Kapitan polskiej kadry uciekł z Rosji i zaatakował Marcina Gortata. Kuriozalna konferencja prasowa
Mateusz Ponitka wespół z prezesem PZKosz Radosławem Piesiewiczem spotkali się w poniedziałek z dziennikarzami i opowiedzieli o kulisach odejścia kapitana reprezentacji Polski z rosyjskiego Zenitu Sankt Petersburg. Koszykarz skarżył się, że jest bezrobotny. Ale znalazł czas, przy aprobacie prezesa, by zaatakować swoich krytyków, w tym personalnie Marcina Gortata i Adama Waczyńskiego, który nie tak dawno był kapitanem kadry.
– Cieszę się bardzo, że jestem w Polsce. Dziękuję mojej żonie, bo mnie wspiera i dzięki niej jestem kim jestem. Dziękuję agentowi, a także prezesom PZKosz - Radosławowi Piesiewiczowi i Grzegorzowi Bachańskiemu. Jestem przeciwny agresji rosyjskiej na Ukrainę. Wojna to ogromne zło, nie powinno do tego dojść – zadeklarował Mateusz Ponitka, który rozwiązał umowę w Rosji i wrócił do kraju.
– Wspieram mentalnie i - na ile się da - materialnie Ukrainę. Wyrażam pełną solidarność z tym krajem. Państwo, które jest niezależne, powinno niezależne pozostać. Ludzie giną i cierpią, mam nadzieję, że jak najszybciej ta wojna się zakończy. To trudny czas dla nas wszystkich. Od początku wojny byłem zdeterminowany, aby znaleźć sposób na rozwiązanie kontraktu – przyznał nasz koszykarz.
Burzę wokół koszykarza wywołał jego powrót do Rosji i występ w meczu Pucharu VTB przeciw CSKA Moskwa. Dziennikarze pytali zawodnika, czy nie wstydził się występu w koszulce klubu z logotypem "Gazpromu". Nie odpowiedział na pytanie, za to zaatakował osoby, które go krytykowały. Dostało się przede wszystkim Marcinowi Gortatowi i Adamowi Waczyńskiemu, których wywołał do tablicy Mateusz Ponitka.
Mateusz Ponitka miał przygotowane kartki, z których odczytywał kolejne kwestie i którymi posiłkował się, by zdyskredytować Marcina Gortata i odpowiedzieć na jego ostre słowa pod swoim adresem. Wszystko wyszło żenująco, zresztą zobaczcie to sami:
Prezes PZKosz Radosław Piesiewicz poszedł w sukurs koszykarzowi i przyznał, że nie życzy sobie, by jego koszykarzy krytykować. Podział w polskiej koszykówce jest głęboki i to było widać podczas konferencji. A prezes Piesiewicz dziwił się, że nikt nie krytykuje piłkarzy czy siatkarzy grających w Rosji, a jego koszykarza tak. W tym miejscu minął się jednak z prawdą.
– Konflikt cały czas narastał. Cały czas szukaliśmy sposobu, odbywaliśmy rozmowy na temat rozwiązanie kontraktu. Później musiałem wrócić do Rosji, zagraliśmy w meczu z CSKA Moskwa. Sytuacja kontraktowa nie była klarowna. Miałem obowiązek stawienia się w klubie, to mogło wpłynąć na dalsze moje losy. Widać było jednak, że psychicznie nie jesteśmy w stanie pewnych rzeczy przeskoczyć – tłumaczył swoją sytuację koszykarz.
– Rozmawiałem po meczu z CSKA na ten temat z trenerem i generalnym menedżerem. Powiedziałem, że nie jestem w stanie udźwignąć obowiązków względem klubu, chciałem po raz kolejny usiąść do rozmów. Kontrakt był obustronny, nie mogłem odejść bez żadnych konsekwencji. Doszliśmy w końcu do punktu, w którym klub wyraził zgodę na rozwiązanie kontraktu. Staraliśmy się znaleźć najlepsze rozwiązanie. Cieszę się, że klub zrobił ukłon w moją stronę, a rodzina jest bezpieczna – zakończył Mateusz Ponitka.