Bałagan w polskich skokach trwa w najlepsze. Nowy trener raz jest, to znów go nie ma
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Jeżeli myśleliście, że Polski Związek Narciarski ma już za sobą najgorsze po odwołaniu Michała Doleżala, to grubo się myliliście. - Trenerem reprezentacji Polski będzie dotychczasowy asystent Andreasa Widhoelzla. Czyli Thomas Thurnbichler - ogłosił właśnie prezes PZN Apoloniusz Tajner. Michał Doleżal odchodzi, skoczkowie są oburzeni sposobem pożegnania z trenerem, a związek swoje.
Krótko po wywiadzie, którego Apoloniusz Tajner udzielił Eurosportowi, związek jego słowa... zdementował. I do tego zrobił to w sposób wprost komiczny, w stylu "wiem, ale nie powiem". O właśnie tak: "Polski Związek Narciarski informuje, że Thomas Thurnbichler nie jest trenerem Kadry Narodowej A Mężczyzn w skokach narciarskich. PZN potwierdza, że aktualnie są prowadzone rozmowy z austriackim szkoleniowcem."
Bałagan, który panuje w PZN, jest tak duży, że pora postawić pytanie, czy w ogóle była szansa na sukces w sezonie olimpijskim i czy brązowy medal Dawida Kubackiego wywalczony w Pekinie nie był dzięki ciężkiej pracy całej ekipy, a wbrew bałaganowi, który panuje nie tylko w sferze komunikacyjnej. Czecha zwolniono w sposób skandaliczny, nieumiejętny i pozbawiony empatii. A to wierzchołek góry lodowej.
Media rozpisują się o konflikcie Adama Małysza ze skoczkami, o jego niesnaskach z Kamilem Stochem i o trójce, która postawiła się PZN, czyli Dawidowi Kubackiemu, Piotrowi Żyle i Kamilowi Stochowi właśnie. O tym, że Michał Doleżal nie potrafił zarządzać grupą i niektórzy weszli mu po prostu na głowę. O konflikcie jego asystentów, Grzegorza Sobczyka i Macieja Macusiaka. Obaj ze sobą nie rozmawiają, ale mieli nam pomóc zdobywać medale...
- Dajcie mi trenera, z którym ja sam chcę współpracować i mogę sam się finansować - grzmiał w rozmowie z Eurosportem Kamil Stoch, który pierwszy raz tak mocno podsumował to, co działo się w drużynie i zagroził, że może odejść z kadry. Bałagan jest niebywały, a sprawa trenera to tylko jeden z elementów, które wymagają naprawy. PZN szukał nowego opiekuna, ale nie dogadał się z kilkoma wielkimi nazwiskami.
Austriak Alexander Pointner nie osiągnął porozumienia ze związkiem, a dzień po rozmowach jej szczegóły poznaliśmy dzięki mediom, bo o wszyskich szczegółach tajnych rozmów opowiedział dziennikarzom bez cienia zawahania. Mika Kojonkoski wrócił do pracy w skokach, ale teraz będzie dyrektorem odpowiedzialny za trening skoków narciarskich w Fińskim Związku Narciarskim. Kolejne nazwiska odpadały z listy, a u nas nawet nie potrafili pożegnać dotychczasowego trenera.
- Nie widzę, byśmy mieli za coś Michała Doleżala przepraszać. Takie decyzje też do nas należą - argumentował prezes Apoloniusz Tajner, który zapowiedział, że jednak "Dodo" podziękują. Adam Małysz tymczasem zapadł się pod ziemię, uciekł z Planicy i milczy, choć dziś jest miejsce na jego ocenę sytuacji. Przeprosił tylko Jan Winkiel, członek władz PZN.
Skoczkowie nie trenują po sezonie i to jest nowość. Thomas Thurnbichler ma podpisać umowę, ale patrząc na sprawność związku, może do tego w ogóle nie dojść. Dziennikarze podzielili się na dwa obozy i smarują oponentów. Jedni bronią Małysza i PZN, inni ujęli się za zbuntowanymi skoczkami i ich trenerem. "Ja tu widzę niezły burdel, siostry" – ciśnie się na usta słynny cytat z "Seksmisji".
Dokąd ta sytuacja doprowadzi polskie skoki?
Czytaj także: https://natemat.pl/404303,thurnbichler-nowym-trenerem-polskich-skoczkow-narciarskich