W tym kraju nie możesz sobie radzić i ogarniać, bo będziesz "gorszy". W Polsce każą ci równać w dół

Michał Mańkowski
26 maja 2022, 12:38 • 1 minuta czytania
W szkole od małego mówili, żeby się uczyć, próbować osiągnąć sukces i generalnie sobie radzić jak najlepiej. Dziś wszyscy, którzy tego wtedy posłuchali, są jak frajerzy. Dożyliśmy czasów, w których w Polsce jest to powód do wstydu i wytykania palcami. Tylko dlatego, że chcesz więcej i potrafisz to zrobić. Jestem już zmęczony tą narracją.
Fot. Jakub Kamiński / East News

Powiem Wam szczerze (jak zawsze zresztą), że jeszcze mną wewnętrznie trzęsie, gdy przypomnę sobie ostatnie nagranie z wystąpienia premiera Morawieckiego. Wydawałoby się, że to człowiek naszych czasów, sam osiągnął prywatnie duży zawodowy sukces (prezes dużego banku) na rynku pracy, że wie, jak działa dzisiejszy świat. Tymczasem mam wrażenie, że po wejściu do świata polityki następowała w nim mentalna degradacja. Polityczny cynizm przysłonił wszystko.


I dziś mamy premiera, który zupełnie wprost zachęca młodych Polaków do żebrania u Norwegów w myśl zasady "mam chorom curke", z tym że tutaj powinniśmy pisać "mam hory kraj". Dlaczego? Bo oni są bogaci i mają więcej, więc "muszą dać".

Premiera, który swoimi słowami dzieli Polaków na lepszych i gorszych, stawiając naprzeciw siebie niby wyimaginowanego złego programistę, który zarabia duże pieniądze i ma czelność jeździć na wakacje i dbać o siebie oraz swoją rodzinę, z niby wyimaginowanym dobrym szewcem, patriotą, który pomaga lokalnej społeczności, naprawiając im buty.

Sytuacja jest tym gorsza, że zrobił coś takiego na oficjalnym spotkaniu z młodzieżą. Premier kraju podczas rozmowy z młodymi Polakami plecie takie bzdury i wlewa im do głowy taką wartościującą i dzielącą narrację, która prowadzi do wielu rzeczy, ale na pewno nie do rozwoju: ani kraju, ani ludzi.

To przyzwolenie na oczekiwanie, że "nam się należy" i szczucie na tych, którzy sobie radzą dzięki swojej ciężkiej pracy, bo z niezrozumiałego mi powodu są "gorsi". Jakie wartości i podejście do życia promujemy w ten sposób? To pochwała przeciętności. A może nawet nie tyle pochwała przeciętności, bo w byciu przeciętnym nie ma nic złego, ale krytyka ponadprzeciętności.

Krytycy powiedzą, że dzielę w ten sposób na lepszych i gorszych. Nie, nie ja to robię. Takimi słowami robi to Mateusz Morawiecki i Prawo i Sprawiedliwość. Ja nie patrzę kategoriami "lepszy-gorszy".

Przyzwyczaiłem się już do tego, że w Polsce młodzi, zdrowi, radzący sobie samodzielnie i dobrze nie mają czego od państwa oczekiwać. Teraz nie mają już nawet świętego spokoju. Sporą część z nich Nowy Ład przeorał. Pracują tyle samo, zarabiają mniej. Do tego dochodzi kolejna podwyżka ZUS-u.

Wisienką na torcie są inflacja i stopy procentowe. Te "na szczęście" solidarnie dotyczą wszystkich, ale coś czuję, że premier Morawiecki chciałby, żeby ich dotyczyły bardziej.

Więc żyjemy w czasach, w których mamy takiego zaradnego 30-latka. Niech nawet będzie umownym programistą, choć w ogóle nie o programistów tutaj chodzi.

Od zawsze słyszał, żeby się uczyć. Poszedł na studia, niełatwe. Pracę zaczął jeszcze w trakcie studiowania, zaczepił się w firmie X, gdzie od juniora awansował i układał sobie życie. Wziął kredyt, kupił samochód, stara się korzystać z życia, jeździć na wakacje i dbać o siebie i swoją rodzinę. Pracuje na B2B, bo takie są realia. Nie jest wybitny, po prostu na wszystko zapracował i jakoś sobie radzi.

Czy to tak duże i nietypowe oczekiwania?

Bierze na klatę Nowy Ład, po którym mniej zarabia. Miesięcznie płaci spore podatki. Zaakceptował wyższe składki ZUS, które dziś sięgają już ponad 1700 złotych, ale gdy w praktyce chce dostać się do lekarza, to musi iść prywatnie.

Zagryzł zęby i jak wszyscy żyje z absurdalną inflacją. Płacze, ale płaci te kosmiczne raty kredytów, w których niemal 90 proc. stanowią odsetki i nawet nie zbliża się do spłaty całego kapitału, choć rata skoczyła dwukrotnie. Perspektywy na zmiany znikome.

I taki młody zaradny człowiek słyszy, że jest kimś gorszym, kimś drugiej kategorii i tak naprawdę nie wnosi do kraju tyle, co inni. To gdzie ci ludzie mają szukać motywacji i jak oczekiwać od nich potem patriotyzmu?

PiS upodobał sobie tworzenie takich podziałów i szczucia jednych na drugich. Zmieniają się tylko grupy. Sami się w ten sposób popsujemy. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że młodzi, którzy ich słuchają, swój rozum mają i jeśli będą równać, to w górę.

Czytaj także: https://natemat.pl/265049,dlaczego-politycy-zapominaja-o-mlodych-ludziach-w-wyborczych-obietnicach