"Boją się, że to blisko wojny, anulują przyjazdy". Zagraniczni turyści odwołują wizyty w Polsce
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Skala odwołań imprez turystycznych na najbliższe miesiące jest szacowana na ok. 30-40 procent – ocenił doniesienia z Krakowa wiceminister sportu i turystyki.
- W Poznaniu ma być wręcz lawina rezygnacji z wycieczek. Turyści odwołują też wyjazdy do Gdańska, czy Zakopanego. Taki ma być skutek tego, że Polska jest krajem frontowym.
- Wiceprezydent Krakowa: – Pojawia się też argument, który nie pada wprost, że w Krakowie, jak w całej Polsce, jest mnóstwo uchodźców.
– Turyści obawiają się, że to blisko wojny, więc może być niebezpiecznie. Tłumaczymy, że z Krakowa do granicy to ok. 250 km. Że nic złego się nie dzieje i że tu nie ma wojny, a my jesteśmy gotowi na turystykę i wreszcie po pandemii chcieliśmy się otworzyć na turystów. Ale pojawia się też argument, który nie pada wprost, że w Krakowie, jak w całej Polsce, jest mnóstwo uchodźców – mówi naTemat Bogusław Kośmider, wiceprezydent Krakowa.
Turyści odwołują wycieczki w Krakowie
Problem odwoływania przyjazdów do Krakowa sygnalizowały firmy turystyczne, pisały o tym lokalne media. Dodatkowo w Krakowie trwa Kongres Miast Historycznych i na temat turystów zagranicznych wypowiedział się m.in. prezydent miasta. – Powiedział, że właściciele firm turystycznych skarżą się, że mają nawet 40 proc. rezygnacji jeśli chodzi o duże wycieczki – mówi Bogusław Kośmider.
Głos zabrał też wiceminister sportu i turystyki Andrzej Gut Mostowy, który w rozmowie z Radiem Kraków stwierdził, że skala odwołań imprez turystycznych na najbliższe miesiące jest szacowana na ok. 30-40 procent.
– Z drugiej strony mamy sygnały, że krakowskie lotnisko mocno się rozwija, że zwiększa się siatka lotów, że kolejne linie otwierają połączenia. Jeszcze w lutym mieliśmy mnóstwo turystów. Oni cały czas są, to nie jest tak, że ich nie ma. Jak pani przejdzie przez Rynek, to słychać hiszpański, włoski, angielski, niemiecki, japoński. Ale trochę złe są te sygnały o rezygnacjach – mówi wiceprezydent miasta.
Bogusław Kośmider ma wrażenie, że ludzie w Europie Zachodniej nie zdają sobie do końca sprawy, jak sytuacja wygląda. – To kwestia tego, jak pokazują ją zachodnie media, które z jednej strony na początku to lekceważyły, a teraz podkręcają sensację. Mamy wrażenie, że wśród operatorów turystycznych i turystów z Europy Zachodniej powstała pewna kalka, że Kraków jest blisko granicy, że wojna jest blisko. To taki trochę fake news. Chcielibyśmy go odkłamać – podkreśla.
Wiceprezydent Krakowa osobiście ten brak wiedzy poczuł, gdy niedawno był na targach w Cannes. – Pytano nas, co zamierzamy. Odpowiadaliśmy, że jesteśmy ok. 300 km od granicy. Mówiliśmy, że to nie jest tak, że jedziemy na koniec świata. Że u nas nie jest problem samej wojny, tylko jak średnioterminowo zająć się uchodźcami, by pomóc im znaleźć pracę, szkołę, potem mieszkanie. Poza tym część biznesów ze Lwowa przyjdzie do Krakowa. Już widzimy jak duże jest zapotrzebowanie na powierzchnię biurową czy mieszkalną – opowiada.
To wszystko pokazuje, jak przynajmniej część zagranicznych turystów może dziś postrzegać Polskę lub jej niektóre regiony. Bo sygnały o odwoływanych rezerwacjach dochodzą również z innych miast Polski. Taki ma być skutek tego, że Polska stała się krajem frontowym.
Odwołują w Poznaniu i Gdańsku
Niemal dokładnie to samo w rozmowie z poznańską "Wyborczą" powtórzył Jan Mazurczak, szef Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Powiedział, że z zagranicznej perspektywy Polska ma teraz wyglądać "jak kraj zalany i sparaliżowany napływem 2 mln uchodźców".
"Dlatego turyści uważają, że nie jest u nas bezpiecznie, i w efekcie nie przyjeżdżają. Prawdopodobnie tak relacjonują im sytuację w Polsce zagraniczne media. Sporo czasu zajmie nam przekonanie tych ludzi, że w naszym kraju nie dzieje się nic niepokojącego, bo przecież uchodźcy nie stwarzają u nas żadnych konfliktowych sytuacji" – stwierdził.
"Wyborcza" pisze o lawinie rezygnacji z wycieczek w Poznaniu. Do końca kwietnia z przyjazdu do Poznania miały zrezygnować "w zasadzie wszystkie zorganizowane grupy".
"Dotyczy to zagranicznych gości zarówno z Europy, jak i spoza Europy. To kolejny, po pandemii, cios dla tej branży" – przyznał Mazurczak.
Podobne zjawisko obserwują w Gdańsku. Z informacji gdańskiej "Wyborczej" wynika, że właściciele apartamentów z alarmują, że coraz więcej turystów odwołuje rezerwacje na najbliższe tygodnie.
Jeden z nich, który od kilku lat wynajmuje apartament w Gdańsku, opowiedział na przykład, że wakacyjne rezerwacje odwołało u niego sześcioro klientów z Niemiec i Szwecji, które kilka miesięcy temu zrobili przez Airbnb. "Kiedy zapytałem o przyczynę, usłyszałem, że 'Polska to teraz niepewny kraj;. I że jak 'sytuacja z Ukrainą się wyklaruje, to się odezwą'" – relacjonuje gazeta.
Niepokój w branży turystycznej
Informacja zdaje się coraz bardziej docierać do Polaków, temat zaczyna być obecny w wielu mediach.
"Zagraniczni turyści masowo odwołują rezerwacje w zakopiańskich hotelach. Z pobytu rezygnują nawet stali goście, którzy do tej pory bywali na Podhalu kilka razy w roku" – donosi TVP3 Kraków. Właściciel jednego hotelu opowiedział, że w tym miesiącu dwie duże grupy anulowały przyjazd – z Rumunii i Węgier. – Jest to związane z sytuacją, która występuje na Ukrainie – powiedział.
O dużej liczbie anulacji pobytów w Zakopanem już w pierwszej połowie marca alarmowała "Gazeta Krakowska". "Niektórzy mówili, że po prostu boją się do nas przyjechać" – cytowała jedną z agencji.
Po pandemii branża turystyczna na pewno liczyła na najbliższy sezon. Teraz czuje niepokój.
– Ale nie ma realnego powodu, żeby coś takiego było. Cała infrastruktura turystyczna jest przygotowana, odnowiona, są nowe atrakcje, miejsca, restauracje. Dobrze by było, by Niemcy, Austriacy, Hiszpanie, czy Włosi, Holendrzy, którzy chcą przyjechać do Krakowa, przyjechali. Wszyscy czekamy na turystów. Rynek krakowski czeka. Kazimierz i Podgórze czekają. Krakowscy przedsiębiorcy obsługujący turystykę przyjazdową czekają – podkreśla wiceprezydent Krakowa.