Policja przyznaje, że padła ofiarą ataku hakerskiego. "Nie przełamano zabezpieczeń sieci"

Alicja Skiba
15 lipca 2022, 13:58 • 1 minuta czytania
Komenda Główna Policji znalazła się na celowniku hakerów. Jak ustaliła redakcja naTemat, w czwartek jej witryna była niedostępna przez kilkanaście minut. Okazało się, że strona padła ofiarą zmasowanego ataku cyfrowego. "Powyższe zdarzenie nie miało wpływu na poprawne funkcjonowanie sieci policyjnych" – zaznaczył rzecznik prasowy KGP insp. Mariusz Ciarka w rozmowie z nami w piątek.
Strona Komendy Głównej Policji nie działała przez kilkanaście minut. To był atak hakerów fot.: Stanislaw Bielski/REPORTER/ East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Strona KGP była całkowicie niedostępna w czwartek przez co najmniej kilkanaście minut w okolicach godz. 13. Przyczyna tej poważnej awarii została w końcu ustalona. Jak dowiedziała się w piątek redakcja naTemat, witryna policyjna została zaatakowana przez hakerów.

Atak przeprowadzono na zasadzie DDoS, czyli "distributed denial of service" (rozproszona odmowa usługi). Oznacza to, że cyberprzestępcy w tym samym momencie z wielu komputerów usiłowali uniemożliwić działanie systemu komputerowego poprzez zajęcie wolnych zasobów.

Czytaj także: Tak nami manipulują. Światowej klasy ekspert przedstawia dawne i obecne techniki dezinformacji

Rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji insp. Mariusz Ciarka potwierdził w rozmowie z naTemat, że awaria strony nie była zwyczajną usterką w systemie. Wyjaśnił, że "chwilowe niedostępności poszczególnych serwisów" związane były z atakami DDoS na serwisy. Zaznaczył, że policyjne zespoły cyberbezpieczeństwa podjęły "skuteczne działania ochronne".

"Działania ochronne mogły skutkować czasowym brakiem dostępności"

Jak wytłumaczył, celem działań, które podjęły policyjne zespoły bezpieczeństwa, było "przeciwdziałanie atakom oraz wszelkim potencjalnym zagrożeniom bezpieczeństwa infrastruktury teleinformatycznej".

Ataki typu "Black Hole", czyli "czarna dziura" oznaczają — w skrócie — usuwanie przez router informacji, które powinien przekazywać, co prowadzi do awarii.

Przeczytaj również: "Jesteśmy w pałacu, w którym się ukrywasz". Anonymous znów uderzyli w Rosję i Putina

Filmiki na YouTube mogą ściągać złośliwe oprogramowanie

Opisywaliśmy w kwietniu, jakie są najczęściej wykorzystywane wektory rozprzestrzeniania złośliwego oprogramowania wśród użytkowników internetu. Wśród nich znalazły się fałszywe e-maile i SMS-y, podejrzane linki na stronach internetowych, witryny z "niespodzianką" zaszytą w kodzie strony. Niestety, niejedyne, bo drogą infekcji mogą być też... filmy zamieszczane na YouTube.

Nie oznacza to, że należy się obawiać otwierania samych wideo na YT, ale w przypadku linków zewnętrznych na stronach należy zachować czujność. Oszuści traktują ten serwis jako pas transmisyjny, czyli sposób dotarcia do potencjalnych ofiar metodą socjotechnicznych ataków pod płaszczykiem obietnicy zdobycia darmowego oprogramowania. Wciąż bowiem mnóstwo ludzi szuka w sieci pirackich wersji gier i aplikacji.

Zainteresuje Cię też: Mucha prawie została okradziona. "Naprawdę chciałam dać się wycyckać"

Na celowniku cyberprzestępców grasujących na YouTube znajduje się ta grupa użytkowników, która kiedyś ściągała nielegalne oprogramowanie z torrentów albo buszowała po serwisach hostingowych, a teraz wpisuje w wyszukiwarkę zwroty "za darmo/for free". Wykorzystują oni podejście statystycznego użytkownika do treści w internecie, a także trudności z usuwaniem filmów z powodu ich liczebności i opóźnień w zgłaszaniu adminom.

Czytaj także: https://natemat.pl/425464,wlamanie-do-siedziby-biura-poselskiego-pis-w-ursusie