Kuźniar odpowiedział, dlaczego odszedł z TVN. "Wydawało mi się, że to nikomu nie przeszkadza"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Jarosław Kuźniar po blisko 10 latach współpracy z TVN odszedł ze stacji w 2016 roku
- W podcaście Wojciecha Gila przedstawił powody decyzji. — Uznano, że to może zaszkodzić TVN24 — powiedział
- Dziennikarz opowiedział też o hejcie, z którym musiał się mierzyć i cenie popularności
Jarosław Kuźniar odpowiedział szczerze, dlaczego odszedł z TVN
Studiował dziennikarstwo na Uniwersytecie Wrocławskim. Potem trochę działał w radiu, trochę pisał. W 2007 roku otworzyły się drzwi do telewizji. Wtedy Jarosław Kuźniar został gospodarzem "Poranka w TVN24". Zdobył nawet nagrodę Wiktora w kategorii "Największe odkrycie telewizyjne". Pracował tam do 2015 roku.
"Twierdzi, że z przyjemnością odpoczął od wywiadów z politykami, zwłaszcza, że niektóre rozmowy wcale nie należały do przyjemności. Podaje przykład spotkania z Krystyną Pawłowicz, która nie pozwalała mu dojść do słowa, krzyczała i radziła... wrócić do szkoły" — tak pisano w "Newsweeku" o odejściu Kuźniara ze stacji informacyjnej.
Teraz w rozmowie z Wojciechem Gilem w podcaście "Rozmowy na pełnej" ujawnił powody swojego odejścia ze stacji. Poszło o jego zamiłowanie do wojaży po świecie i biznes związany z branżą turystyczną. Szefostwu TVN miał nie podobać się rozmach, z jakim budował swoje portale podróżnicze. — Dotąd wydawało mi się, że nikomu nie przeszkadza, że podróżuję. Wracałem mądrzejszy, to bardzo pomagało mi w programie telewizyjnym na żywo, budowało uczciwość i wiarygodność. Moją i stacji. Nagle uznano, że to może zaszkodzić TVN24 — wyznał. Przypomnijmy, że z "Poranka w TVN24" Kuźniar przeszedł do telewizji śniadaniowej, ale na pokładzie "Dzień Dobry TVN" nie zabawił długo, bo po 9 miesiącach pożegnał się i wrócił o dziennikarstwa informacyjnego. To był moment końca pracy telewizji.
Do 2020 roku działał w programie "Onet Rano". Potem dziennikarz zajął się prowadzeniem własnej działalności w zakresie doradztwa medialnego. Założył agencję kreatywną "Kuźniar Media".
Kuźniar szczerze o cieniach bycia sławnym
W podcaście Kuźniar przywołał też te bardzo nieprzyjemne wspomnienia związane z medialną sławą. Bywało, że grożono mu śmiercią. Starał się odpierać hejt. Szukał na to sposobów.
— Czasem zdarzało się, że robiłem screen i pokazywałem tę osobę publicznie, żeby ten ktoś albo zamknął własne konto, albo wręcz, żeby wysłać to na policję. Jednak nigdy nie kończyło się to czymś dobrym" — wspomniał.
— Nie kończyło się to żadnym wyrokiem ani niczym, więc warto było to zgłaszać, ale po pewnym czasie uznaliśmy z firmą, czyli z TVN-em, że to do niczego dobrego nie prowadzi — dodał.
— Była również taka akcja, że zapowiedziałeś, że jeśli na skrzynkę pocztową kontakt24 wpadnie 1000 maili, w cudzysłowie zwalniających cię z pracy, to faktycznie się zwolnisz (…) Czy faktycznie wtedy się śmiałeś, czy czułeś wk***ienie? — powiedział Kuźaniar.
— W którymś momencie poza wk***ieniem, że tak jest, nie zostaje ci wiele, więc chroniłem raczej swoją głowę. (…) Żeby móc publicznie żyć, musisz takie rzeczy wziąć w nawias. (…) Niezależnie jak bardzo byłbyś tymi słowami dotknięty i czy są prawdziwe — podkreślił dziennikarz.
— Jednak w którymś momencie musisz sobie odpowiedzieć: no dobra, ale ja dalej tego chcę! Czyli, ja wrócę przed kamerę, ja dalej będę chciał zabierać głos (…) więc muszę mieć twardą du*ę, żeby to robię" — skwitował.
Kuźniar przyznał, że cena za bycie rozpoznawalnym w branży jest wysoka. Wiąże się z tym samotność. — Każda osoba publiczna może tego nie pokazywać albo tego nie mówić, ale tak naprawdę jest bardzo samotna. Często wychodzimy na scenę, żeby coś zrobić, dać z siebie wszystko, zadowolić kogoś, pewnie rykoszetem kogoś wkurzyć, ale tak naprawdę, kiedy schodzimy ze sceny, to jest już koniec i jesteśmy sami ze sobą — podsumował.