Mielno odpowiada na "paragony grozy". "Media kreują własną rzeczywistość"

Alicja Skiba
07 czerwca 2022, 16:09 • 1 minuta czytania
Nadchodzą wakacje, kurorty morskie szykują się na turystów, a turyści portfele na urlopy w dobie galopującej inflacji. Po raz kolejny w Internecie publikowane są zdjęcia tzw. "paragonów grozy", ujawniających astronomiczne ceny - na przykład za rybę z frytkami. Mielno ponownie ruszyło z kampanią dezinformacyjną #OdkłamujemyBałtyk. "Media kreują własną rzeczywistość" – uważa nadmorska gmina.
Mielno walczy ze zdjęciami "paragonów grozy". Po raz kolejny rusza kampania #OdkłamujemyBałtyk Fot.: PIOTR KAMIONKA/REPORTER/ East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Ile kosztują wakacje nad polskim morzem w 2022 roku?

Gmina Mielno od dwóch tygodni ponownie prowadzi akcję #OdkłamujemyBałtyk, w której udowadnia, że urlop nad morzem wcale nie jest tak drogą imprezą, jak pokazują "paragony grozy". Na profilu niemal codziennie publikowane są nagłówki artykułów, w których ujawniane są astronomiczne ceny za wakacje, szczególnie za jedzenie.

Przedstawiciele Mielna zapewniają, że nieprawdziwe jest stwierdzenie, iż drożyzna wróciła jeszcze przed sezonem, a kolejne tygodnie będą jeszcze gorsze.

"Jak co roku media kreują własną rzeczywistość, a my znów staramy się to obnażyć. (...) Cieszymy się, że w ciągu roku przyjeżdża do nas prawie 2 miliony... krezusów i bogaczy. Aha, no i pamiętajcie, żeby po powrocie z Gminy Mielno pochwalić się wśród rodziny i znajomych, że należycie do grona najbogatszych w tym kraju... bo Was stać na przyjazd nad morze" - twierdzi Gmina Mielno.

Niektórzy internauci nie zgadzają się. "Mnie jako nauczyciela z pensją na poziomie płacy minimalnej już nie stać na smażoną rybę w Unieściu. Spać zawsze mogę na dziko w namiocie na plaży, ale straż gminna mnie przegoni" - stwierdził jeden z nich. W maju portal WP informował, że ceny jedzenia i noclegów w kurortach są bardzo wysokie jeszcze przed sezonem i nie odpowiadają ich rzeczywistej jakości. "Rybę podali mrożoną, choć tuż obok były jeszcze wilgotne kutry. Polecili halibuta, choć ten nawet nie występuje w Bałtyku. O cenach rozmawiać specjalnie nie chcieli, choć przyznali, że w sezonie będzie drożej" - przekonywał reporter.

Jako dowód przedstawił zdjęcie ryby z frytkami z zestawem surówek, czyli "klasyki nadmorskiej kuchni". Danie kosztowało 57 zł.

Władze Mielna o cenach w barach i restauracjach nad morzem

Zdaniem włodarzy Mielna, "paragony grozy" to akcja, w której może chodzić o "przekierowanie turystów za granicę". "Nasza gmina współpracuje z przedsiębiorcami, mieszkańcami i organizacjami turystycznymi. Dostajemy od nich sugestie, że w tym wszystkim chodzić może o przekierowanie ruchu turystycznego na wyjazdy zagraniczne lub w rejony górskie" — powiedziała Onetowi Mirosława Diwyk-Koza z Gminy Mielno.

Rzeczniczka zaznaczyła, że nie można "popadać w skrajności". "Ceny zależą od potrawy, poziomu lokalu i wielu innych czynników. W Mielnie można zjeść drogi obiad, ale można także znaleźć posiłek za 10-12 zł. Wszystko zależy od miejsca, jego lokalizacji i standardu — dodała w rozmowie z Onetem.

Nawet 10 tys. za pobyt w hotelu nad morzem dla czteroosobowej rodziny

Redakcja naTemat.pl również postanowiła przyjrzeć się sprawie. Wystarczy spojrzeć na Booking.com: rodzina z dwójką dzieci, które nie są już maluchami, w hotelu z basenem i innymi atrakcjami nad Bałtykiem w Polsce zapłaci 6, 7, a nawet 10 tys. zł za tygodniowy pobyt.

Z kolei apartament rodzinny w hotelu w Świnoujściu, przy plaży, ze śniadaniem, z jednym podwójnym łóżkiem i rozkładaną sofą, wyświetlił się w promocyjnej cenie – zamiast 11,3 tys. dziś kosztuje 10,1 tys. zł. A po chwili we Władysławowie – także w promocji, za 16,8 tys. zł. Właściciele pensjonatów potwierdzali w rozmowach z naTemat, że ceny są bardzo wysokie.

"Jest bardzo drogo i nie ma zainteresowania rezerwacjami. Dwa, trzy lata temu, nawet rok temu, było ogromne zainteresowanie. Widać było, że ludzie chcieli wyjechać i nie liczyli pieniędzy. Ale teraz jest wojna i drożyzna i niestety wszyscy przekładają to na normalne życie. Ci, których nie stać, muszą zrezygnować z wyjazdów" – wyznała Mirosława Sosnowska, która w Łebie prowadzi pensjonat Willa Ewa.

"W tym roku rezerwacja idzie bardzo ostrożnie. Z tytułu wojny, niepewności, inflacji, nikt nie wie, czy będzie go stać na wyjazd, czy nie. Dlatego ludzie nie rezerwują noclegów, zostawiają to na ostatnią chwilę. Praktycznie wyjeżdżają ludzie bardzo bogaci, np. na weekendy" - dodała.

Czytaj także: https://natemat.pl/417421,wakacje-nad-polskim-morzem-jak-jest-drogo-pytamy-jaki-moze-byc-ten-sezon