Prawie skończyłem na lawecie, ale ten SUV ma też zalety. Przejechałem CHIŃSKIM elektrykiem cały kraj

Piotr Rodzik
07 lipca 2022, 11:14 • 1 minuta czytania
Skywell ET5. Mówi wam to coś? Jeśli nic, to… w sumie żadne zaskoczenie, bo ja sam jeszcze kilka miesięcy temu nie miałem świadomości o istnieniu takiej marki. A jednak znalazł się importer i w ten sposób każdy z nas może sobie kupić dużego i wygodnego elektrycznego SUV-a prosto z Chin. Brzmi egzotycznie? Tak – i Skywell ET5 momentami jest bardzo egzotyczny. Sprawdziłem, czy stanowi więc alternatywę dla zachodnich konstrukcji. Chociaż zaczęło się od falstartu i otarłem się o... lawetę.
Skywell ET5 – to pierwszy taki SUV w Polsce. Fot. naTemat.pl

Tytułem wstępu – jak to się w ogóle stało, że przypadł mi do testu SUV prosto z Państwa Środka? Cóż, generalnie Chiny elektromobilnością stoją. W całym kraju jest ponad stu producentów takich aut. A że elektromobilność generalnie wywraca motoryzacyjne trendy, lepszej okazji, żeby wejść na skostniały europejski rynek, pewnie już nie będzie.


Skywell ET5 – co to jest?

I tak oto do Polski trafił Skywell ET5, którym zrobiłem grubo ponad tysiąc kilometrów, Polska wzdłuż i wszerz jakby nie patrzeć. Mogę więc od razu już napisac, że to auto jeździ, to żadna wydmuszka jak słynny milion polskich elektryków. Inna sprawa, że pierwszego dnia testu prawie musiałem skorzystać z pomocy lawety – o tym później.

Ale, ale – co wiemy o producencie? Najlepiej będzie chyba, jak wkleję tu fragment oficjalnej informacji prasowej:

Jakby nie patrzeć – nie ma tu mowy o tradycji rodem z BMW czy Mercedesa, ale nie jest to też jakaś firma krzak. W każdym razie – czy są w Chinach bardziej interesujący producenci aut elektrycznych? Tak, są. Ale czy są gorsi? Też są.

Ale dobrze, przejdźmy już do auta.

Wygląd

Generalnie Skywell ET5 robi pierwsze wrażenie dość… ambiwalentne. Z jednej strony – to naprawdę duże i ładne auto, pełnowymiarowy SUV o długości 4,7 metra. Jak to w elektrykach imponuje rozstaw osi, który wynosi aż 2,8 metra. W środku jest po prostu MNÓSTWO miejsca, a do tego podłoga jest całkowicie płaska. To wielki atut.

Silnik elektryczny (tylko jeden, auto jest napędzane wyłącznie na przód) generuje 204 konie mechaniczne i 320 Nm. Przyspieszenie do 100 km/h jest bez szału (nieco poniżej dziesięciu sekund), ale jak to w przypadku "elektryków" gwoździem programu jest natychmiastowo dostępny moment obrotowy.

Przyspieszanie tym autem do prędkości "miejskich" jest bardzo sprawne, a wyprzedzanie w trasie do prościzna. Moment obrotowy robi swoje. Generalnie subiektywnie auto wydaje się szybsze niż jest.

Do tego dochodzi rozsądna bateria o pojemności 72 kWh, która według WLTP pozwala przejechać w cyklu miejskim do 456 kilometrów. Szczerze? W mieście naprawdę się da – ale o zasięgu później.

Czar mimo wszystko pryska w środku – i to nawet pomimo olbrzymiego wnętrza. Śmierdzące dywaniki rodem z AliExpress z dziwacznej pikowanej skóry (?), które są nawet w bagażniku, można oczywiście wymienić na coś normalnego. Sporo rzeczy tutaj jednak irytuje. Przede wszystkim Skywell ET5 w środku wygląda jak zlepek elementów podpatrzonych u innych producentów.

Ale poważnie. Duży ekran centralny pomimo brzydkiego menu głównego "już w opcjach" wygląda jak rodem z Tesli (tylko nie jest tak zaawansowany). Do tego drewniana listwa na kokpicie, to też bardzo teslowe:

Głośniki? Jak w Mercedesie (tylko z wyglądu, bo grają bardzo przeciętnie):

Pokrętło do zmiany biegów? Wyjęte prosto z Forda. To może panel z guzikami pod ekranem? Tak, wygląd jak w Mercedesach sprzed kilku lat:

Przeciętnemu kierowcy może nie zrobi to różnicy. Mnie to w sumie bardziej bawiło, niż irytowało. Trudno jednak mówić tu o jakimś designie. To bardziej zlepek przypadkowych elementów. Na szczęście wszystko sprawia wrażenie dobrze wykonanego i odpowiednio spasowanego.

Wspomniany wyżej ekran multimedialny to niestety porażka. Zanim się na nim wyżyję: muszę jeszcze odnotować, że egzemplarz, którym jeździłem, to wersja przedprodukcyjna i wiele rzeczy w autach, które do polskich klientów mają finalnie trafić, jeszcze ma się zmienić. Niemniej jednak w samochodzie, którym jeździłem, nie było obsługi w języku polskim. Apple CarPlay albo Android Auto? Nie ma (choć niby ma być).

Do tego system nie ma też… własnej nawigacji. Zostaje więc przedpotopowa metoda z nawigacją na ekranie telefonu. Dźwięk wydobywający się z głośników jest z kolei... no po prostu zły i nie pomaga tutaj osiem głośników.

Z kolei zestaw głośnomówiący jest po prostu nieużywalny. Do kogo nie dzwoniłem, każdy słyszał tylko pogłos. Więc w Skywellu ET5 albo nie porozmawiacie, albo będzie mandat za telefon w ręku (i oby nic gorszego). Albo coś się zmieni w wersji produkcyjnej. Oby.

Skywell ET5 – jak jeździ?

Lepiej jest po włączeniu silnika. Sama jazda może nie zachwyca, bo Skywell ET5 jest sztywno zestrojony i mocno wpada w dziury, a jednocześnie układ kierowniczy nie jest zbyt precyzyjny, ale to nie jest problem, bo to po prostu auto do jazdy z punktu A do punktu B.

Uwagę zwracają świetnie działające systemy bezpieczeństwa oraz asystenci bezpieczeństwa. Choćby autopilot – dawno nie jechałem autem, które tak precyzyjnie trzyma się własnego pasa ruchu. Adaptacyjny tempomat również działa świetnie i ma funkcję jazdy w korku. Sam się zatrzymuje, sam rusza.

Cieniem kładzie się na tym tylko kamera cofania. Obraz z niej – choć bardzo wyraźny – nie jest… płynny. Jakby to było tylko kilkanaście klatek na sekundę, a ludzkie oko dla płynności potrzebuje przecież więcej. Czy to problem? Tak, jeśli parkujecie na żyletki i opieracie się na obrazie z kamery. Zupełnie możliwa jest sytuacja, w której uderzacie w zderzak innego auta, bo akurat trafiliście na moment "zwiechy" kamerki.

Zastanawiająca jest dla mnie kwestia zasięgu Skywella ET5. Samochód ma baterię o dość standardowej w tym segmencie pojemności 72 kW, a do tego wyposażony jest w system automatycznej kontroli temperatury baterii, co ma na celu utrzymaniu jej w optymalnych warunkach. ET5 obsługuje też szybkie ładowanie z mocą do 100 kW. W optymalnych warunkach auto można naładować od 20 do 80 proc. w 30 minut. 

Chociaż mógłby się ładować i wolniej, ponieważ fotel kierowcy ma wysuwany podnóżek i można rozłożyć go do stanu prawdziwej leżanki. Serio, w Skywellu śpi się… świetnie.

Ale to tylko dygresja, a wracając do zasięgu. Według NEDC to nawet 520 kilometrów, a w cyklu miejskim WLTP to 456 kilometrów. I szczerze? Da się to zrobić w mieście. Skywell pochłania zaskakująco mało energii w ruchu miejskim, zwłaszcza małomiejskim – mi wyszło 15,8 kWh/100 KM. Innymi słowy te 450 kilometrów po mieście naprawdę można przejechać.

Gorzej w trasie, bo Skywell ET5 na 200-kilometrowej trasie drogą ekspresową wciągnął prawie całą baterię. A jechałem z wbitym na tempomat 120 km/h. Realnie przejechanie więcej niż 250 kilometrów w trasie, jeśli jedziemy drogami szybkiego ruchu, może być skomplikowane. Krajówki powinny pozwolić podnieść ten zasięgu do 300 kilometrów. To o tyle dziwne, że komputer pokładowy pokazywał mi zużycie poniżej 20 kWh na sto kilometrów na drodze ekspresowej. Ale ten odczyt zwyczajnie nie pokrywał się z tym, jak znikała bateria.

Problematyczne może być zresztą samo ładowanie auta. Jakież było moje zdziwienie (i jakie z tego wyniknęły kłopoty), kiedy ET5 zajechałem na ładowarkę należącą do sieci Greenway w Łomży. Włożyłem wtyczkę do auta i... nic. Po kilku próbach zadzwoniłem na infolinię, ale i tam nie otrzymałem pomocy. Skywell ET5 z tym konkretnym modelem ładowarki po prostu nie działa. Finalnie dojechałem na oparach do innego miasta, gdzie mogłem się naładować.

Czy to wina producenta auta? Na pewno nie wyłącznie, ale jako klient oczekiwałbym, że moje auto będzie ładować się zawsze i wszędzie. Tymczasem o tę kompatybilność przynajmniej na ten moment po prostu nie zadbano.

Czy warto kupić Skywella ET5?

Cóż, na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie będę udawał, że Skywell ET5 jest autem tak dobrym jak europejska konkurencja, bo po prostu nie jest. Zbyt wiele rzeczy – problemy z ładowaniem, multimedia, nieprecyzyjny układ kierowniczy, marny zasięg w trasie – jest tutaj zwyczajnie do poprawy. Mówiąć brutalnie – trochę tutaj czuć chińszczyznę. I to w tym wydaniu stereotypowym.

Z drugiej strony... może wcale nie musi być jak europejscy rywale? To po prostu przyzwoite auto – docenią je osoby, które potrzebują sprawnego środka lokomacji, a nie znanego znaczka na masce. Dla takich osób będzie to odpowiednie auto. Zwłaszcza że Skywell ET5 wyróżnia się cenowo.

Oczywiście to nie tak, że ET5 jest tani. Dostępne są dwie wersje wyposażenia: Comfort za 219 990 zł brutto i Luxury za 244 990 zł. Rzecz jednak w tym, że do obu nie da się już wiele dołożyć w konfiguratorze. Podobnie wyposażone europejskie auta są jednak znacznie droższe – i też mniejsze, bo Skywell ET5 jest większy niż np. Volkswagen ID.4.

Czytaj także: https://natemat.pl/412438,volkswagen-id-5-pierwsza-jazda-czy-warto-go-kupic-test

Jest to więc nieźle wycenione auto. I do tego takie, które naprawdę budzi zainteresowanie. Może zakończę ten tekst zresztą anegdotą. W moim bloku jest rotacyjnie trzech różnych ochroniarzy, którzy raczej nie zwracają uwagi na samochody, które parkuję w hali garażowej.

O Skywella ET5 zapytało dwóch z nich. To pewnie trochę efekt nowości – dość powiedzieć, że auto – takie jak na zdjęciach – jest w Polsce... jedno. Dokładnie to. Ale i tak Skywell zwraca na siebie uwagę. Oby tylko w wersji produkcyjnej poznikały babole związane choćby z multimediami.