Winona wróży jej karierę na miarę Meryl Streep. "Stranger Things 4" należało do Sadie Sink

Maja Mikołajczyk
02 lipca 2022, 20:22 • 1 minuta czytania
Charyzmatyczny rudzielec podbił serca widzów swoim uśmiechem już w drugim sezonie "Stranger Things". W czwartej odsłonie przebojowej produkcji Netfliksa Sadie Sink udowadnia jednak, że jest nie tylko sympatyczną buźką, ale też doskonałą aktorką dramatyczną. Winona Ryder wróży jej nawet karierę na miarę Meryl Streep.
Sadie Sink (Max Mayfield) to gwiazda "Stranger Things 4". Fot. kadr z serialu "Stranger Things"

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Sadie Sink – od Broadwayu do Netfliksa

Urodzona w 2002 roku w Teksasie Sadie Sink o aktorstwie zaczęła marzyć pod wpływem ikonicznej produkcji Disney Channel, czyli "High School Musical". Jej matka, wysłuchując jej obsesyjnych opowieści o Troyu i Gabrielli, wysłała rezolutną siedmiolatkę razem z bratem do teatru w Houston na lekcje aktorstwa.

"Aktorstwo zawsze było moją pasją. To była w zupełności moja decyzja, by się nim zająć. Jedną z rzeczy, którą uwielbiam w dzieciakach ze 'Stranger Things', to to, że wszyscy sami wybraliśmy aktorstwo. Wszyscy weszliśmy do tego biznesu niezależnie przy wsparciu naszych rodzin i dzięki naszym chęciom i pasji odnieśliśmy sukces – mówiła Sink w wywiadzie udzielonym magazynowi "Vogue".

Sadie już w wieku dziesięciu lat zadebiutowała w musicalu "Annie" na deskach Broadwayu, w którym wcieliła się tytułową rolę. Trzy lata później powróciła na najsłynniejszą teatralną scenę na świecie, by zagrać młodą królową Elżbietę II w "Audiencji" u boku Helen Mirren.

Sink zagrała również epizody w kilku serialach, w "Drodze mistrza" wystąpiła u boku Lieva Schreibera ("Spotlight"), a podczas pracy na planie "Szklanego zamku" zaprzyjaźniła się z Woodym Harrelsonem.

Światu Sadie na dobre dała się jednak poznać dopiero w 2017 roku, kiedy bracia Duffer przedstawili widzom "Stranger Things" Max Mayfield – sympatyczną chłopczycę o niewyparzonym języku, która szybko dołączyła do paczki z Hawkins i zawróciła w głowie Lucasowi.

Jak tylko Sink pojawia się na ekranie, od razu przykuwa uwagę, więc szybko stała się ulubienicą widzów. Wielu z nich cierpiało razem z nią, gdy w trzecim sezonie serialu "Mad Max" (tak prześmiewczo nazywali ją jej rówieśnicy) musiała patrzeć, jak jej brat ginie w wyjątkowo tragicznych okolicznościach. To tło było jednak twórcom potrzebne, by pokazać, na co naprawdę stać pochodzącą z Teksasu aktorkę.

Ucieczka w rytmie Kate Bush

W czwartym sezonie "Stranger Things" Max nie jest już tą roześmianą nastolatką, która zabierała El na szalone przebieranki i nabijała się z chłopaków, a przygniecioną traumą i wyrzutami sumienia młodą kobietą.

Przeżywane przez bohaterkę Sink emocje są widoczne w każdym grymasie i ruchu jej ciała, co wymaga niezwykłej aktorskiej samoświadomości i talentu. Szczyt swoich umiejętności Sadie bez wątpienia pokazała jednak w finale czwartego odcinka pt. "Dear Billy".

Na magię tej sceny z pewnością złożyło się kilka elementów: hipnotyzująca piosenka Kate Bush, doskonała reżyseria oraz kreatywny montaż, jednak to wszystko byłoby na nic, gdyby nie rozdzierające młodą twarz Sink przerażenie i desperacka chęć życia za wszelką ceną.

Ta sekwencja nie tylko jest natychmiastowym klasykiem za sprawą realizacyjnej perfekcji, ale też wywołuje silne i autentyczne emocje. Wielu widzów w komentarzach na YouTube pod piosenką "Running Up That Hill" opisuje, z jakimi własnymi doświadczeniami skojarzyła im się scena i jak silne uczucia w nich wywołała. Tak właśnie działa prawdziwe kino.

W finale czwartego sezonu nie brakuje emocjonalnych scen z udziałem Sadie, które jej fani będą musieli oglądać przez palce, jednak żadna z nich nie była w stanie przebić finału "Dear Billy".

Winona Ryder: To nowa Meryl Streep

Nie tylko widzowie doceniają talent Sink (szczególnie w zestawieniu z dość blado wypadającą na jej tle Millie Bobby Brown), ale również współpracująca z nią na planie ekipa filmowa.

Winona Ryder (serialowa Joyce Byers) w wywiadzie z E! News skomplementowała ją takimi słowami, o jakich marzy chyba każda młoda aktorka. – Sadie jest jak Liv Ullmann – powiedziała Ryder, porównując 20-latkę z ikoną szwedzkiego kina i muzą Ingmara Bergmana. – Będzie jak Meryl Streep – dodała.

Jej talent jest też dostrzegany przez innych reżyserów. Sadie zagrała w filmie Netfliksa "Ulica Strachu - część 2: 1978" w reżyserii Leigh Janiak (prywatnie żony Rossa Duffera), a zgodnie z doniesieniami zagranicznych mediów, Darren Aronofsky zaangażował ją do swojego najnowszego projektu "The Whale".

Sama Sink o swojej aktorskiej drodze mówi tak:

Uwielbiam opowiadać historie i stawać się na chwilę kimś innym. To dla mnie świetna zabawa. Czasami bywa wymagająca, ale kocham to, jak codziennie uczę się na planie nowych rzeczy. Widzę, jak rozwijam się jako aktorka z każdym projektem, nad którym pracuję. Sadie SinkWywiad udzielony magazynowi "Vogue"

Ten progres widać gołym okiem. Widzowie uważają, że to będzie skandal, jeśli Sink za swój występ w czwartym sezonie "Stranger Things" nie dostanie Emmy. Trudno się z nimi nie zgodzić.

Może Cię zainteresować również: