Kompromitacja organizatorów MŚ. Polka oszukała system, piękny gest dla Ukrainy i łzy na mecie
Angelika Cichocka w halowych MŚ w Belgradzie nie zdołała przedrzeć się do półfinału biegu na 800 metrów, ale swój bieg może uznać za udany. Dlaczego? Bo przechytrzyła organizatorów i na bieżni okazała wsparcie Ukrainie, prezentując we włosach efektowne żółto-niebieskie wstążki. Serbowie pieczołowicie pilnują sportowców, by nie okazywali wsparcia naszym walczącym sąsiadom. Polka jednak znalazła sposób. Brawo!
Angelika Cichocka nie awansowała do sobotniego półfinału biegu na 800 metrów podczas halowych MŚ w Belgradzie, ale jej występ będziemy długo pamiętać i jesteśmy z niego dumni. Polka wymyśliła sposób, by przechytrzyć serbskich organizatorów i zademonstrować swoje wsparcie dla walczącej z najazdem Ukrainy. Tak, znalazła sposób, bo wierni Rosji Serbowie pilnują sportowców przed okazywaniem poparcia dla naszych sąsiadów. I grożą dyskwalifikacjami, co byłoby wielkim skandalem.
Z tym wstydliwym procederem mierzyła się już Justyna Święty-Ersetic. Polka postanowiła okazać symbolicznie wsparcie dla walczącej z inwazją Ukrainy i miała przez to nieprzyjemności ze strony organizatorów. – Jestem przeciwna wojnie. Trzeba o tym mówić otwarcie, nie siedzieć cicho – powiedziała zdecydowanie nasza mistrzyni TVP Sport. I wplotła we włosy wstążeczki w barwach Ukrainy.
Wolontariusze i przedstawiciele organizatorów nie byli zadowoleni, ale mistrzyni się udało. Inny sposób znalazła Angelika Cichocka. Jaki? – Obawiałam się, że na etapie "call roomu" zostanę za to doścignięta. Ukryłam wstążki w koku, a już na starcie rozpuściłam włosy. To wsparcie dla Ukrainy, dla lekkoatletów i dla ludzi. Jesteśmy z nimi i wspieramy – mówiła nasza biegaczka.
Polka przyznała, że jest dumna z postawy swoich rodaków, którzy pomagają Ukrainie od początku wojny. Jej partnerka biegowa Olga Liachowa pochodzi z Ukrainy i sama doświadczyła koszmaru wojny. Angelika Cichocka dziękowała Polakom i rozpłakała się na wizji, wzruszona całą sytuacją. Później przyznała w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", że Liachowa z rodziną są w Warszawie i są bezpieczni.
– Mam nadzieję, że to piekło niedługo się skończy i że zapanuje pokój – powiedziała dziennikarzom nasza znakomita lekkoatletka, która jest też żołnierzem. Służy w Marynarce Wojennej Rzeczypospolitej Polskiej i jest członkinią Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego w naszej armii. A my jesteśmy dumni, że mamy tak wspaniałą reprezentantkę. Brawo!