"Miłość, śmierć i roboty" wraca do formy. Ułożyliśmy odcinki 3. sezonu od średniaków do perełek
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Serial "Miłość, śmierć i roboty" powrócił w 3. sezonie. Dla niektórych to najlepszy sezon do tej pory
- To 9 krótkich animacji w różnych technikach i gatunkach: od komedii, przez sci-fi, po horrory
- Reżyserami dwóch odcinków są też jego producenci: Tim Miller ("Deadpool", "Terminator: Mroczne przeznaczenie") i David Fincher ("Fight Club", "Siedem")
- Ułożyliśmy listę odcinków nowego sezonu od najgorszego do najlepszego
Serial "Miłość, śmierć i roboty" został zapoczątkowany w 2019 roku, ale jego korzeni możemy doszukiwać się w filmowej antologii "Heavy Metal" z 1981 roku oraz magazynu o tej samej nazwie. Zasada jest podobna: zebrać zdolnych twórców i dać im wolną rękę przy tworzeniu krótkich animacji dla dorosłych.
Ta w ostatnich latach przeżywa renesans i duża w tym zasługa właśnie Netfliksa ("BoJack Horseman", "Police PD", "Big Mouth", "Zmora Wilka", "Castlevania"), ale i "Ricka i Mortiego" od Adult Swim. Seria produkowana przez Davida Finchera i Tima Millera dokłada do tego sporą cegiełkę.
Miłość, śmierć i roboty – 3. sezon. Lista odcinków od najgorszego do najlepszego
Tak naprawdę każdy odcinek trzeciego sezonu "Miłość, śmierć i roboty" był wspaniały – jeśli nawet nie fabularnie, to przynajmniej nadrabiał animacją. Są jednak perełki, które obie te rzeczy łączyły na najwyższym poziomie. Wśród nich są rzeczy wyreżyserowane przez wspomnianych producentów, ale pierwsze miejsce mogło należeć tylko do jednej krótkometrażówki, która mocno ryje beret. Uwaga: mogą pojawić się delikatne spoilery. Uwaga druga: to subiektywna lista, więc naturalnie możecie się z nią nie zgadzać.
9. Pogrzebani w podziemnych korytarzach
Technologicznie "Pogrzebani w podziemnych korytarzach" to miazga - przy niektórych ujęciach podchodziłem do telewizora, by sprawdzić, czy to aby na pewno CGI, czy prawdziwi aktorzy i scenografia. Niestety sama strona wizualna i wyświechtane odwołania do Lovecrafta to za mało, by mnie kupić. Choć przy zakończeniu faktycznie każdy zrobi wielkie oczy.
8. Puls własny maszyny
"Puls własny maszyny" zabiera nas na księżyc Jowisza, Io, gdzie śledzimy niespieszną, momentami psychodeliczną opowieść o astronautce z dobrym zwrotem akcji na koniec. Wyjątkowo podobała mi się animacja w technice cel-shading (2D nakładane na trójwymiarowe modele). Zwykle wygląda to drętwo. Tutaj wypadła znakomicie i pasowała do dosłownie poetyckiego wymiaru odcinka. Mnie osobiście nie porwał, bo gdzieś już kiedyś czytałem o gadającej planecie i niczym mnie nie zaskoczył.
7. Trzy roboty: drogi ucieczki
Niech w końcu te trzy roboty dostaną swój własny serial (to sequel historii z pierwszego sezonu), bo się ewidentnie tutaj marnują. Zwiedzanie przez nich świata, po jego końcu (przynajmniej dla ludzi), oraz odkrywanie głupot gatunku homo sapiens, jest równie zabawne, co mądre i bolesne. Ma także ogromny potencjał na coś więcej, ale mogę się też mylić.
6. Kill Team Kill
Jedyna "etiuda" animowana w klasyczny, dwuwymiarowy sposób. Równie oldschoolowa jest też fabuła: grupka maczo-komadosów walczy z misiem-terminatorem. Jest bezwstydna jatka, suche żarty i podkręcająca tempo muza. Bardzo doceniam te wszystkie starania, bo rzadko oglądamy animacje bez żadnych hamulców w kwestii ekranowej rozpierduchy. Zabrakło mi niestety jakiejś przewrotnej pointy, która charakteryzuje wszystkie dobre krótkometrażówki.
5. Noc mini-trupów
Najbardziej urocza i najbardziej pocieszna ze wszystkich shortów w tym sezonie. Tytuł mówi wszystko, ale takiej formy apokalipsy z małymi zombie, ludzikami mówiącymi piszczącym głosem i przesłodkim finałem jeszcze nie widzieliście. A to wszystko w pracochłonnej i efektownej animacji poklatkowej. Cudo!
4. Szczury Masona
Prosta, krwawa i wzruszająca historia dziejąca się gdzieś w Szkocji. Poznajemy w niej rolnika chcącego się pozbyć plagi szczurów. Nie zawaha się użyć do tego celu nawet robo-skorpiona z minigunem. To jedna z najbrutalniejszych krótkometrażówek w tym zestawieniu, ale i z najbardziej ujmującym finałem. Ma niezwykle aktualne, antywojenne przesłanie.
3. Rój
Uwielbiam takie transhumanistyczne opowieści, w której poznajemy rasy obcych, u których inteligencja jest inna niż sposób, w jaki my ją postrzegamy. "Rój" przedstawia genialny koncept kosmicznego, międzygatunkowego "ula", który jest samowystarczalny od milionów lat, ale ludzie oczywiście chcą wykorzystać do swoich niecnych celów. Jednak, jak to się mówi, "życie znajdzie sposób". Aż szkoda, że to tylko krótki epizod, a nie cały film. Może jednak jego reżyser Tim Miller rozwinie go jeszcze, bo ta historia po prostu musi mieć dalszy ciąg.
2. Niekomfortowa podróż
David Fincher dopiero w trzecim sezonie zebrał się w sobie i wyreżyserował jedną z krótkometrażówek. I jeżeli poświęca swój czas na to, a nie kręcenie kontynuacji "Mindhuntera", to mu... wybaczam. Mroczna i wciągająca opowieść, która nie ma nic wspólnego z miłością i robotami (dodatkowo dzieje się na statku, jednak nie kosmicznym), ale ze śmiercią już tak. I chyba najbardziej zwarta we wszystkich – od razu czuć w tym rękę mistrza.
1. Jibaro
Historia roztańczonej syreny (rusałki?) i głuchego rycerza z pewnością wryje się w pamięć każdego widza. Hipnotyczna, oniryczna, totalnie szalona w swojej formie (jeszcze nigdy nie widziałem, by ktoś tak dobrze zobrazował najbardziej chore sny), która zresztą przenika się z fabułą. Dawno nie miałem tak zmieszanych uczuć nieprzyjemnego niepokoju przy równoczesnej fascynacji tym, co widzę. Zupełnie odstaje od reszty pod względem wykonania i narracji, a każdy zinterpretuje ją na swój sposób. Arcydzieło animacji pod każdym względem.
Czytaj także: https://natemat.pl/385067,arcane-to-arcydzielo-wsrod-animacji-nie-musiz-grac-w-league-of-legends