Siatkarze walczą o pierwsze miejsce, ale i tak nie będą pierwsi. Kolejna kuriozalna decyzja

Krzysztof Gaweł
07 lipca 2022, 11:18 • 1 minuta czytania
Polscy siatkarze walczą o pierwsze miejsce na koniec fazy interkontynentalnej Ligi Narodów, ale nawet jak zajmą je w końcowej tabeli, to do ćwierćfinałów przystąpią z niższej lokaty. Dlaczego? Bo władze FIVB rozstawienie z numerem jeden zagwarantowało Włochom, czyli gospodarzom turnieju finałowego w Bolonii. To kolejna decyzja siatkarskich władz daleka od ducha sportowej rywalizacji. I zwykła antyreklama siatkówki.
Siatkarze walczą o pierwsze miejsce, ale i tak nie będą pierwsi. Kolejna kuriozalna decyzja FIVB przed finałami Fot. FIVB

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Siatkarska Liga Narodów zmierza do końca fazy interkontynentalnej, a polscy siatkarze są blisko miejsca w czołówce rozgrywek, być może nawet pierwszego. Biało-Czerwoni do końca zmagań mają do rozegrania trzy mecze w gdańskiej Ergo Arenie, będą faworytem wszystkich trzech pojedynków i mogą zakończyć rywalizację na samym szczycie. Ale i tak w ćwierćfinale rozgrywek nie zostaną rozstawieni na pozycji numer jeden. Dlaczego?

Bo taką decyzję kilka tygodni temu podjęły władze Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB) wybierając gospodarza turnieju finałowego. Ten odbędzie się w dniach 20-24 lipca w Bolonii, a Włosi zagwarantowali sobie rozstawienie z numerem jeden niezależnie od wyniku w pierwszej fazie rozgrywek. Na razie Azzurri plasują się w tabeli na pozycji trzeciej, a w walce o prymat liczą się też Amerykanie, Francuzi, Polacy oraz Japończycy.

Awans do finałów Ligi Narodów wywalczy osiem ekip i po raz pierwszy w historii rozgrywek odbędą się najpierw ćwierćfinały, a potem walka o medale. Do tej pory finały VNL rozgrywano z udziałem czterech albo sześciu ekip, ale wszystko zmieniła pandemia. Tegoroczna edycja odbywa się po raz pierwszy w nowej formule, dzięki czemu aż połowa z 16 drużyn zagra w turnieju finałowym. Gospodarz miał zagwarantowane prawo udziału niezależnie od wyników w fazie interkontynentalnej.

Awansowali już na pewno polscy siatkarze, którzy wygrali siedem z dziewięciu rozegranych meczów i są obecnie czwartą ekipą w stawce. Siatkarze Nikoli Grbicia przegrali dwa razy: na początku rywalizacji z Włochami w Ottawie (1:3) oraz we wtorek z sensacyjnymi Irańczykami (2:3). Te wyniki to już jednak przeszłość, a nasza kadra ma trzy mecze, by poprawić swoją pozycję i ułatwić sobie awans do czwórki. Im wyżej znajdziemy się w tabeli, tym łatwiej będzie nam grać o medale. I uniknąć w ćwierćfinale faworytów VNL.

Włosi skorzystają więc z tego, że podjęli się organizacji imprezy. I to oni będą rozstawieni w ćwierćfinale z numerem jeden, nawet jeśli nie zajmą miejsca w czołowej trójce. Będą mieć łatwiejszą drogę do półfinału - zagrają z ekipą z ósmego miejsca w stawce - a potem do finału, bo czeka ich starcie z czwartą lub piątą ekipą pierwszej fazy rozgrywek. W ten niezależnie od końcowych rozstrzygnięć o ich pozycji nie zadecyduje forma sportowa.

Takie przywileje, które FIVB rozdaje organizatorom wielkich imprez od lat, są bardzo odległe od ducha sportowej rywalizacji. Na trzy mecze przed końcem pierwszego etapu Ligi Narodów aż pięć ekip bije się pozycję lidera, choć i tak nie będzie im dane jej zdobyć. W tym gronie są Polacy, którzy w Ergo Arenie przegrali co prawda z Iranem (2:3), ale będą zdecydowanym faworytem meczów z Chinami, Holandią oraz Słowenią. Co ciekawe, dwie ostatnie ekipy wciąż walczą o awans.

Mistrzowie świata mogą wygrać fazę interkontynentalną Ligi Narodów, ale i tak zapewnią sobie tylko drugie miejsce przed ćwierćfinałem i ustąpią miejsca Italii. Czy to sprawiedliwe? Oceńcie sami, nam się ten stan rzeczy nie podoba. O kuriozalnych decyzjach FIVB mówił we wtorek Nikola Grbić, który zabrał głos ws. zmian proponowanych przez federację. - Te decyzje podejmuje ktoś, kto nie ma nic wspólnego z siatkówką - mówił wściekły.

Nie sposób nie przyznać racji opiekunowi Biało-Czerwonych. Fatalnie działający system "challenge", kuriozalna izolacja drużyn i trenerów na ławkach rezerwowych, brak sprawiedliwego systemu rywalizacji, a teraz jeszcze wywiady w trakcie gry i utrudnianie pracy trenerom. To nie jest dobra reklama siatkówki. - Nie wiem, czy ktoś tam w ogóle nas rozumie. Paradoks jest taki, że to my za to płacimy, a potem wymyśla się takie coś - mówi naTemat osoba blisko związana z polską federacją i zaangażowana w Ligę Narodów.

Oby koniec końców decydowała klasa sportowa i wyniki Ligi Narodów okazały się sprawiedliwe. Polacy mają szansę zrobić swoje już w czwartek o godzinie 20:00, gdy w Ergo Arenie stawią czoła Chińczykom, jednej ze słabszych drużyn w stawce. Początek meczu o godzine 20:00, transmisja w Polsacie Sport oraz TVP Sport.

Czytaj także: https://natemat.pl/423682,nikola-grbic-wsciekly-na-pomysl-federacji