Tragedia przed finałem Ligi Mistrzów była blisko, cudem uniknięto ofiar. Rusza śledztwo
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Opóźnienie finałowego meczu Ligi Mistrzów i wielkie problemy z zaprowadzeniem porządku na trybunach i terenie wokół Stade de France odbiły się szerokim echem na całym świecie. Francuzi nie poradzili sobie z tłumem angielskich fanów, ujawnili skalę nieprawidłowości w związku z organizacją meczu i fałszowaniem biletów na masową skalę. Sprawą zajął się rząd, który stawia sobie za punkt honoru wyjaśnienie sprawy. Swoją komisję powołała też UEFA.
Jeszcze w sobotni wieczór UEFA wydała specjalne oświadczenie, tłumacząc opóźnienie finału Ligi Mistrzów zachowaniem fanów i próbami nielegalnego przedostania się na Stade de France przez część kibiców. Fałszerstwo biletów miało się odbyć na wielką skalę, a przed stadionem ustawiły się tłumy Anglików, oczekujących na mecz. Jak przekazały media na Wyspach, nie dostało się na mecz około 2700 kibiców, którzy mieli prawdziwe wejściówki.
Ile było fałszywych? Mówi się nawet o 30-40 tysiącach podrobionych biletów, które zablokowały bramki i kołowrotki na Stade de France. Zdaniem części kibiców wokół obiektu grasowały grupy francuskich rabusiów, które atakowały kibiców. Chaos panował przed, w trakcie i też po meczu. O tym, że we Francji mają problem z zabezpieczeniem widowisk piłkarskich przekonaliśmy się w niedzielę, gdy w Saint-Etienne doszło do inwazji kibiców na murawę Stade Geoffroy Guichard.
Teraz zareagować postanowiły miejscowe władze, które prowadzą śledztwo po finale Champions League. Francuski minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin, prefekt paryskiej policji Didier Lallement i władze lokalne spotkały się z przedstawicielami ministerstwa sportu w Paryżu. Rozpoczęła się w ten sposób dyskusja o bezpieczeństwie fanów podczas imprez sportowych, która ma dla organizatorów igrzysk olimpijskich w 2024 roku ogromne znaczenie.
Francuzi oceniają, że winne zamieszania przed finałem Ligi Mistrzów są masowe fałszerstwa biletów. Kto jednak dopuścił się tego procederu na tak gigantyczną skalę?
"Jesteśmy bardzo rozczarowani sposobem, w jaki zostali potraktowani nasi kibice. Zasługują, aby dowiedzieć się, co się stało w Paryżu" - odpowiada rzecznik premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona i wzywa francuskie władze do tablicy. W ten sposób dyskusja na temat finału LM weszła na wyższy poziom.
Francuzi upierają się, że to Anglicy ponoszą odpowiedzialność, bo chcieli oszukać organizatorów. – Przypominam, że trener Liverpoolu kilka dni temu – i to jest publiczne – wezwał kibiców do przyjazdu do Francji nawet bez biletu – zaznaczył minister Gerald Darmanin.
Obie strony twardą obstają przy swoim, choć media we Francji nie wspierają własnych władz i krytykują organizację finału. Tak postąpił na przykład dziennik "Le Monde". Na niekorzyść Francuzów świadczą też ekscesy podczas meczu barażowego w Saint-Etienne.
Tymczasem UEFA ogłosiła w poniedziałek, że portugalski polityk Tiago Brandao Rodrigues poprowadzi niezależne śledztwo ws. finału Ligi Mistrzów i że wkrótce ujrzy światło dzienne jego raport. UEFA chce "przeanalizować podejmowanie decyzji, odpowiedzialność i zachowanie wszystkich podmiotów biorących udział w finale Ligi Mistrzów". Zapewne wtedy dowiemy się, co i w jaki sposób zostało wykonane źle. Bo o tym, że organizacja meczu była fatalna, nie trzeba nikogo przekonywać.
Francuska minister sportu Amelie Oudea-Castera wyznała, że "bardzo żałuje" całego zamieszania i chce zwrócić pieniądze wydane na bilety wszystkim angielskim kibicom, którzy mieli ważne bilety, ale nie dostali się na trybuny Stade de France. Paryska policja twierdzi, że gdyby nie jej interwencja, mogło dojść pod stadionem do tragedii i byłby ofiary śmiertelne. Sęk w tym, że wielu fanów oskarżyło ją o brutalne działania i gazowanie niewinnych fanów. O takie działanie oskarżyła Francuzów m.in. burmistrz Liverpoolu Joanne Anderson.
Okazuje się, że w sobotę było blisko tragedii podobnych do Heysel (1985 rok, 39 ofiar śmiertelnych) czy Hillsborough (1989 rok), która kosztowała życie 97 osób znajdujących się na stadionie. Czy Francuzi poradzą sobie w 2023 roku z organizacją MŚ w rugby, a w roku 2024 z igrzyskami olimpijskimi? Obawy nie są bezpodstawne.
- Nie martwię się o to. Wyciągniemy absolutnie wszelkie możliwe wnioski z tego, co wydarzyło się w sobotni wieczór - zapewnia minister sportu Amelie Oudea-Castera. Oby jej słowa okazały się prawdziwe.
Czytaj także: https://natemat.pl/415894,skandal-przed-finalem-ligi-mistrzow-rosjanie-wysmiewaja-uefa