Haniebny popis legendy ku czci Władimira Putina. "Za świat. Za Rosję. Za przyszłość"

Krzysztof Gaweł
11 kwietnia 2022, 10:24 • 1 minuta czytania
Jewgienij Pluszczenko przez lata był legendą łyżwiarstwa figurowego, ale po wybuchu wojny w Ukrainie poszedł tak daleko w propagandę i bezmyślne wsparcie dla Władimira Putina, że odwracają się od niego nawet rodacy. Właśnie zorganizował w Tule rewię, która zamieniła się w polityczny wiec poparcia dla władz Rosji i dla inwazji na bezbronnych sąsiadów. Legenda upadła nisko, choć ma poczucie, że pomaga ojczyźnie wstać z kolan. Upadek będzie bolesny, ale wszystko jeszcze przed nami.
Haniebny popis Jewgienija Pluszczenki w Tule zostanie mu zapamiętany na długo Fot. AFP/EAST NEWS

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Jewgienij Pluszczenko był ikoną sportu i jednym z najwybitniejszych ambasadorów Rosji w świecie. Mistrz olimpijski z Turynu (2006) oraz z Soczi (2014), dwukrotny wicemistrz olimpijski z Salt Lake City (2002) oraz Vancouver (2010), trzykrotny mistrz świata (2001, 2003, 2004), siedmiokrotny mistrz Europy (2000, 2001, 2003, 2005, 2006, 2010, 2012). Jeden z najwybitniejszych solistów w historii. Legenda. Tak było do 24 lutego 2022 roku. Czyli do momentu inwazji Rosji na Ukrainę.


Pluszczenko szybko pokazał, kim jest naprawdę. I śmiało możemy powiedzieć, że mistrza już nie ma. Pozostały medale, pozostały tytuły i miejsce w historii. Ale jest też wstyd, jest niedowierzanie i przede wszystkim wściekłość wobec bulwersującej postawy łyżwiarza. Ten nie pozostawia złudzeń skąd jest, kim jest i w co wierzy. Może to i dobrze? Dziś mamy jasność z kim mamy do czynienia.

Jestem Rosjaninem! I jestem z tego dumny! Urodziłem się w Chabarowsku, żyłem i trenowałem w Wołgogradzie/Stalingradzie przez wiele lat, a startowałem w Sankt Petersburgu. Teraz żyję i mieszkam w Moskwie. Przywiozłem do mojej ojczyzny cztery medale z czterech ostatnich igrzysk olimpijskich. Jestem Rosjaninem! Zatrzymajmy rasizm, ludobójstwo i faszyzm. Rosjanie! Rozejrzyjcie się wokół i róbcie swoje. Nie wstydźcie się tego, kim jesteście. Noście głowy wysoko! Jewgienij PluszczenkoWpis łyżwiarza tuż po inwazji Rosji na Ukrainę

Tak zagrzewał swoich rodaków do walki i wiary we Władimira Putina mistrz. Od razu nie zostawił nikomu wątpliwości. Może dlatego, że pamięta która ręka go karmi? A może nie miał innego wyjścia, co w Rosji jest bardzo możliwe. Albo, co jeszcze bardziej prawdopodobne, taka postawa mu się po prostu opłaca. A reszta jest milczeniem. Okazał lojalność Rosji i jej władcy, za co zapłaci na świecie wysoką cenę, bo zupełnie się skompromitował. Ale to nie jest ważne.

Liczy się to, co tu i teraz, a Jewgienij Pluszczenko ma za sobą propagandowy popis na cześć swojej ojczyzny i Władimira Putina. Mistrz zorganizował w Tule rewię na lodzie, o której długo będzie się opowiadać i pisać. Ohydny polityczny pokaz spowodował nawet bunt samych rosyjskich łyżwiarzy, którzy nie chcieli wyjść na lód, widząc to, co dzieje się wokół. A za wszystkim stoi Pluszczenko, dziś przede wszystkim wzięty oficer polityczny Władimira Putina.

W Tule odbył się pokaz zatytułowany "Union of Champions", a w Pałacu Lodowym pojawiła się elita rosyjskiego łyżwiarstwa figurowego. Pojechała Jelizawieta Tuktamyszewa, by po występie przepraszać za udział w żenującym spektaklu. "Chciałam wierzyć, że sport pozostaje poza polityką, ale to nieprawda" - napisała do kibiców na Instagramie. Pojechała Aleksandra Bojkowa, by gęsto się tłumaczyć po występie i zapewnić, że "to tylko praca, nic więcej". Nie chciał pojechać i nie pojechał Michaił Kolada, wicemistrz olimpijski.

Portal Sports.ru informuje, że za kulisami miało dojść, bo buntu zawodników i w negocjacje musieli włączyć się działacze federacji łyżwiarskiej, którzy przez 40 minut namawiali łyżwiarzy na udział. Udało się, show odbyło się z wielkim rozmachem, a pomiędzy pokazami usłyszeć można było patriotyczne przemowy, napisać list do żołnierzy walczących w Ukrainie czy poczuć się częścią tak ciężko doświadczonego przecież społeczeństwa. Haniebna literka "Z" była obecna w zasadzie wszędzie, wszak już na biletach widniał napis: "Za świat. Za Rosję. Za przyszłość".

Propagandowe przesłanie było bardzo proste, bo też inne być nie mogło. "Rosja jest zawsze zjednoczona" - nawoływali organizatorzy, przemawiający politycy i sam organizator, Jewgienij Pluszczenko. Jeszcze kilka tygodni temu żałował, że "sport nie jest wolny od polityki", gdy wyrzucano jego rodaków z międzynarodowej rywalizacji. Później zmienił front, zagrzewając rodaków do wsparcia dla Władimira Putina. "Mam nadzieję, że wszystko jak najszybciej się skończy, a negocjacje przyniosą owoce. Wierzę w naszego prezydenta!" - pisał w social mediach.

W weekend poszedł krok dalej, bo tego wymaga od niego patriotyczne serce, a może też portfel, który jakoś trzeba zapełnić. Łyżwiarz wykonał program z 2006 roku z igrzysk w Turynie, a znalazła się w nim pieść "Och, Rosjo, Rosjo, wstań z kolan". To nie był żaden przypadek. "Powtórzyłem ten program po 14 latach! Chcę z nim jeździć w całej naszej trasie Union of Champions w różnych miastach Rosji. Jeszcze raz wszystkim wam dziękuję!" - napisał w social mediach.

Cóż, jeżeli Jewgienij Pluszczenko wojnę i mordowanie niewinnych ludzi określa jako "to", wielbi Władimira Putina i uznaje napaść na sąsiada za wstawianie z kolan, to albo czerpie z tego bardzo wysokie profity, albo jest po prostu idiotą. Dla świata jest dziś spalony i ciężko sobie wyobrazić, by wrócił na salony po tym, co pokazuje od ponad miesiąca. Ale cóż, przynajmniej znów czuje się potrzebny i szczęśliwy...