Miliony dla polskich zwycięzców Ligi Mistrzów. Ta kwota może was mocno zaskoczyć
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Gdy przed rokiem Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała finał Ligi Mistrzów (3:1 z Itasem Trentino), zarobiła dzięki temu 500 tysięcy euro od europejskiej federacji siatkówki (CEV). Dokładnie taka sama premia czekała w tym roku na triumfatorów, czym pochwaliła się niedawno CEV. Siatkówka nie ma żadnej konkurencji z piłką nożną czy nawet piłką ręczną, gdzie na triumfatora czeka milion euro premii. W futbolu kasa jest wręcz niewyobrażalna.
Dość wspomnieć, że za remis w piłkarskiej Champions League klub zarabia 930 tysięcy euro, a wygrany mecz wyceniany jest na 2,9 miliona euro. Triumfator rozgrywek dostaje premię rzędu 20 milionów euro, plus pieniądze zarobione w kolejnych rundach rozgrywek i środki z puli za prawa do transmisji. Real Madryt lub Liverpool FC zgarną za udział w rozgrywkach ok. 60-70 milionów euro. I jak tu porównać 500 tysięcy premii w rozgrywkach siatkarskich?
Od wielu już lat wiadomo, że w Lidze Mistrzów CEV nie płaci dobrze, a premie dla najlepszych drużyn ledwo starczają na pokrycie wydatków związanych z podróżami (np. do Rosji, gdzie jeszcze do lutego kluby musiały podróżować tysiące kilometrów). Pozostaje prestiż i honor, a także dokładanie do rywalizacji w Europie. Rozgrywki od lat nie mają sponsorów, nie rozwijają się marketingowo, co widać nie tylko po premiach. Władze CEV obiecywały przed laty sporo, ale nic z tych planów nie wyszło.
– Cóż, w Lidze Mistrzów nie gra się dla pieniędzy, tylko dla chwały. Awans do czwórki czy do finału sprawia, że coś zarobimy na naszym udziale w rozgrywkach, ale i tak premię za finał chcemy przeznaczyć dla drużyny i całego sztabu – mówił nam rok temu Sebastian Świderski, wówczas prezes Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle, a przed laty jej siatkarz, a później szkoleniowiec. Dziś prezes PZPS, który osobiście dekorował w niedzielę klubowych mistrzó Starego Kontynentu.
W niedzielnym finale Champions League mistrz Polski zdecydowanie pokonał włoskie Trentino Itas 3:0 (25:22, 25:20, 32:30) w powrórce zeszłorocznego finału. Triumfator zarobił tym samym 500 tysięcy euro, a pokonany połowę tej kwoty. Kędzierzynianie dostali też premie za awans do kolejnych rund LM, uzbierało się tego wszystkiego około 70 tysięcy euro. Łącznie zainkasowali 570 tysięcy euro, czyli około 2 630 000 złotych. Dla klubu, którego budżet to około kilkanaście milionów złotych, to na pewno solidny zastrzyk gotówki.
Kędzierzynianie jako pierwsza polska ekipa od 1978 roku wywalczyli przed rokiem tytuł najlepszych w Europie i jako jedyna wygrali Ligę Mistrzów. W niedzielę po raz pierwszy w historii naszej siatkówki i w ogóle polskiego sportu wygrali Ligę Mistrzów rok po roku i zapisali się w annałach. Przy okazji zgarnęli potrójną koronę: triumf w LM, PlusLidze i Pucharze Polski, co również jest historycznym wyczynem.
Najlepszy w 1978 roku w Pucharze Europy w Bazylei był Płomień Milowice, który również się na triumfe w Europie nie obłowił. Taki już siatkarski los. Siatkarze Grupy Azoty ZAKSA zapewne dostaną solidne premie za puchar od władz klubu, być może dorzucą coś sponsorzy, których na szczęście nie brakuje. Na solidne premie i słowa uznania zapracowali sobie w sposób bezapelacyjny.