczeństwo rosyjskie raczej zachowuje się biernie, a korzystanie z praw obywatelskich ogranicza się do udziału w wyborach.
Czytaj także: "To byłoby ogromne ryzyko". Premier Czech ostrzega NATO przed decyzjami ws. rosyjskiej inwazji