Nikt nie uwierzy w absurdalne słowa Łukaszenki o Polsce. "Jest znienawidzony"

Rafał Badowski
25 kwietnia 2022, 11:29 • 1 minuta czytania
Alaksandr Łukaszenka wygłosił kuriozalne przemówienie z okazji Wielkanocy. Białoruski dyktator zasugerował, że w Polsce, a także na Litwie i Łotwie brakuje soli oraz kaszy. Dlatego obywatele tych państw ustawiają się w kolejkach na granicy z Białorusią. Słowa Łukaszenki komentuje w rozmowie z naTemat Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor telewizji Biełsat. Jej zdaniem Białorusini "z pewnością w tak kuriozalne słowa Łukaszenki nie uwierzą".
Alaksandr Łukaszenka stwierdził, że Polacy, Litwini i Łotysze stoją w kolejkach przy białoruskiej granicy, gdyż chcą kupić na Białorusi sól i kaszę gryczaną. Fot. Laski Diffusion / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Białoruski dyktator spotkał się z wiernymi w parafii Kopyś nad Orszą na wschodzie kraju. Sugerował, że w przeciwieństwie do mieszkańców jego kraju Polacy i obywatele państw bałtyckich... nie mają co jeść.

– Zobaczcie co dzieje się z sąsiednimi Litwą, Łotwą, Polakami, o Ukrainie już nie wspominam. Oni byli tacy zamożni, żyli w takim szczęśliwym świecie. U nas nic nie było, u nich wszystko. I gdzie są teraz? Stoją przy granicy i proszą, byśmy ich wpuścili na Białoruś. By choć gryczanej kaszy, nawet nie kaszy, soli tam nie ma. Proszą, byśmy dali kupić trochę soli. I my jako szczodrzy ludzie otwieramy tę granicę – mówił Alaksandr Łukaszenka.

To nie pierwsza taka wypowiedź białoruskiego przywódcy. Ponad miesiąc temu Łukaszenka twierdził, że Zachód wręcz błaga o białoruską mąkę i sól, których na Białorusi nie brakuje.

Warto wspomnieć, że kilka dni temu białoruskie władze ogłosiły rozporządzenie, zgodnie z którym ograniczają wywóz z kraju mąki, kaszy i soli do jednego kilograma na głowę Czytaj także: Kuriozalne przemówienie Łukaszenki o Polsce z okazji Wielkanocy. Mówił o soli i kaszy

O komentarz do wypowiedzi Alaksandra Łukaszenki poprosiliśmy Agnieszkę Romaszewską-Guzy, dyrektor telewizji Biełsat. Kanał jest częścią Telewizji Polskiej, dostarcza rzetelnych informacji o Białorusi, propaguje też tam rodzimą kulturę i język.

Romaszewska-Guzy przyznaje, że słyszała wcześniej wypowiedź Łukaszenki, ale wzięła ją za żart. W rozmowie z naszą redakcją zwrósiła uwagę, że na Białorusi w takie słowa dykratora mało kto uwierzy.

– Jest gigantyczna różnica pomiędzy podejściem do wojny w Rosji i Białorusi. W Rosji ponad 70 procent społeczeństwa popiera politykę Putina. I nawet, gdy weźmiemy pod uwagę to, że tam dużo osób odmawia odpowiedzi w sondażach i przypuszczalnie to poparcie może być w granicach 50 proc., to dalej jest bardzo wysokie – zauważa w rozmowie z naTemat dyrektor Biełsatu.

Może cię zainteresować: Białoruś grozi Polsce i Litwie. Gen. Polko: Tego nie można zostawiać bez odpowiedzi

Zgoła odmiennie wygląda natomiast sytuacja na Białorusi. Jak wskazuje Romaszewska-Guzy, Łukaszenka jest tam znienawidzony, popiera go co najwyżej 20 proc. społeczeństwa.

Białoruś jest krajem antywojennym, a w 2020 roku obudziła się na dobre (odbyły się wybory prezydenckie, w powszechnej opinii sfałszowane, protestujących dotknęły brutalne represje - red.). Białorusini czytają i oglądają niezależne media. Mieszkańcy Białorusi doskonale zdają sobie sprawę z tego, że z racji zależności od Rosji i inwazji Putina na Ukrainę, ich krajowi zagraża potężny kryzys i z pewnością w tak kuriozalne słowa Łukaszenki nie uwierzą.Agnieszka Romaszewska-Guzydyrektor telewizji Biełsat

Pytamy, z jakich źródeł informacji obecnie korzystają Białorusini. – Nadajemy jako Biełsat przez satelitę. Mamy gigantyczny wzrost zasięgów na Facebooku i YouTube. Poza tym Białorusini korzystają oczywiście z Telegrama i wielu innych mediów. Nie mają zaufania do oficjalnego przekazu państwowych mediów – wyjaśnia dyrektor Biełsatu.

Czytaj także: https://natemat.pl/316973,bialorus-odwazni-naglosnieniowcy-puscili-utwor-zmian-wiktora-coja