Biegunki i przeziębienia w centrach dla uchodźców. Urzędnicy nie widzą zagrożenia epidemiologicznego
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Do Polski w ciągu trzech tygodni przyjechało już ponad 2 mln uchodźców. Miejsca do spania oferowane przez Polaków w prywatnych mieszkaniach czy pensjonatach szybko się kończą, stąd potrzeba tworzenia także dużych centrów, gdzie uchodźcy mogą przenocować przez kilka dni szukając docelowego miejsca.
Na te potrzeby przystosowywane są w dużych miastach hale przy stadionach, hale po centrach wystawienniczych lub hale po nieczynnych już marketach. Np. Centrum Pomocy Humanitarnej PTAK w Nadarzynie w kilku halach może przyjąć nawet 20 tys. osób. Obecnie przebywa tam ok. 10 tys. osób, a przez poprzednie dwa tygodnie działalności przez to centrum pomocy przewinęło się już w sumie 35 tys. osób.
Kilka tysięcy osób przebywa również w podobnych halach przy ul. Modlińskiej w Warszawie czy na Torwarze.
Organizację zlecił wojewoda, ale główną pracę wykonują tam wolontariusze, którzy pracują i w punktach recepcyjnych i punktach medycznych. Zajmują się wszystkim: od rejestracji przyjeżdżających, informowania o możliwościach prawnych dotyczących pracy i pobytu w Polsce, wydawania posiłków, pomocy psychologicznej, organizacji animacji dla dzieci, segregowania przywożonych darów, po szukanie miejsc do zakwaterowania w całej Polsce lub zagranicą.
Wielu wolontariuszy, którzy codziennie angażują się i niosą tam bezinteresowną pomoc, na forach internetowych zwraca jednak uwagę na złe - ich zdaniem - warunki noclegowe i sanitarne. Mówią o "spartańskich" warunkach.
Przewija się też wątek "biegunki", która jest głównym problemem zdrowotnym w tych miejscach. O tym może świadczyć też fakt, że popularne leki przeciwbiegunkowe są na większości aktualizowanych codziennie list z zapotrzebowaniem na konkretne produkty.
Część wolontariuszy wskazuje też na małą liczbę sanitariatów, czy różne prowizoryczne rozwiązania. Oglądając zdjęcia z hal, zwraca uwagę także brak intymności, bo hale często nie są podzielone przepierzeniami czy ściankami.
W ocenie innych wolontariuszy, warunki do spożywania posiłków też pozostawiają wiele do życzenia.
Patogenów może być tam dużo
Skala i rozmach takich miejsc robią ogromne wrażenie. Jednak zapala się też czerwona lampka. Przy takiej skali i w takich warunkach nietrudno o ogniska różnych chorób. Tzw. choroby brudnych rąk, rotawirusy czy inne infekcje przenoszone drogą kropelkową, łatwo się roznoszą. Zwłaszcza w jednym ogromnym pomieszczeniu, gdzie przebywa kilkaset lub kilka tysięcy osób. Czy ktoś się tym zajmuje?
- Pamiętajmy o tym, że wśród uchodźców mogą występować nie tylko rotawirusy. Tych patogenów może być tam dużo. Mogą to być norowirusy i jeszcze kilka innych - mówi w rozmowie z NaTemat wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej WUM dr Tomasz Dzieciątkowski.
Jak podkreśla, tu najważniejszym punktem jest zapewnienie podstawowej, standardowej higieny.
Jeżeli chodzi o patogeny brudnych rąk, do których będą należały m.in. rota i norowirusy, to tu istotny jest łatwy dostęp do węzłów sanitarnych z mydłem, ciepłą wodą i środkami dezynfekcyjnymi czy dostarczanie przez wolontariuszy małych, indywidualnych opakowań z żywnością, a nie dużych, które mogłyby być dodatkowym źródłem zakażenia. Przy takich podstawowych zasadach, to prawdopodobieństwo infekcji nie jest wysokie.
Wirusolog zwraca jednak uwagę na koronawirusa, o którym w obliczu nowego kryzysu i wyzwań logistycznych, myślimy coraz mniej. W centrach wolontariusze rozdają maseczki, są dystrybutory z płynem do dezynfekcji, ale mało kto z nich korzysta. Zachowanie odpowiedniego dystansu między osobami jest zaś niewykonalne.
- Jeżeli chodzi o choroby przenoszone drogą kropelkową, to tu minister zdrowia Adam Niedzielski wykazuje się bardzo dużym optymizmem mówiąc, że nie stwierdzono obecnie zwiększonej ilości zakażeń SARS-CoV-2. Ja w takim wypadku zadaję jedno pytanie: jak wygląda testowanie tych ludzi?
Można jasno i otwarcie powiedzieć, że nie wygląda. W związku z tym, jeżeli odsetek testowania w naszym społeczeństwie nie wzrósł, to my tak naprawdę nic nadal nie wiemy. Tu znowu jawi się kolejna propaganda sukcesu, że mamy mniej zakażeń, która może opierać się na myśleniu życzeniowym - mówi.
Wirusolog przekonuje też, że trzeba myśleć jak najszybciej o szczepieniach obowiązkowych, bo wielu z uchodźców w Polsce zostaje, dzieci zaczynają już chodzić do szkół, przedszkoli, a dorośli - do pracy.
- W dalszej przyszłości trzeba skupić się na tym, że kalendarze szczepień polskich i ukraińskich różnią się od siebie. Niestety powszechny na Ukrainie jest niski odsetek wyszczepienia, nie tylko w kierunku SARS-CoV-2, ale chodzi tu o gruźlicę, odrę, polio. Mamy już przepis, aby uchodźców i migrantów po trzech miesiącach pobytu traktować tak, jak Polaków i szczepić obowiązkowo, zgodnie z polskim kalendarzem szczepień - przypomina.
Jednak tu - w jego ocenie - potrzebna jest ogromna praca u podstaw, aby zwłaszcza rodziców z Ukrainy przekonać do tych szczepień: że są darmowe, bezpieczne i że mają one służyć dobru ich dzieci.
- Trzeba pokazywać i porównywać to, jak wygląda częstość zakażeń poszczególnymi patogenami na Ukrainie, gdzie jest niższe wyszczepienie, a jak wygląda to w innych krajach europejskich, gdzie ten odsetek szczepień jest znacznie wyższy - stwierdza dr T. Dzieciątkowski.
Jak mówi, każda wojna niesie ze sobą zwiększoną częstość występowania chorób zakaźnych.
- Dzieje się tak z wiadomych powodów: ludzie mają wówczas inne, ważniejsze problemy na głowie. Jednak póki my nie jesteśmy objęci strefą działań wojennych, to musimy zrobić wszystko, aby i u nas, i wśród imigrantów te choroby nie występowały częściej - radzi wirusolog.
Jaka rola urzędników i Sanepidu?
O opiekę medyczną, ale też warunki sanitarne i ryzyko epidemiologiczne w takich centrach zapytaliśmy wojewodę mazowieckiego. Czy są przewidziane procedury, aby uniknąć ognisk chorób zakaźnych w takich miejscach? Czy dla osób z objawami rotawirusa czy COVID-19 są przewidziane rodzaje "izolatoriów"? Czy urząd miał już sygnały o ogniskach chorób w tych miejscach?
Zespół prasowy wojewody mazowieckiego szczegółowo nie odniósł się jednak do pytań. Potwierdzono, że wojewoda przygotował dwa punkty zakwaterowania tymczasowego dla uchodźców z Ukrainy w Global Expo i PTAK Warsaw Expo oraz punkt recepcyjny na COS Torwar.
"Od początku funkcjonowania tych punktów Mazowiecki Urząd Wojewódzki we współpracy z podmiotami leczniczymi organizuje opiekę medyczną. We wszystkich punktach medycznych dostępny jest sprzęt medyczny umożliwiający udzielanie pomocy na miejscu oraz leki, które są na bieżąco uzupełniane. Ponadto lekarze wypisują recepty pacjentom wymagającym przyjmowania specjalnych leków" - przekazali urzędnicy.
Obecnie opieka medyczna, choć nadal w dużej mierze opiera się na wolontariuszach, wygląda faktycznie już lepiej. Jednak o tym, jak wyglądały początki opowiedział nam niedawno jeden z medyków. Po tym, jak pojechał tam zawieźć na zbiórkę rzeczy i okazało się, że punkt medyczny to jedynie dwie kozetki, został, aby setki osób nie zostały bez opieki medycznej.
Od zespołu prasowego wojewody dowiadujemy się też, że w punkcie recepcyjnym na COS Torwar oraz w punktach zakwaterowania tymczasowego "udzielana jest pomoc psychologiczna przez wolontariuszy".
Co z zabezpieczeniem sanitarnym?
Na pytania dotyczące zagrożenia roznoszeniem się różnych chorób w tak dużych skupiskach ludzi urząd wojewody przekazał nam zaledwie tyle, że: "we wszystkich obiektach znajdują się płyny do dezynfekcji, maseczki oraz rękawiczki, które są na bieżąco uzupełniane. W stołówkach zachowywane są zasady reżimu sanitarnego".
O kontrole i procedury sanitarne w centrach pomocy, aby uniknąć ewentualnych ognisk chorób brudnych rąk, zapytaliśmy też Głównego Inspektora Sanitarnego.
Jak informuje Joanna Stańczak – zastępca dyrektora Biura GIS, "pracownicy Państwowej Inspekcji Sanitarnej w całym kraju są zaangażowani w niesienie pomocy uchodźcom z Ukrainy, w tym w zakresie doradczym i informacyjnym, pozostając w kontakcie z ośrodkami dla uchodźców". Dodała, że wspierają inne urzędy w realizowaniu ich ustawowych zadań, aby zapewnić pomoc uchodźcom z Ukrainy.
"Z uwagi na konieczność niesienia doraźnej pomocy humanitarnej, inspektorzy sanitarni nie prowadzą żadnych czynności kontrolnych w tym zakresie" - odpowiedział GIS.
Sanepid przypomina, że "każda informacja o odnotowanych przypadkach zakażeń lub zatruć pokarmowych w miejscach masowego przebywania osób pochodzących z Ukrainy powinna być niezwłocznie przekazana do właściwego miejscowo powiatowego inspektora sanitarnego, który podejmuje działania zapobiegawcze". Sanepid - jak zapewnia GIS -weryfikuje informacje, prowadzi dochodzenia epidemiologiczne i "w razie potrzeby podejmuje czynności mające na celu zapobieganie oraz zwalczanie szerzenia się zakażeń i zachorowań na tę chorobę zakaźną".
Na miejscu więc pozostaje... mycie rąk i przestrzeganie podstawowych zasad higieny.
Jednak bez sprawniejszego nadzoru i procedur ze strony odpowiedzialnych za to urzędów, może też dojść do sytuacji, że wiele dzieci z biegunką trafiać zacznie wprost na oddziały pediatryczne. Łóżka szpitalne mogą też szybko zapełnić się z powrotem pacjentami z objawami zapalenia płuc wywołanego COVID-19.
Wówczas będzie już nieco za późno, aby organizować sprawniejszy system nadzoru sanitarnego w centach pomocy humanitarnej.
Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/400991,uchodzcy-z-ukrainy-dla-kogo-obowiazek-szczepien-i-jak-do-nich-przekonac