Co spowodowało katastrofę Wisły Kraków? Błędów było tak wiele, że ciężko w to dziś uwierzyć

Krzysztof Gaweł
17 maja 2022, 23:16 • 1 minuta czytania
Krakowska Wisła upadała powoli, na oczach całej piłkarskiej Polski. Dziś już wiemy, że akcja ratunkowa zasłużonego klubu się powiodła, ale pacjent zmarł, parafrazując popularny żart. Co się stało z klubem, który rok w rok bił się o Ligę Mistrzów i był w polskim sporcie synonimem sukcesu? A później wpadł w szpony gangsterów mieniących się kibicami, by otrzymać ratunek od ludzi, którzy oddali za Białą Gwiazdę serca. A którzy dziś są winnymi jej degradacji. Nie tylko sportowej.
Wisła Kraków spadła z PKO Ekstraklasy po 26 latach. Klub wciąż zmaga się z poważnym kryzysem Fot. PKO Ekstraklasa / 400mm.pl

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google W 1997 roku Bogusław Cupiał, wówczas jeden z najbogatszych Polaków, zapragnął mieć Wisłę Kraków i po prostu ją kupił. Ligowy średniak w kilka miesięcy zamienił się w potęgę, by na dwie dekady zdominować polską piłkę. Osiem mistrzostw kraju, dwa Puchary Polski, jeden Superpuchar, pamiętne mecze w europejskich rozgrywkach i Liga Mistrzów, do której zabrakło w 2005 roku pięciu, może sześciu minut. Były starcia z Lazio Rzym, Schalke 04, AC Parmą czy Realem Saragossa, które tworzyły legendę.


A potem przyszły chude lata, które pośrednio doprowadziły do sytuacji, w której dziś jest Wisła Kraków. W 2015 roku pojawiły się plotki (nikt na dobrą sprawę nie potwierdził ich do dziś), że Bogusław Cupiał ma już klubu dość i że chętnie go sprzeda. Nie trwało to długo, bo minął rok i Białą Gwiazdę kupił okazyjnie (milion złotych) niejaki Jakub Meresiński. Potem pojawili się gangsterzy, czyli ekipa Marzeny S., Damiana D. i słynnego "Miśka". Drenowanie klubu trwało ponad dwa lata.

Gang kiboli zastąpili przebierańcy Vanna Ly i Mats Hartling, a potem pojawiła się ekipa ratowników, którym na sercu leżało dobro klubu. Na czele z Jakubem Błaszczykowskim, Jarosławem Królewskim, Tomaszem Jażdżyńskim, Piotrem Obidzińskim i Rafałem Wisłockim. Był początek 2019 roku i nowej ery w historii krakowskiej Wisły. Miało być dużo lepiej, nie brakowało hucznych zapowiedzi i pomysłów. Efekt? Dwóch ostatnich pod Wawelem już nie ma, a Wisła właśnie spadła z PKO Ekstraklasy po 26 latach gry. Co poszło nie tak?

– Jakkolwiek to zabrzmi, Wisła jest w kryzysie od siedmiu lat. To w 2015 zaczęły się problemy Bogusława Cupiała, a co się działo potem to już boiskowa walka o przetrwanie łączona z gabineto-garażowymi hucpami. Przecież tu było wszystko – od oszusta podszywającego się pod rodzinę królewską z Kambodży po złodziei w krótkich spodenkach wynoszących pieniądze w reklamówkach – mówi naTemat Mateusz Miga, dziennikarz TVP Sport, który od lat zajmuje się m.in. krakowską Wisłą i obserwuje jej przemianę od lat.

– Ta spirala nieszczęść trwa do dziś, ale teoretycznie nie powinna mieć wpływu na to, czy piłkarz X zdoła kopnąć piłkę do bramki. Nie wiem, czy tak jest, ale Wisła jako klub nadal nie potrafi żyć po rozstaniu z Bogusławem Cupiałem. Teoretycznie umie, ale praktykę widzimy w tabeli i na boisku – uważa Miga i nie sposób się z nim nie zgodzić. Nostalgię za "dawnymi dobrymi czasami" znać było w Wiśle od lat. Tak na trybunach, jak wśród klubowych legend i ludzi, którzy na Reymonta się nie pojawiali regularnie, ale zakodowali, że w mieście ten klub to marka.

Przyczyny upadku są złożone i najpewniej szukają ich teraz władze krakowskiego klubu. Czy jednak dotrą do sedna i będą potrafili uleczyć, albo raz jeszcze uratować Wisłę Kraków? Tym razem przed stopniowym popadaniem w przeciętność i pozostaniem w Fortuna I Lidze, gdzie zwyczajnie przykro się będzie oglądać grę trzynastokrotnych mistrzów Polski? Na razie ciężko o powody do optymizmu, ale rany są świeże i muszą się stopniowo goić.

– Nie chciałem skreślać Wisły Kraków, ale przyczyn spadku jest cała masa. Można wszystko sprowadzać do składu, jaki Wisła skompletowała, ale wszystkie decyzje w klubie mają swoje przyczyny. Nie widzę żadnego stałego planu na ten zespół, co różni Wisłę choćby od czołowych klubów w lidze. Wszystkie mają jakiś plan, jakąś wizję i mają swoje kręgosłupy. W Wiśle co rusz odbywa się całkowity demontaż składu i budowa od nowa. Kto dzisiaj w Wiśle Kraków gra? Brakuje doświadczenia, nie ma stabilizacji i pomysłu – punktuje Przemysław Langier z portalu Goal.pl. To kolejny żurnalista, który od lat zna specyfikę klubu i zdecydował się ocenić dla naTemat głośny upadek potęgi.

Gorzkich słów nie da się oszczędzić władzom Wisły Kraków i to od nich wypada zacząć, nim pochylimy się nad decyzjami sportowymi. Te były przecież efektem tego, co działo się w gabinetach prezesów. A tam zrazu była jedność i zgoda, ratowanie legendy i praca ramię w ramię. A potem spory, stawianie na swoim, usuwanie niewygodnych i oponentów. Piekiełko w krakowskiej wersji. Wisłę opuścili Rafał Wisłocki i Piotr Obidziński, ale to tylko pewien wycinek obrazka.

– Mam wrażenie, że do tego wszystkiego doprowadziła "nieomylność" władz Wisły Kraków. Owszem, Jarosław Królewski może się przyznawać do błędów, ale on jest w tym zupełnie odosobniony. Zobaczmy na wypowiedzi Dawida i Jakuba Błaszczykowskich, oni za każdym razem zrzucają winę na kogoś innego. Spalono na stosie Piotra Obidzińskiego, później spalono Tomasza Pasiecznego, obu w klubie już nie ma, ale Wisła nadal jest w tym samym miejscu. Urządzano polowanie na czarownice, a nie było komu uderzyć się w pierś i przyznać do błędów. I to wpłynęło na to, że widzimy Wisłę w miejscu, w którym widzimy – uważa Przemysław Langier.

– Dostrzegam nerwowe zachowania, ale nie widzę nerwowych reakcji. Nie doszło do zamrożenia pensji, czy innych tego typu pokazówek. Mam wrażenie, że w ostatnich miesiącach powiększyły się podziały między współwłaścicielami. Jakub Błaszczykowski wziął presję na siebie, ale dokonał też kluczowych decyzji (Dawid Błaszczykowski, Jerzy Brzęczek, wcześniej też Maciej Bałaziński). Podział ról jest dziś jasny. Wiadomo, kto podejmuje najważniejsze decyzje – wtóruje Mateusz Miga.

W Wiśle Kraków rządzą bracia Błaszczykowscy, którzy podporządkowali sobie wszystkich i wszytko. A to, że chęć kontrolowania każdego aspektu rzeczywistości i bezkompromisowe rządy doprowadziły do katastrofy muszą pójść na ich konto. Wypunktował obu dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Marek Wawrzynowski, oskarżając o nepotyzm i brak planu na Wisłę. I to chyba kolejny kamień do ogródka szefów Białej Gwiazdy.

– Trzeba rozdzielić dwie kwestie: ratowanie klubu i to, co działo się z nim później. Kuba Błaszczykowski powinien mieć za to, co zrobił dla Wisły Kraków, postawiony przed stadionem pomnik. Ale to co dzieje się teraz, to najlepszy wyraz tego, jak władze Białej Gwiazdy nie znają się na budowaniu klubu sportowego. Jaki jest plan na Wisłę Kraków? Dobry? Zły? Nikt tego nie wie, a przecież jakiś musi być. Znów wyjedzie większość piłkarzy, sprowadzi się wagon nowych i jakoś to będzie, wszystko będzie się kręcić – punktuje decyzje prezesów red. Langier.

Ten brak profesjonalnego planu, chaotyczne działania i myślenie życzeniowe stały się cechą charakterystyczną nowych rządów w Wiśle Kraków. Może to jakiś koszmarny pech? Może klątwa Bogusława Cupiała? A może brak pokory i zadufanie w sobie? Nie każdy może być świetnym prezesem i udźwignąć ciężar prowadzenia legendy. Zwłaszcza w takich warunkach, bo finansowo klub zaczął wychodzić na prostą, ale organizacyjnie i sportowo upadł jeszcze niżej. I to pod wodzą byłego selekcjonera, który wygrał wiosną jeden (!) mecz.

- Wisła od kilku lat prowadzi bardzo niestabilną politykę kadrową. Zespół ciagle jest w przebudowie, odbudowie, przemianie itd. itp. Jeszcze wiosną zeszłego roku za transfery odpowiadali współwłaściciele, jesienią Tomasz Pasieczny, teraz już Jerzy Brzęczek. Pamiętam, że miało być stawianie na Polaków, teraz drużyna bije rekordy pod względem liczby obcokrajowców. Piłka nożna to niby łatwy sport, ale także pod tym względem, że tu łatwo coś... zepsuć – mówi nam Mateusz Miga. Efekty chaosu widzieliśmy na murawie.

– Zatrudniono Tomasza Pasiecznego, po kilku latach bardzo nieudanych transferów i po naciskach mediów oraz kibiców. I co się stało? Niedaleko za półmetkiem sezonu go zwolniono, choć nie można powiedzieć, że jego praca się obroniła. Ale tu chodzi o zasadę. Nie wypalił dyrektor sportowy? To cała wizja klubu idzie do kosza i już nikogo się na jego miejsce nie zatrudnia. Tak samo było z trenerem. Sięgnięto po Jerzego Brzęczka, który nie kojarzy się w ogóle z takim stylem, jak prezentował poprzednik. Wajcha poszła w drugą stronę – dodaje Przemysław Langier.

W efekcie zespół, który powinien się obronić sportowo, wpadł wiosną w jeszcze gorszy dołek, niż podczas mizernej jesieni. Miały być zwycięstwa i wspinaczka w górę tabeli, była sportowa degrengolada i kolejne klęski, a po pamiętne 2:4 z Radomiakiem w Radomiu. – W trakcie rundy krakowianie wielokrotnie otrzymywali "pomoc" od rywali w walce o utrzymanie. Zagłębie i Śląsk frywolnie traciły punkty, ale Wisła nie potrafiła tego wykorzystywać. Mimo wszystko jest to zaskakujące, bo pod względem kadrowym to nie jest zespół na spadek – uważa Miga.

Adrian Gula nie potrafił zrobić z tych piłkarzy prawdziwego zespołu. Zimę nieco przespano, potem trzeba było naprawiać błędy i mam wrażenie, że w pewnym momencie zespół Jerzego Brzęczka znalazł się w permanentnym niedoczasie. Trochę jak w korporacji, gdy gonią deadline’y nowych zadań, a ty wciąż nie uporałeś się z poprzednimi. I nagle wpadasz w spiralę zaległych zadań, z której trudno się wykopać. Szukano wzmocnień na szybko i kilku klasowych piłkarzy udało się znaleźć, ale potem okazało się, że i Elvis Manu czy Luis Fernandez mają poważne minusy - dodał dziennikarz TVP Sport.

O sytuację Białej Gwiazdy zapytaliśmy też redaktora Szymona Jadczaka, który opisał patologie panujące w klubie za czasów "Miśka" i jego gangu. To głośny reportaż wyemitowany na antenie "Superwizjera" TVN doprowadził do zmian w klubie i sprawił, że organy ścigania zajęły się zorganizowaną grupą przestępczą, w której łapy wpadł klub. Dziennikarz odpowiedział nam, że nie chce komentować sytuacji klubu, dopóki ten nie spadnie z PKO Ekstraklasy. Gdy degradacja stała się faktem, napisał mocno na Twitterze:

Gdzie widzieć zatem nadzieję dla zasłużonej drużyny?

– Wisła dziś nie ma wielkich problemów finansowych. Czy potrzebuje totalnego katharsis? Trzeba wreszcie zatrudnić ludzi, którzy się znają na swojej robocie. Najlepszym przykładem jest dziś Raków Częstochowa, gdzie pracują specjaliści i każdy ma swoją wąską działkę. W Wiśle wszyscy zajmują się wszystkim i znają na wszystkim. I jak to dziś wygląda? Wszyscy widzimy – zauważył Przemysław Langier z Goal.pl.

– To jest trudne pytanie. Czy spadek pomoże Wiśle – tego nie wiem. Właściciele klubu zapewniają, że są gotowi na spadek, ale ja w to nie do końca wierzę. Bo uważam, że wciąż nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka - ocenił Mateusz Miga, dziennikarz TVP Sport. Podobnie uważa drugi z naszych ekspertów. Bez poważnych zmian kryzys Białej Gwiazdy może się tylko pogłębić.

– Nie wiem, na czym można budować optymizm dotyczący kolejnego sezonu. Spadek nie musi oznaczać odrodzenia i szybkiego powrotu do PKO Ekstraklasy. Jeżeli Wisłę w I lidze będą budować ci sami ludzie, to ja nie wiem, na czym można budować optymizm. Jak poradzą sobie w nowych realiach, gdzie jest znacznie niższy budżet i gdzie trzeba wprowadzić zespół do najlepszej dwójki? Nie wydaje mi się, żeby byli w stanie zbudować szybko taki zespół. To może nie wyglądać dobrze, bez pomysłu się nie uda - kończy dziennikarz Goal.pl.

Co na to władze Wisły Kraków? Jakub Błaszczykowski milczy, choć nie tak dawno atakował sędziego i rugał go na oczach całej Polski. Dawid Błaszczykowski milczy. Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński przeprosili fanów, a ten pierwszy nawet przywołał przykład Elona Muska i jego kolejnych prób rozwinięcia projektu SpaceX i rakiety Falcon, która miała zabrać ludzkość w kosmos. Oby wzorem miliardera z USA Królewski i jego ekipa znaleźli sposób na to, by Biała Gwiazda znów rozbłysła i wróciła na swoje miejsce.

Czytaj także: https://natemat.pl/413227,goraco-w-krakowie-po-degradacji-wisly-kibice-czekali-na-zespol-z-policja