Die Antwoord wreszcie zabiera głos. Duet twierdzi, że syn oskarżał ich dla pieniędzy
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Yolandi i Ninja z Die Antwoord mieli stosować przemoc psychiczną i seksualną na swoich przybranych dzieciach
- 20-letni syn, Tokkie opisał swoje traumatyczne doświadczenia w wywiadzie w kwietniu. Już nie jest pod opieką pary, w przeciwieństwie do młodszej siostry
- Die Antwoord wydało długie oświadczenie, w którym odpierają zarzuty i widzą w nich zemstę byłego kamerzysty - Bena Crossmana
Die Antwoord zna w Polsce każdy fan hip-hopu i rave'u. Osobliwy duet z Kapsztadu wylansował takie hity jak m.in. "I Fink U Freeky", "Enter the Ninja" czy "Baby's on Fire". Ostatnia afera może się dość mocno odbić na ich dalszej karierze, bo zarzuty przekazywane przez ich syna Tokkiego są naprawdę poważne.
Od zmuszania do oglądania pornografii, wspólnych kąpieli, przez branie udziału w rytuałach z "czarną magią" i odsączaniem krwi w klinikach, po odurzanie alkoholem i narkotykami. Gabriel 'Tokkie' du Preez jeszcze dwa lata temu żył pod dachem z mamą Yolandi i tatą Ninją, rodzoną siostrą (ma 14 lat) oraz biologiczną córką pary - Sixteen.
Jakby tego było mało, swoje trzy grosze dorzucił też autor wywiadu - Ben Crossman. "Byłem świadkiem, jak [Ninja] rozmawiał z dziećmi, jakby byli już dorosłymi. Pokazywał im pornografię, mówił o narkotyzowaniu się, gangsterskim życiu. Ninja manipulował ich młodymi umysłami" - powiedział w rozmowie z News24.
Twierdził też, że Ninja miał upierać się, by w jednym teledysku wystąpiła półnaga 14-latka, a Yolandi miała pokazywać młodszej siostrze Tokkiego nagrania przemocy, po których dziewczynka ma traumę.
Die Antwoord wydało uświadczenie ws. oskarżeń o molestowanie
Na odpowiedź Die Antwoord przyszło nam czekać miesiąc (wcześniej ich agent wydał krótki komunikat, że się nie zgadzają z oskarżeniami Tokkiego). Ich główną linią obrony jest to, że Ben Crossman się na nich mści po tym, jak wyrzucili go z ekipy. Towarzyszył im jako operator kamery na trasach koncertowych i twierdzą, że był ciągle odurzony.
Od tamtego Ben poświęcił swoje życie na tworzenie kampanii oszczerstw na temat Die Antwoord. Ben spędza całe dnie na tworzeniu sfałszowanych materiałów z Ninją i Yolandi, na których wychodzą na złych ludzi. Następnie wrzuca te filmy do sieci oraz kontynuuje kampanię fake newsów i mowy nienawiści wycelowanej w Die Antwoord i ich rodzinę.
Następnie napisali, że Crossman, który nie ma kontaktu z ich rodzoną córką, poszedł na policję we Francji i zeznał, że nastolatka jest w "śmiertelnym niebezpieczeństwie". Później skontaktował się też w tej samej sprawie z opieką społeczną w RPA.
Uważamy, że Ben starannie zaplanował ten ruch z Adriaanem Bassonem z News24, który w tym samym czasie skontaktował się z opieką społeczną w RPA i karmił ich tą samą fałszywą historią. Adriaan Basson następnie skierował ich uwagę na zniesławiający artykuł, który niedawno napisał i opublikował za pośrednictwem News24. Kiedy opieka społeczna społeczna odwiedziła Ninję, Yolandi i ich córkę Sixteen Jones, odkryli, że jest całkowicie bezpieczna, wszystko gra i nie ma żadnych powodów do obaw.
Ninja i Yolandi uważają też, że ich adoptowany syn Tokkie chce zarobić na aferze
Muzycy z Die Antwoord napisali, że Tokkie jest młodym, 20-letnim mężczyzną, którego wychowywali od dziecka. Kiedy jednak dorósł i wkręcił się w narkotyki, przestali go wspierać finansowo.
Zaraz po tym Ben Crossman skontaktował się z Tokkiem. Zaczął z nim współpracować, by stworzyć kampanię fake newsów o "strasznym życiu" Tokkiego z Die Antwoord i opublikowali to na YouTube. Film, który zrobili Ben i Tokkie, ma podpięte konto na PayPalu, by ludzie mogli przesyłać pieniądze na "naprawienie jego domu". Jednak Ben podzielił pieniądze otrzymywane ze zbiórki. Tokkie dalej używa ich do kupowania narkotyków, a Ben, który jest bezrobotny, żyje z wpłat.
Muzycy podsumowali, że podzielili się tymi informacjami, by wszyscy poznali też drugą stronę medalu. Szykują też nowe kawałki dla "hiperinteligentnych" osób, które potrafią oddzielić prawdziwe życie od kłamstw. Przyznają, że w świecie sław takie sytuacje to normalka, a "haters gonna hate" ("hejtrzy będą dalej hejtować").
Na koniec (już na stronie, bo nie zmieściło się na Instagramie) zamieścili jeszcze krótką notatkę. Piszą, że zabrali Tokkiego z rozbitego domu i robili wszystko, by mu pomóc. "Niestety nie można pomóc komuś, kto nie chce pomocy" - napisali. I apelują do niego, by zgłosił się do profesjonalistów. Nie mają też żalu do hejterów, ale miłość i zrozumienie.