Protesty przeciwko drożyźnie? TVP wmawia biednym Polakom, że jest ok, bo w Niemczech mają gorzej

Katarzyna Zuchowicz
06 czerwca 2022, 19:03 • 1 minuta czytania
Kierowcy z Bielska-Białej przełamali pewien bezwład społeczny i szybko zwrócili na siebie uwagę. Dawno o żadnej akcji nie było tak głośno, jak o ich samochodach, które zablokowały stację Orlenu w proteście przeciwko drakońskim cenom paliwa. Czy ktoś wcześniej słyszał o podobnym proteście w Polsce, gdy ceny wszystkiego szaleją? Raczej nie. A jak jest w innych krajach?

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Kilkanaście samochodów nagle się zepsuło i zablokowało drogę na stację Orlen w Bielsku-Białej. Podnieśli maski, patrzyli, co się dzieje. I tak przez godzinę. Samochody naprawiły się dopiero, gdy przyjechała policja. Szybko się rozjechały, ale ślad ich akcji został w internecie.

"Bardzo cenna inicjatywa obywatelska" – reagowali niektórzy z uznaniem, choć złorzeczących na zablokowanie stacji też nie brakowało. Akcja została też zauważona za granicą.

Ten niewielki i krótki protest mógł dać jednak do myślenia. Bo tak naprawdę był chyba pierwszym w Polsce przeciwko wysokim cenom w ogóle. W mikro skali, ale jednak.

Jak jest w innych krajach?

W Niemczech protesty i blokady autostrad zaczęły się już w marcu. Największy miał miejsce w Kolonii, wzięło w nim udział ok. 500 ciężarówek i było o nim głośno również w Polsce. Kolejne wybuchły w maju.

Protesty były też we Francji.

Ale znacznie bardziej niż w Europie społeczne niezadowolenie od tygodni widać na innych kontynentach. Wszędzie pod tym samym hasłem: drożyzna.

W Argentynie, gdzie ceny są najwyższe od 20 lat, w połowie maja na ulice wyszło 100 tys. ludzi. O Sri Lance, gdzie doszło do protestów i rezygnacji premiera, nie trzeba nawet wspominać, bo nawet polski MSZ odradzał wizyty w tym kraju.

Czytaj także: Kryzys humanitarny niszczy turystyczny raj. Jeśli planowaliście tam wakacje, lepiej się wstrzymać

"Rosnące ceny podstawowych artykułów spożywczych podsycają protesty od Indonezji po Iran" – podsumował Reuters, wymieniając wszystkie kraje, w których ostatnio doszło do protestów głównie z powodu cen żywności. Wśród nich m.in. Chile, Liban, Kenia, Peru, Tunezja, ale także Cypr i Grecja. Oraz Iran, gdzie gorąco jest od tygodni, a ostatnio na ulice wyszli emeryci, którzy protestowali przeciwko wysokim kosztom życia.

Ale są też protesty przeciwko cenom paliw. Tak swoje niezadowolenie manifestowali kierowcy w Pakistanie, gdy to rząd podniósł ceny.

U nas też od miesięcy wszystko drożeje, codziennie pomstujemy na coraz wyższe ceny wszystkiego, a ostatnio szczególnie paliwa. Narzekamy, wściekamy się, boimy się, co będzie. I tyle.

Dlaczego w Polsce nie ma protestów

– Sytuacja jednostronnej przemocy wszystkich firm, które dystrybuują energię, ich siła nad poszczególnym kierowcą jest tak wielka, że nam nawet do głowy nie przychodzi, że możemy z takim mocarzem cokolwiek wynegocjować. Kierowcy są u nas jednostkami indywidualnymi, każdy z nas jeździ swoim autem i tyle. Jeździmy obok siebie, ale nie ma żadnej więzi społecznej między nami. Natomiast w azjatyckich społecznościach jest znacznie większy kolektywizm życia i myślenia. Łatwiej mogą się umówić, że np. cała dzielnica będzie protestować i żądać zmiany – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z UJ.

To samo można odnieść do innych kwestii, ostatnio wydaje się, jakby Polakom wszystko już spowszedniało, zobojętniało.

– Co uspokaja sytuację? Dziennikarze na usługach rządu, którzy opowiadają, jak nam jest dobrze, a innym źle. A to działa na ludzi. Że owszem, są podwyżki, mieszkania drożeją, ale ogólnie rząd robi wszystko, co się da, a jeszcze dodaje coś ekstra, np. 14. emeryturę. Czyli mówi: patrzcie, ile dobrego dla was robimy. I to się powtarza w mediach, uspokajanie ludzi. Do tego jest jeszcze cień wojny, który bardzo pacyfikuje rewolucyjne nastroje społeczne – mówi.

Jednak oprócz uspokajania jest też wkurzenie. – Wszyscy widzimy, że dłużej już tak nie da rady. Ale zaraz pojawią się porównania: "Na zachodzie jest drożej, czego krzyczycie. Przecież tam płacą znacznie więcej niż my". Ale nie dodają, że tam zarabiają ileś razy więcej niż my. Taka jest manipulacja. Skuteczna ze względu na uspokojenie, bo porównując bezpośrednio nasze ceny, rzeczywiście są one trochę niższe niż np. w Niemczech. To ludzi uspokaja, ale napięcie narasta, bo coraz trudniej jest zmieścić się w standardowym budżecie – podsumowuje prof. Nęcki.

Wystarczy posłuchać wypowiedzi niektórych wyborców PiS, żeby znaleźć potwierdzenie, jak usprawiedliwiają rząd.

– A gdzie nie ma drogo? Za granicą nie jest drogo? A za Tuska nie drożało? – mówiła w reporterowi Super Expressu starsza kobieta, jakby posługiwała się propagandą TVP.

I z pewnością wielu Polaków uważa podobnie.

Czytaj także: https://natemat.pl/410281,dziennikarz-pytal-na-wsi-o-tuska-i-PiS-tvp-info-i-prawica-maja-bohaterke