Nieprawdopodobny wyczyn słoweńskich skoczków w PŚ. Pierwszy taki przypadek od 42 lat
Żiga Jelar wygrał piątkowy konkurs w Planicy i po raz pierwszy w karierze stanął tym samym na najwyższym stopniu podium w zawodach Pucharu Świata. Słoweńcy powtórzyli wyczyn Austriaków sprzed 42 lat, zajęli wszystkie cztery czołowe miejsca, a mogli napisać historię, bo na półmetku prowadzili w pięciu. Kamil Stoch zajął miejsce jedenaste, a lider PŚ Ryōyū Kobayashi w zasadzie zapewnił sobie Kryształową Kulę.
Weekend w Planicy tradycyjnie kończy rywalizację w Pucharze Świata w skokach narciarskich i sezon, w tym roku bardzo nieudany dla Biało-Czerwonych. Po pięciu miesiącach walki nie doczekaliśmy się jeszcze wygranej Polaka w PŚ, nasi raptem trzy razy stawali na podium. A o Kryształową Kulę mieli powalczyć Japończyk Ryōyū Kobayashi oraz Niemiec Karl Geiger. Przewagę wynoszącą 66 punktów miał ten pierwszy.
Konkurs rozpoczął się kapitalnie dla Słoweńców, którzy w pierwszej serii po prostu zdominowali rywali. Pięciu skoczków drużyny gospodarzy zajęło pięć czołowych miejsc, wszyscy skakali kapitalnie. Liderem był Timi Zajc (228 metrów), który wyprzedził Żigę Jelara (232 metry) oraz Domena Prevca (234,5 metra). Dalej znalazł się Peter Prevc (226 metrów), a stawkę zamykał Anże Lanisek (230 metrów).
Dla Polaków dobrą wiadomością była forma Kamila Stocha, który skoczył 228 metrów i potwierdził bardzo wysoką dyspozycję w Planicy. Już podczas piątkowej serii próbnej błyszczał, skoczył nawet 237,5 metra. Nasz mistrz znalazł się na siódmym miejscu i tracił do podium tylko 8,7 punktu. Wysoko znaleźli się też Jakub Wolny (228 metrów i 15. miejsce) oraz Piotr Żyła (218 metrów i 16. miejsce).
Do serii finałowej przedarł się też Andrzej Stękała, który skoczył 223 metry i zajmował miejsce 22., a wesołej miny nie miał Dawid Kubacki, który uzyskał raptem 208,5 metra i był 27. Poprawił się jednak zdecydowanie w drugiej serii, skoczył 228,5 metra i zakończył piątkowe zawody na 26. miejscu. A Stękała poprawił skokiem na 224 metry i zamknął rywalizację na miejscu 20. To jego najlepszy występ w sezonie.
Piotr Żyła i Jakub Wolny zgodnie skoczyli po 226 metrów, dzięki czemu obaj finiszowali w drugiej dziesiątce. Żyła był ostatecznie w piątkowych zawodach 18., a Wolny zamknął zmagania na pozycji 15. I to też jego najlepszy rezultat w sezonie 2021/2022. Pozostał nam tylko Kamil Stoch, który miał walczyć ze słoweńską koalicją o podium. "Rakieta z Zębu" odpaliła 222 metry, a to oznaczało spadek o cztery lokaty i jedenaste miejsce w zawodach.
A Słoweńcy? Anże Lanisek rozpoczął skokiem na 230,5 metra i został liderem. Po chwili Peter Prevc frunął jak ptak i skoczył 237 metrów. Dwóch Słoweńców znalazło się na czele. Zawiódł Domen Prevc, który uzyskał 220 metrów i spadł na piąte miejsce. Ale po chwili jako trzeci dołączył do kolegów Żiga Jelar, po kosmicznym skoku na 239 metrów. Popisy gospodarzy zamknął Timi Zajc, 224 metry dały mu miejsce czwarte. I tak, po raz drugi w historii PŚ, czterech skoczków z jednego kraju zajęło pierwsze cztery lokaty w zawodach.
W rywalizacji o triumf w Pucharze Świata niemal wszystko stało się jasne. Ryōyū Kobayashi finiszował na piątym miejscu i znów powiększył przewagę nad Karlem Geigerem, który był 19. po pierwszej serii, a zawody zakończył na pozycji 12. Japończyk jest rekordzistą Letalnicy i w serii finałowej "odpalił" 237 metrów. A to oznacza, że powiększył przewagę nad Niemcem do 89 punktów i w zasadzie jest pewny trzeciego triumfu w PŚ.