Polska piłka jest chora i potrzebuje głębokich zmian. Wyrżnęliśmy o dno, leżymy i kwiczymy

Krzysztof Gaweł
15 lipca 2022, 13:28 • 1 minuta czytania
Nie ma już słabych drużyn na świecie, prawda? Ten frazes, przez lata traktowany z przymrużeniem oka, dziś dobrze oddaje stan naszej piłki. W czasach, gdy gramy na poziomie drużyn z Gibraltaru, Islandii czy Łotwy, pora zadać sobie pytanie, co dalej. Pieniądze płyną do klubów, te przejadają je na potęgę, a efekty są coraz gorsze. Jak długo tak będzie? PKO Ekstraklasa wraca w bardzo ciężkim dla naszej piłki momencie. Pod wieloma względami.
Lech Poznań w maju świętował mistrzostwo Polski, teraz powodów do radość już nie ma Fot. PIOTR DZIURMAN/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Klęska Lecha Poznań w eliminacjach Ligi Mistrzów nie tyle obnażyła słabość naszej piłki, co dobitnie przypomniała nam, w którym miejscu jesteśmy. A znaleźliśmy się na szarym końcu w Europie i to nie jest niestety pusty frazes. Zerknijmy na to, w jakim towarzystwie znalazł się mistrz Polski, gdy już doznał sromotnej klęski. Łotwa, Gibraltar, Kosowo, Bośnia, Malta, Albania, Czarnogóra, Islandia, Gruzja, Wyspy Owcze, Białoruś, Kazachstan, Walia, Rumunia i Polska.

Tak, w tak "zaszczytnym" gronie znalazł się mistrz Polski. I nie ma co tłumaczyć, że pechowe losowanie, że pieniędzy na transfery mało, a władze klubu niezbyt obrotne (albo mówiąc wprost: skąpiące grosza na wzmocnienia). Przypadek Lecha Poznań pokazał jak na dłoni wszystkie problemy, które trawią polską piłkę od lat i które nakrywa nam od czasu do czasu reprezentacja Polski albo popisy Roberta Lewandowskiego w Europie.

Cóż to za paradoks: najlepszy piłkarz świata wychował się w jednej z najgorszych lig Europy. Zresztą jego przypadek dobrze pokazuje, jak sprawna jest nasza piłka, bo przecież talent "Lewego" przegapiono w Warszawie, a dopiero w Poznaniu podali mu rękę. Nikt nie wróżył snajperowi wielkiej kariery, ale wystarczyło, że kadrę objął Leo Beenhakker, a napastnik już u niego zadebiutował. Holender wątpliwości co do niego nie miał.

I tak to już jest z naszą piłką. Uwielbiamy się oszukiwać, kolorować rzeczywistość i przekonywać, że będzie lepiej. A potem lądujemy twardo na dnie i nie możemy się nadziwić. Że ranking niski, że kluby słabe, że pieniędzy mało, a piłkarze beznadziejni. No i że lepszego jutra jakoś nie widać. Nie, bo na to trzeba solidnie zapracować. A nie zaklinać rzeczywistość. A ta brutalnie co rusz obnaża słabość naszej piłki.

Klęska Lecha Poznań kazała się nam przebudzić. Niektórzy komentowali, że przecież to wina władz klubu, że Kolejorz słaby, ale liga jest okej i zaraz to w piątek pokaże. Doprawdy? To jak wytłumaczyć porażkę Pogoni Szczecin w Islandii z kopaczami z Reykjavíku? Jak inne wpadki, które są za nami, a które zapewne czekają nas już w najbliższym czasie. Może się nawet okazać, że do końca lipca nasze drużyny w ogóle z pucharów - pardon, eliminacji! - znikną.

Pieniądze? Latami nasze kluby zasłaniały się w ten sposób, bo inni mają dużo, a my nie. Sęk w tym, że od lat do Ligi Mistrzów regularnie przedzierają się ekipy o podobnych budżetach, a czasem też niższych. Artmedia Pertrżalka, Crvena Zvezda Belgrad, Viktoria Pilzno - to kluby na poziomie polskich. Finansami, potencjałem, składem. Ale one w elicie były, a my mieliśmy w XXI wieku tylko Legię Warszawa. Z której nic już zresztą nie pozostało.

Świat nam ucieka, a frazes, że "nie ma już słabych drużyn" przestał być zabawny. Mamy kiepską ligę, przeciętnych piłkarzy, których mocno się przepłaca i oprawę na poziomie europejskim. Pieniądze z telewizji rosną z sezonu na sezon, ale poziom już niekoniecznie. Szkolenie nadal jest na słabym poziomie, płacimy za przeciętnych zawodników ściąganych z Bałkanów, Afryki, Czech i Słowacji, a coraz częściej z Hiszpanii czy Portugalii.

No i Polska jest rajem dla menedżerów, którzy zarabiają w naszych klubach krocie. Tylko od kwietnia 2021 do marca 2022 ponad 40 milionów złotych. Pieniądze znikają, kluby nie potrafią szkolić, dostają w tyłek, więc ściągają średniaków z zagranicy, więc nie ma miejsca dla wychowanków, a potem znów dostają w tyłek i tak w kółko. Błędne koło trwa od dekad, a grzech pierworodny to ludzie. Nie ma trenerów, nie ma menedżerów, nie ma pomysłu na lepsze jutro. Niech dowodem będzie sytuacja Wisły Kraków i tego, jak nią zarządzano.

I teraz w to wszystko chce wejść ministerstwo sportu, które zamierza wpompować 700 milinów złotych (!) w kluby, które pieniędzmi zarządzać nie potrafią i zapewne zmarnują kolejne środki, które można rozsądnie zainwestować. Na przykład w szkolenie, tak młodych piłkarek i piłkarzy, jak w szkolenie kadr. Bo bez ludzi, którzy mają "know-how", nasza piłka nie zrobi postępu. To ewenement na skalę Europy, bo przecież mamy w kraju kluby, które potrafią wygrać Ligę Mistrzów (Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle) albo w finale rzucić się do gardła Barcelonie (Łomża Vive Kielce).

Przepaść, w której znalazła się nasza piłka, to lata 90. i początek XXI wieku. Upadek poprzedniego ustroju i ciężkie czasy, które nastały, zabolały cały nasz sport. Ale federacje i związki zaczęły sobie radzić, zwłaszcza ze wsparciem spółek skarbu państwa i prywatnych właścicieli. Tylko piłka stoi w miejscu, a to oznacza regres i obawy przed rywalizacją z drużynami z Luksemburga, Azerbejdżanu czy Islandii. I to szybko nie minie.

Żeby oddać jasność, nasi działacze i ludzie piłki nie mieli czasu dostosować się do zmian. Jedni handlowali meczami na potęgę, inni nie potrafili odnaleźć się w nowym świecie, a wszystko do dziś wychodzi nam bokiem. Nic tu nie jest przypadkowe, to ciąg przyczynowo-skutkowy, który trwa od trzech dekad. Dekadę temu nasi rządzący wybudowali słynne Orliki w całej Polsce. Ale sama infrastruktura to za mało, ktoś musi młody narybek szkolić.

PZPN oraz sama liga od lat robią dobrą minę do złej gry, a zmiany idą opornie, albo wychodzą nam bokiem. Taki przepis o młodzieżowcu, który sprawił, że na koniec sezonu w Fortuna I lidze wyszedł na boisko chłopak, który powinien leczyć poważny uraz. Obraz polskiej piłki dobry nie jest i nie będzie. Czesław Michniewicz i kontrowersje wokół niego to idealne podsumowanie straconych lat. Niestety.

Doszliśmy do punktu, w którym mamy warunki, mamy pieniądze, mamy wielkie chęci, ale nie wychodzi nam niemal nic. W świecie piłki jesteśmy słabeuszem i nie nakryje tego nawet dobra gra reprezentacji w Katarze. O ile kadra sobie poradzi, bo w finałach Euro 2020 też miało być fajnie, a wiemy, jak wyszło. W takiej atmosferze wraca w piątek PKO Ekstraklasa. Kibicu, bądź wytrwały, bo jeszcze długie lata porażek i wstydu przed nami...

Czytaj także: https://natemat.pl/424990,karabach-agdam-zdeklasowal-lecha-poznan-koniec-snu-o-lm