"Nic im nie oddawać". Dzieła sztuki, które są "oczkiem w głowie" Putina nie mogą wyjechać z Francji
Plan był taki: w lutym skończy się wystawa we Francji, a kolekcja Morozowów zostanie bezpiecznie zapakowana w pudła i wróci do domu – do Rosji. Ciężarówką lub samolotem. W związku z wybuchem wojny pojawił się jednak szereg problemów, a potem jeszcze rozważania "a co gdyby z obrazów zrobić zakładników"...
Prezydent Rosji osobiście zatwierdzał, że obrazy pędzla Picassa, Gauguina, Renoira czy Van Gogha, ale także artystów rosyjskich, łącznie niemal 200 dzieł sztuki, mogą opuścić kraj i udać się na wycieczkę do Paryża. A dokładnie do siedziby fundacji Louis Vuitton, założonej przez miliardera Bernarda Arnaulta. W 2021 roku pisano, że Francuzom udało się coś niemożliwego, warto jednak dodać, że zabiegali o to od lat. W rozmowy zaangażowana była francuska i rosyjska dyplomacja.
Pokazy w Paryżu okazały się niebywałym sukcesem: od otwarcia w listopadzie 2021 roku dotąd wystawę obejrzało ponad milion odwiedzających. Pierwszy wyjazd kolekcji poza granice Rosji można by uznać za pełen sukces. Można by – gdyby nie dosyć istotny szczegół.Może cię zainteresować także: Kultura i artyści rosyjscy wrzuceni do czyśćca. Powiem wam, dlaczego całkowity ban był konieczny
Początkowo zakładano, że prace wrócą do domu jeszcze w lutym – do 22 lutego miały być pokazywane we Francji. Jednak 24 lutego Władimir Putin rozpoczął wojnę, a los dzieł stanął pod znakiem zapytania.
Alex Marshall i Vanessa Friedman w artykule dla "The New York Times" piszą natomiast, że specjalny doradca Bernarda Arnaulta "przyznał, że kuratorzy z trzech największych rosyjskich muzeów, którzy w normalnych okolicznościach nadzorowaliby zwrot dzieł, mogą mieć kłopoty z dostaniem się do Francji, a to ze względu na ciągłe zmiany w obostrzeniach dotyczących lotów z Rosji" (tłumaczenie dla Gazety Wyborczej: Jerzy Wołk-Łaniewski).
Wcześniej, na początku lutego doradca mówił, że organizatorzy wystawy "muszą zapewnić zwrot, tak jak zostało to ustalone", a "jeśli warunki do tego, by prace odbyły podróż powrotną, nie będą odpowiednie, będą czekać".
W tym czasie zaczęły pojawiać się pytania nie tylko natury logistycznej, ale i moralnej: jak powinna wyglądać teraz współpraca instytucji kultury? Czy prace powinny zostać oddane? A może lepiej, żeby przejęli je ci, którzy je wypożyczyli?
Internauci mają swoje zdanie na ten temat, wielu pisze, że obrazy powinny zostać zatrzymane w Zachodniej Europie, a następnie po wojnie potraktowane jako zapłata za szkody w Ukrainie.
"Wystawa Morozowa jest jedną z najpotężniejszych na świecie. A zaczyna się portretem matki Morozowa ze zbiorów Muzeum Dniepru w Ukrainie! Bardzo symboliczne! (...) Nasza ziemia płonie ogniem i krwią! (...) Niszczą nasze dziedzictwo kulturowe, nasze domy i nasze życie! Tyle muzeów, które już zostały zniszczone, szkół, uniwersytetów, teatrów... Cały naród ukraiński błaga, aby dzieła Galerii Trietiakowskiej i innych muzeów rosyjskich pozostawić u was do końca wojny. Teraz nie czas na radowanie się obrazami, czas powstrzymać mordy na dzieciach i mieszkańcach Ukrainy, powstrzymać ludobójstwo. (...) Gdyby Morozow żył, poszedłby na to, bo kreatywni ludzie są za pokojem, a nie za wojną!" – skomentował jeden mężczyzna z Ukrainy.
"Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie na wyprzedanej wystawie jubilerskich precjozów z pracowni Fabergé, która potrwa do 8 maja, ma trzynaście eksponatów z rosyjskich muzeów. Jest wśród nich jajko Fabergé, które Putin podarował Państwowemu Muzeum Ermitażu w Sankt Petersburgu, jak również przedmioty należące do fundacji Link of Times, której założyciel Wiktor Wekselberg figuruje na sporządzonej przez brytyjskie władze liście osób objętych sankcjami" – czytam w artykule.
W tym przypadku również nie wiadomo, co stanie się z eksponatami po zakończeniu prezentacji. Muzeum Ermitażu ostatnio ogłosiło, że "zważywszy na problemy z bezpieczeństwem i logistyką" nie będzie ściągać do kraju prac z Włoch: na przykład "Młoda kobieta" Picassa dojechała do Rzymu w ciężarówce, a trasa prowadziła przez Ukrainę, więc trudno wyobrazić sobie, jak w obecnej sytuacji miałaby wrócić.
Wszyscy przedstawiciele instytucji kultury podkreślają jednak, że przetrzymanie dzieł poza Rosją to decyzje logistyczne, a nie polityczne, a przypuszczenia, że ktoś mógłby przejąć własność rosyjskich muzeów, są bezpodstawne "bowiem międzynarodowe wypożyczenia odbywają się na warunkach, które wykluczają przechwycenie dzieł przez władze obcego państwa".
Jednocześnie eksperci wykluczają zmianę zasad "międzynarodowych wypożyczeń", zwracając uwagę, że nić porozumienia między instytucjami w Rosji i Europie jest już bardzo nadszarpnięta, a kto wie, czy nie zostanie zerwana ostatecznie. Z negatywnymi konsekwencjami dla wszystkich.