"Mam w ręku 2 tys. zł". Tusk pokazał, jak władza PiS "dzieli się" z ludźmi pieniędzmi
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Donald Tusk porównał życie w Polsce w czasach drożyzny. Chodzi o to, jak żyje się ludziom władzy, a jak - na przykład - nauczycielom
- Lider PO pokazał banknoty, by można było zobaczyć skalę podwyżek dla prezydenta czy premiera w porównaniu do symbolicznych wzrostów płac dla nauczycieli
- Tusk uważa, że Polacy wydadzą wyrok przy urnach wyborczych, szybciej niż się władzy wydaje
- Są tacy, którzy twierdzą, że pisowska władza co prawda kradnie, ale się dzieli - rozpoczął swoje wystąpienie w mediach społecznościowych Donald Tusk. I postanowił sam odpowiedzieć na pytanie, jak pisowska władza dzieli się pieniędzmi, bo że kradnie, to zdaniem lidera PO nie ma żadnych wątpliwości.
Następnie Tusk pokazał banknoty o łącznej wartości 2 tysiące złotych. Dlaczego? - Tyle podwyżki ma dostać pan prezydent. Niewiele mniej pan premier, ministrowie, pani marszałek i to w czasie, kiedy drożyzna zżera ludziom oszczędności i wielu Polaków nie wie, czy przeżyje od pierwszego do pierwszego - kontynuował.
I porównał to do symbolicznych podwyżek dla nauczycieli. - Nauczyciel mianowany dostanie w tym czasie 152 złote - zauważył. Tusk znowu wyłożył odpowiednie banknoty na stół. - Oni, ta władza, mówią, że im się to należy, niejako z automatu. Z automatu tej władzy należy się wyrok wyborców. Z automatu to tej władzy należą się sprawiedliwe procesy przed niezależnymi sądami - ocenił.
Dlaczego? - Za to, że okradają każdego dnia polskie rodziny. Z pieniędzy, z węgla, z cukru, z ciepłej wody, z nadziei i marzeń o własnym mieszkaniu. I ten wyrok zapadnie szybciej niż myślicie - zakończył Donald Tusk.
Rekordowa drożyzna w Polsce, a w Niemczech?
Tymczasem z najnowszych danych GUS wynika, że tak źle z inflacją nie było od ćwierćwiecza. Wskażnik inflacji rok do roku jest najwyższy od 15 lat i wynosi już 15,6 proc. Ostatnio inflację przekraczającą poziom 15 proc. mieliśmy w Polsce w roku 1997. W stosunku do poprzedniego miesiąca nastąpił wzrost o 1,5 proc.
W ostatnim czasie Polacy dotkliwie odczuwają skutki drożyzny, idąc na codzienne zakupy spożywcze. Ceny cukru urosły do rangi symbolu obecnej galopady cen. W Polsce dochodzą do 5, a nawet 6 złotych. Klientom zdarza się wykupować wiele kilogramów za jednym razem. Sieci wprowadziły ograniczenia - na przykład do 10 kilogramów cukru.
Tymczasem w przygranicznych miejscowościach Niemiec cukier można kupić za 3,7 zł za kilogram i nie ma żadnych ograniczeń przy kupnie. Ale nie wszędzie. Bo czasem przyjeżdżają Polacy i... wykupują cały zapas cukru z palet.
Cukier w Niemczech kosztuje 3,7 zł za kilogram
W mediach społecznościowych udostępniane jest nagranie, które pokazuje całe stosy torebek z cukrem w cenie 79 centów. To niecałe 4 złote, a dokładnie 3,7 zł. Tak było w niemieckim Pasewalku, niewielkim 12-tysięcznym miasteczku nad Wkrą. To kilkadziesiąt minut jazdy od Szczecina pociągiem lub samochodem. Szczecinianie lubią jeździć tam do sklepów, wykorzystując niewiarygodną różnicę w cenach.
Dziennikarze "Super Expressu" sprawdzili, że w tamtejszym sklepie Lidla na palecie leżało co najmniej kilkadziesiąt kilogramów w bardzo korzystnej cenie. Zainteresowanie było bardzo niewielkie. Jedynie małżeństwo rozmawiające po polsku kupiło dwa opakowania. W Lidlu żadnych limitów sprzedaży na osobę nie było.