Giertych okrutnie zakpił z Morawieckiego. Nawiązał do pomysłu premiera ws. dopłat do węgla

Adam Nowiński
20 lipca 2022, 12:19 • 1 minuta czytania
Pomysł rządu, który chce dopłacać posiadaczom pieców 3 tysiące złotych do zakupu węgla, wywołał spore oburzenie. Sprawę podsumował w mediach społecznościowych Roman Giertych. Mecenas zwrócił się bezpośrednio do premiera Mateusza Morawieckiego.
Roman Giertych zażartował z Mateusza Morawieckiego. Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google We wtorek rząd przyjął projekt autorstwa Ministerstwa Klimatu i Środowiska zakładający jednorazowe dopłaty dla rodzin ogrzewających dom węglem. Wysokość dodatku ustalono na poziomie 3 tys. złotych. Z dofinansowania będzie mogło skorzystać około 3,5 mln gospodarstw domowych, co oznacza wydatek z budżetu państwa w wysokości około 10,5 mld zł.


Dodatek przysługiwać ma gospodarstwom, w których głównym źródłem ogrzewania jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane węglem kamiennym, brykietem lub peletem zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego.

Giertych pisze do Morawieckiego

Nie wszystkim jednak pomysł rządu przypadł do gustu. Część Polaków zastanawia się, skąd obóz władzy weźmie 11 miliardów złotych na tę dotację. Inni, którzy ogrzewają swoje domy olejem lub gazem, pytają, dlaczego dotacja ich omija, skoro ceny tych surowców też wzrosły od początku roku.

Sytuację, w której znalazł się rząd postanowił skomentować w mediach społecznościowych Roman Giertych. Mecenas w żartobliwy sposób zagaił premiera Mateusza Morawieckiego.

"Mateusz, jedyny węgiel, jaki ci będzie za moment potrzebny to możesz kupić w aptece" – napisał na Twitterze Giertych.

Problemy PiS z węglem

Przypomnijmy, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, żeby dopłacić do węgla, musi najpierw sprawić, żeby ten był w składach. Na razie te świecą pustkami, bo chociaż rząd wiedział na wiosnę, że surowca zabraknie, nie zrobił nic, żeby temu zapobiec.

W niedzielę premier stwierdził, że po nałożeniu embarga na węgiel rosyjski w całej Unii Europejskiej, trzeba ściągać węgiel z różnych kierunków. Dodał, że spółki, które specjalizują się w tym od kilkudziesięciu lat, jak Węglokoks, czy PGE paliwa, "rozesłały wici".

– Dzwonią po całym świecie, znając kanały sprzedaży, mając swoich traderów, dilerów, po to, aby pozyskać ten węgiel – poinformował.

Trudna konferencja Moskwy

"Pod górkę" ma także minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Polityczka zorganizowała we wtorek konferencję prasową, podczas której opowiada o dodatku węglowym. Po przemówieniu Maja Wójcikowska z TVN24 zapytała o zawodzącą komunikację w rządzie.

– Trochę komunikacja rządu zawodzi. Mam na myśli pani pisma kierowane od początku wojny, żeby zaopatrzyć się w rezerwy. Działania premiera w tej kwestii zostały podjęte dopiero po dwóch miesiącach – zaczęła.

– Padają sygnały ze strony pani czy wicepremiera Sasina, że węgiel będzie potrzebny. Z drugiej strony padają komunikaty ze strony pani i premiera, że węgla nie zabraknie. To gdzie jesteśmy? – zapytała.

Polityczka związana z Prawem i Sprawiedliwością odparła, że jest zaniepokojona dostępem dziennikarzy do informacji zastrzeżonych. – Tu nie zajmujemy się plotkami, tylko faktami – ucięła.

Dopytywana o kwestie cen węgla, wspomnianego dodatku oraz ryzyka braków surowca, udzieliła wymijającej odpowiedzi. – Na bieżąco reagujemy na sytuację, którą mamy na rynku i na bieżąco szukamy rozwiązań efektywnych – przekonywała.