Sceny grozy na mamuciej skoczni w Planicy. Koszmarny wypadek 19-latka, pogoda paraliżuje skoki
Finał Pucharu Świata w skokach narciarskich w Planicy miał być sportowym świętem, ale na razie przypomina rywalizację z pogodą, a nie zawody w skokach narciarskich. Czwartkowe kwalifikacje przełożono z godziny 11:00 na 15:00, bo warunki nie pozwalają na bezpieczne oddawanie skoków. Przekonali się o tym m.in. Jan Hoerl czy Paweł Wąsek, a w środę Słoweniec Timotej Jeglić, który po upadku trafił do szpitala.
Puchar Świata w skokach narciarskich niemal dotarł już do mety. Pozostały trzy konkursy w Planicy, dwa indywidualne w piątek oraz niedzielę, a miedzy nimi ostatnie zawody drużynowe w sezonie. Stąd w czwartek kwalifikacje, a pierwsze treningi na mamuciej Letalnicy już w środę. Od początku w Słowenii sporo się dzieje, a zaczęło się od koszmarnie wyglądającego upadku Timoteja Jeglicia. 19-latek runął na zeskok i trafił do szpitala, na szczęście nic mu się nie stało
W czwartek warunki były ciężkie dla skoczków, bo słońce roztapiało śnieg na rozbiegu skoczni, co uniemożliwiało dalekie i bezpieczne skakanie. Problemy po swoim locie miał Paweł Wąsek – nie doznał kontuzji, ale został wycofany z rywalizacji. Daleko podczas treningu latali Kamil Stoch (222,5 metra) oraz Jakub Wolny (220 metrów), ale rywalizacja została sparaliżowana. Groźnie mogła się zakończyć próba Austriaka Jana Hoerla, który niemal stanął na rozbiegu.
Ostatecznie kwalifikacje przeniesiono z godziny 11:00 na 15:00, a treningi odbyły się w mocno okrojonej formie. Słoweńcy walczą ze słońcem i mają przygotować obiekt na rywalizację. Prognozy dla Planicy są bardzo słoneczne, więc do końca nie wiadomo, jak uda się rozegrać kolejne konkursy i kwalifikacje. Być może potrzebne będą zmiany w programie zawodów, które gospodarze organizują jako cykl "Planica 7". Czwartkowe kwalifikacje pokaże Eurosport, początek o godzinie 15:00.