Polsce grozi paraliż nieba. Lasek o tym, po co puste krzesło podczas szkolenia kontrolerów
- Kontrolerzy lotów nie chcą podpisać nowych umów z PAŻP, które oznaczają dla nich obniżkę pensji rzędu 30–50 proc.
- Rząd wydał rozporządzenie ws. ograniczenia ruchu lotniczego w Warszawie i okolicach: na Okęciu i w Modlinie
- Tysiące pasażerów mogą utknąć w Polsce lub nie być w stanie do niej przylecieć
Poseł Maciej Lasek podkreśla, że powszechnie używane określenie "strajk kontrolerów" jest błędne. – Kontrolerzy nie zgodzili się na przedłużenie umów na gorszych warunkach – tłumaczy przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w latach 2012-2016.
I proponuje eksperyment myślowy: by każdy wyobraził sobie, że od jutra za swoją pracę dostaje 70 albo nawet 50 proc. pensji.
Rząd nie zdąży zapobiec paraliżowi nieba?
Zdaniem inżyniera może być już zbyt późno na to, by rząd PiS zdążył dogadać się z kontrolerami tak, by Polki i Polacy nie zostali "uziemieni" na skutek ich sporu.
– Apeluję do obu stron tego konfliktu – mimo że rząd przez dwa zaniedbał sygnały zgłaszane przez kontrolerów, że dzieje się coraz gorzej, że są zagrożenia bezpieczeństwa lotów, że atmosfera pracy nie sprzyja bezpieczeństwu – żeby jednak jak najszybciej uzyskać porozumienie – mówi poseł Lasek.
Jego zdaniem – przy założeniu dobrej woli rządu i kontrolerów – pełny powrót do lotniczej normalności jest możliwy w połowie maja.
– Być może perturbacji w najbliższych tygodniach już nie da się uniknąć, ale zróbmy wszystko, żeby od połowy maja pasażerowie latający z Polski czy przylatujący do Polski mieli pewność, że ich rejsy się odbędą – mówi parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej.
Szkolenie kontrolera lotniczego. Po co puste krzesło?
Maciej Lasek zwraca uwagę na to, że zarobki kontrolerów lotniczych (w Warszawie średnio 33 tys. zł, w całej Polsce ok. 15 tys. zł) budzą duże zainteresowanie, a nawet sensację, jednak często zapomina się o drugiej stronie monety, a więc o wielkim stresie i ogromnej odpowiedzialności, jakie wiążą się z tym zawodem.
– Nieprzypadkowo podczas szkoleń kontrolerów na stanowiskach, na symulatorze, stoi tam trzecie, puste krzesło. Gdy kontroler pyta instruktora dlaczego, instruktor mówi: "To jest krzesło dla prokuratora – jak popełnisz błąd" – mówi inżynier Lasek.
Ekspert tłumaczy, że wyszkolenie kontrolera lotniczego od zera trwa dwa lata, ale najpierw kandydat na kandydata na kontrolera musi zdać egzamin wstępny, by potwierdzić swoje predyspozycje do uprawiania tego trudnego zawodu. – Jeżeli ktoś chciałby zarabiać tyle ile kontroler lotniczy i mieć taką odpowiedzialność za życie kilkuset, kilku– czy kilkunastu tysięcy ludzi podczas jednej zmiany, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wystartować w kolejnym naborze na kontrolera, przejść sześcioetapowy proces szkolenia, zdać kilka-kilkanaście egzaminów, wykazać się perfekcyjną znajomością języka angielskiego, a potem podjąć tę odpowiedzialną pracę – zachęca Maciej Lasek.
Lotnik podkreśla, że konflikt między rządem a kontrolerami dotyczy potencjalnie każdego pasażera samolotu.
– Największe katastrofy lotnicze miały miejsce, gdy popełnili błędy kontrolerzy. To im powierzamy swoje życie, życie setek tysięcy osób. W Polsce kontrolerów jest 600. Płacą im linie lotnicze. Nie dopuśćmy do sytuacji, żeby z jednej z najlepszych agencji zapewniającej służby ruchu lotniczego zrobić stadninę w Janowie – mówi poseł Maciej Lasek, odnosząc się do spektakularnego upadku prestiżowej kiedyś stadniny za rządów PiS.
Dlaczego paraliż lotniczy dotyczy wszystkich
Czy ludzi, którzy nie planują w najbliższych tygodniach podróży samolotem, powinien obchodzić paraliż nieba nad Polską?
– Odnoszę wrażenie, że taką taktykę negocjacyjną przyjął rząd Mateusza Morawieckiego – być może uważa, że ich wyborcy nie latają za granicę, co jest oczywiście nieprawdą – komentuje Lasek.
Były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych dodaje, że nawet jeśli nie planujemy podniebnych podróży i tak zapłacimy za ograniczenie ruchu lotniczego nad Polską. Nie chodzi bowiem tylko o to, czy samoloty będą latać w majówkę, czy w wakacje.
– To jest przerwanie łańcuchów dostaw. Przewóz cargo jest realizowany w godzinach porannych i wieczornych. Jeżeli lotnisko Chopina będzie czynne jak sklep w małej miejscowości, od 9:30 do 17:00, jeżeli nie będzie można przewieźć tych towarów, jeżeli linie lotnicze uznają, że ograniczenie czasu funkcjonowania lotnisk oraz kierunków, w których samoloty mogą latać, jest dyskryminacją, to wystąpią do rządu polskiego o olbrzymie odszkodowania – ostrzega inżynier.
Taką drogą poszedł właśnie Ryanair.
– To już się dzieje. Jedna z tanich linii lotniczych ogłosiła, że złożyła już taki protest – konkluduje poseł Maciej Lasek.
Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl
Czytaj także: https://natemat.pl/204633,najwieksza-katastrofa-lotnicza-wydarzyla-sie-na-ziemi-dzis-mija-40-lat-od-straszliwego-wypadku-na-teneryfie