Rosjanie zabili w Mariupolu 11-letnią gimnastyczkę. "Miała dawać uśmiech światu"

redakcja naTemat
Rosjanie zabili w Mariupolu, który niemal od początku wojny jest bezpardonowo atakowany przez najeźdźców, 11-letnią gimnastyczkę Katię Diaczenko. Dziewczynka zginęła po jednym z bombardowań pod gruzami własnego domu. O całej sytuacji napisała w social mediach jej trenerka Anastasia Meszczanenkowa. "Miała podbijać areny sportowe i dawać uśmiech światu. Umarła pod gruzami. Czemu winne są dzieci?" – napisała zrozpaczona kobieta.
11-letnia Katia Diaczenko zginęła po bombardowanu Mariupola, była bardzo utalentowaną gimnastyczką Fot. Urząd Miasta Mariupol
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Mariupol to jedno z ukraińskich miast, które najbardziej ucierpiały od początku wojny. "Około stu tysięcy mieszkańców Mariupola żyje pod ciągłą groźbą ostrzału, bez wody, jedzenia i lekarstw" – podaje agencja Nexta. I publikuje przerażające zdjęcia miasta, które bardziej przypomina dziś Warszawę tuż po Powstaniu w 1944 roku, a nie jedno z największych i najludniejszych miast u naszych sąsiadów.

Okazuje się, że w jednym z bombardowań śmierć poniosła 11-letnia gimnastyczka Katia Diaczenko. Dziewczynka zginęła pod gruzami własnego domu, który trafił rosyjski pocisk i który się po prostu zawalił. O całej sytuacji napisała w social mediach jej trenerka Anastasia Meszczanenkowa.


"Czy można to usprawiedliwić? Spójrzcie na tę utalentowaną dziewczynę. Miała podbijać areny sportowe i dawać uśmiech światu. Umarła pod gruzami. Czemu winne są dzieci? Wierzę, że dla wszystkich zaangażowanych w te okrucieństwa znajdzie się miejsce w piekle. I tak szybko, jak to tylko możliwe" – napisała na Instagramie zrozpaczona kobieta.

To kolejna tragedia dla ukraińskiego sportu, który po inwazji w zasadzie przestał istnieć. Część sportowców chwyciła za broń, część wyjechała z kraju i wspiera ojczyznę jak może. Ale komu zawiniła 11-latka? Rosyjskim najeźdźcom, którzy bez litości mordują ludność cywilną w Ukrainie. Z oblężonego Mariupola udało się ewakuować około 7 tysięcy osób, a w mieście wciąż przebywa ich około 100 tysięcy. Żyją w koszmarnych warunkach.

"Nie mają jedzenia, wody ani leków. Są cały czas ostrzeliwani i bombardowani" – mówił poruszony prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Ale Mariupol nadal się broni przed najazdem i walczy z agresorami. Tak samo jak cała Ukraina.

Czytaj także: Jak caryca została burmistrzem Soczi. Putin, pieniądze, skok o tyczce i upadek na dno