Dziwne doniesienia ws. handlarza respiratorami. Miał być skremowany w kraju, gdzie to niemożliwe

Alan Wysocki
22 lipca 2022, 19:37 • 1 minuta czytania
Antybohater afery respiratorowej Andrzej I. miał zostać skremowany w Albanii. Jego bliscy mieli pochować urnę z prochami na jednym z polskich cmentarzy. Portal "True Story" donosi jednak, że na albańskiej ziemi... nie działają krematoria. To podsyca spekulacje ws. tajemniczej śmierci mężczyzny odpowiedzialnego za jedną z największych afer wokół rządu PiS.
Co się stało z handlarzem bronią? "Są przesłanki, by przypuszczać, że żyje" Fot. Pascal Bachelet / BSIP / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Afera respiratorowa. Wątpliwości ws. kremacji handlarza bronią

"Handlarz bronią żyje? Nikt w Albanii nie kremuje ludzi" – zauważa serwis "True Story", na który powołały się największe media. Jak możemy przeczytać, w kraju leżącym na Półwyspie Bałkańskim nie ma zwyczaju kremowania zwłok.

Co więcej, ambasady USA i Wielkiej Brytanii ostrzegają przed tym swoich obywateli. "W kraju muzułmańskim, gdzie religia nakazuje na chowanie doczesnych szczątków w ziemi, nie ma zapotrzebowania na piece krematoryjne" – czytamy.

Informacje serwisu ws. braku dostępu do kremacji w Albanii potwierdziła żyjąca na miejscu wielokrotnie nagradzana reportażystka Małgorzata Rejmer. Doniesienia wymuszają więc postawienie pytania, na jakiej podstawie doszło do wystawienia aktu zgonu.

"Są przesłanki, by przypuszczać, że Izdebski tak naprawdę żyje, a historia z albańskim aktem zgonu ma sprawić, że przestaniemy się nim interesować" – zasugerował Jan Rojewski.

Już same informacje o śmierci Andrzeja I. wywołały reakcję Dariusza Jońskiego. - Żądamy pełnej informacji od komendanta głównego policji z rzekomych poszukiwań, które miały odbywać się w ostatnich miesiącach. Po drugie żądamy pełnej informacji dotyczącej okoliczności jego zgonu - stwierdził podczas konferencji prasowej.

Afera respiratorowa – o co chodzi?

Przypomnijmy – w wyniku pandemii koronawirusa Ministerstwo Zdrowia podjęło decyzje o podpisaniu kontraktu z firmą E&K na 200 milionów złotych. W zamian mieli otrzymać 1200 respiratorów.

Przedsiębiorstwo należało do handlarza broniąAndrzeja I.. Mężczyzna pod koniec 2020 roku opuścił kraj. Spośród ponad tysiąca zamówionych urządzeń do rządu dotarło ich zaledwie 200.

Co więcej, posłowie Koalicji Obywatelskiej, Michał Szczerba i Dariusz Joński odkryli, ze urządzenia nie trafiły do szpitala, bo były niekompletne, a także nie posiadały odpowiedniego przeglądu i gwarancji.

Ministerstwo Zdrowia, a w praktyce podatnicy stracili na tej umowie aż 50 milionów złotych. W ostatni wtorek media obiegły jednak informacje o śmierci Andrzeja I.. Doniesienia potwierdził rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie Karol Blajerski.

W sprawie afery respiratorowej zainterweniowała Naczelna Izba Kontroli. Urzędnicy już złożyli kilka zawiadomień do prokuratury w sprawie złamania prawa przy zakupie respiratorów.