Ostry sprzeciw naszej mistrzyni, uderzyła w związek w trakcie MŚ. "To rzucanie kłód pod nogi"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Adrianna Sułek zajęła 4. miejsce w rywalizacji siedmioboistek w trakcie MŚ
- Polka zaatakowała PZLA za warunki, które związek stworzył sportowcom
- Odpowiedział jej bardzo ostro Tomasz Majewski, wiceprezes federacji
Adrianna Sułek pojechała na MŚ w Eugene z nadzieją na miejsce w czołówce rywalizacji siedmioboistek i jako nasza cicha nadzieja medalowa. 23-letnia zawodniczka z Bydgoszczy otarła się o medal, zajęła czwarte miejsce i przy okazji pobiła rekord Polski. Z wynikiem 6672 punktów po 37 latach poprawiła wynik Małgorzaty Nowak, walcząc do końca o medal. Ten wynik dałby jej podium na każdym czempionacie w przeszłości.
Tym razem starczył jednak do miejsca czwartego, które i tak jest sukcesem naszej lekkoatletki. Adrianna Sułek to nasza wielka nadzieja na sukcesy w przyszłości, dziewczyna bardzo zaangażowana w trening, która nie gryzie się w język. Już przed startem w USA opowiedziała dziennikarzom o fatalnych warunkach, które naszym sportowcom przed czempionatem w USA przygotował Polski Związek Lekkiej Atletyki.
- Jedzenie na kampusie, gdzie mieszkaliśmy, było tragiczne. Stale musiałam dbać o to, żeby zabezpieczyć sobie jakieś śniadania i kolacje. Postanowiłam przestać milczeć, bo ile można pobłażać? Miałam jeszcze kilka dni, żeby uzupełnić organizm czymkolwiek wartościowym. Ale to, co się tutaj dzieje w kwestii pracy związku, jest moim zdaniem skandalem - grzmiała Ada Sułek w rozmowie z TVP Sport. I opisała, jak wyglądały podróże na zgrupowanie.
- Podróż ze Seattle samolotem lecącym tylko do połowy drogi i dalszy dojazd autokarem? Brak słów - opisywała załamana. Po zakończeniu rywalizacji w USA nasza siedmioboistka ujawniła kolejne szczegóły przygotowań, nad którymi czuwać miały osoby odpowiedzialne w PZLA. Obraz, który poznajemy dzięki naszej mistrzyni, jest po prostu zadziwiający. A działacze oczywiście schowali głowy w piasek.
- Słyszałam na przykład, że nie mogę być na szesnastodniowym zgrupowaniu tylko na dziesięciodniowym. Muszę wrócić na kilka dni i jechać z powrotem. Śmiesznie wyglądała też nasza podróż ze zgrupowania w Seattle na mistrzostwa świata do Eugene. Muszę pisać e-maile z prośbą o odpowiednie posiłki... - wyliczała Adrianna Sułek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Jak przyznała, na złe warunki narzekało więcej polskich sportowców, ale część z nich nie odważyła się mówić o problemach publicznie. Ada Sułek w język się nie gryzła. - Jedynym hamulcem wstrzymującym rozwój mojej kariery jest PZLA. To, co robi związek, to jest rzucanie kłód pod nogi i ja już mam dosyć milczenia - mówiła dziennikarzom nasza reprezentantka.
- Postanowiłam, że po tych mistrzostwach świata będę mówiła już o tym głośno i szukała kogoś, kto pozwoli mi się uniezależnić. Nie będę cicho. Zostawiam serce na bieżni i na każdym treningu, a oni tylko utrudniają nam życie i robią to z pełną premedytacją - zakończyła halowa wicemistrzyni świata i czwarta zawodniczka MŚ w Eugene.
Co na to związek? "Jak człowiek nie wie, o czym mówi, to może mówić bzdury. Bardzo trudno jest się odnieść do tych wszystkich nonsensów, które Ada powiedziała. Mogę to zrzucić na jej młody wiek i na nieznajomość tematu, który porusza" - ostro odpowiedział wiceszef PZLA Tomasz Majewski, który udzielił wywiadu portalowi Sport.pl. I zarzucił zawodniczce, że nie zna realiów finansowych polskiego sportu.