Raków i Lech niezmiennie na czele wyścigu o mistrzostwo. Pogoń zawstydziła Legię
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Piłkarze Lecha Poznań rozpoczęli starcie z mielecką Stalą od wpadki już w 2. minucie meczu i szybko musieli odrabiać straty. A wszystko dlatego, że Dominik Steczyk kapitalnie przyjął piłkę przed polem karnym i uderzeniem bez cienia namysłu zaskoczył bramkarza miejscowych.
Kolejorz zaraz zerwał się do walki, nie minęło pół godziny i już miał prowadzenie i przewagę nad rywalami.
W 12. minucie miejscowi znakomicie rozklepali defensywę rywali i Joao Amaral mocnym strzałem doprowadził do remisu. W 31. minucie Mikael Ishak potwierdził, że w polu karnym czuje się jak ryba w wodzie i Lech Poznań prowadził do przerwy 2:1.
A po zmianie stron ustalił wynik Mateusz Żyro, który zapisał na swoim koncie "swojaka" i trzy punkty zostały w stolicy Wielkopolski.
Lech Poznań współlideruje rozgrywkom PKO Ekstraklasy wraz z Rakowem Częstochowa, obie ekipy mają na koncie po 65 punktów, a przed sobą po trzy mecze do rozegrania.
Kolejorz za dwa tygodnie rusza do Gliwic, gdzie czeka go ciężkie starcie z Piastem. Tymczasem Stal Mielec przegrała czwarty raz z rzędu i już tylko cztery punkty dzielą ją od strefy spadkowej, a może się okazać w poniedziałek, że pozostanie jej jedno "oczko" zapasu.
Lech Poznań - Stal Mielec 3:1 (2:1)
Bramki: Joao Amaral (12), Mikael Ishak (31), Mateusz Żyro (49-samobójcza) - Dominik Steczyk (2)
Raków Częstochowa w niedzielę świętował trzecią rocznicę powrotu do PKO Ekstraklasy i uświetnił ją wygraną nad Górnikiem Łęczna, która wcale nie przyszła faworytom bardzo łatwo.
Szybko zbudowali prowadzenie miejscowi, bo gole strzelali Ivi Lopez (18. bramka w sezonie) oraz kapitan Tomas Petrasek. Do przerwy faworyt miał zdecydowaną przewagę, ale po zmianie stron mógł stracić punkty.
Walczący o utrzymanie gracze Górnika ruszyli do ataku, w 71. minucie Jason Eyenga-Lokilo zdobył bramkę kontaktową dla gości i zrobiło się nerwowo. Raków wygrał i wziął pełną pulę, jest współliderem wraz z Lechem Poznań, a po finale Pucharu Polski czeka go ligowe starcie z Cracovią na własnym boisku.
Górnicy tymczasem są czerwoną latarnią rozgrywek, przegrali cztery z pięciu ostatnich gier i ich sytuacja na trzy kolejki przed końcem ligi wygląda fatalnie.
Raków Częstochowa - Górnik Łęczna 2:1 (2:0)
Bramki: Ivi Lopez (32), Tomas Petrasek (40) - Jason Eyenga-Lokilo (71)
A w Szczecinie gościła Legia Warszawa, która chciała popsuć mistrzowskie plany Portowcom i przy okazji sprawdzić się na tle trzeciej ekipy rozgrywek.
Wojskowi pierwsi stracili gola, po fatalnym błędzie bramkarza Richarda Strebingera piłkę z bliska do siatki wepchnął Luka Zahović. Ale już w 38. minucie gry był remis, Damian Dąbrowski w niegroźnej sytuacji wbił sobie piłkę do bramki po rzucie rożnym.
W drugiej połowie Portowcy znaleźli się w opałach, z boiska wyleciał za faul taktyczny Benedikt Zech i Legia miała rywali na widelcu. Albo tak się jej tylko wydawało, bo w 63. minucie Luka Zahović wpakował bezpańską piłkę do bramki aktualnych mistrzów Polski, a pięć minut później z fatalnej gry warszawian w obronie skorzystał Kamil Grosicki, który swoim uderzeniem rozstrzygnął mecz.
Portowcy wygrali bardzo ciężki mecz, grając w osłabieniu i walcząc z własnymi słabościami. Nie poddają się w walce o tytuł piłkarze Kosty Runjaicia, tracą do Lecha i Rakowa trzy "oczka" i wciąż nie przestają marzyć o tytule. A warszawska Legia przegrała mecz numer szesnaście w sezonie, ma na koncie dwie kolejne porażki i w tabeli jest dziesiąta. W obecnym sezonie męczyć się jeszcze będzie przez trzy kolejki i musi go po prostu dograć.
Pogoń Szczecin - Legia Warszawa 3:1 (1:1)
Bramki: Luka Zahović (26, 63), Kamil Grosicki (68) - Damian Dąbrowski (38-samobójcza)