Lekarze rodzinni poczuli się obrażeni. Chodzi o słowa ministra sportu
- Lekarze rodzinni czuja się obrażeni słowami ministra sportu o wystawianiu zwolnień z lekcji WF
- Jak podkreślają oni także są lekarzami ze specjalizacją
- Według Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce minister sportu nie jest od ustalania kompetencji lekarzy POZ
Ministerstwo Sportu oraz Ministerstwo Edukacji i Nauki chcą, by zwolnienia z lekcji WF były wystawiane przez "lekarzy specjalistów, a nie lekarzy rodzinnych".
Słowa ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka sprzed kilku dni na ten temat wzbudziły oburzenie wśród lekarzy rodzinnych.
"Te statystyki zostaną radykalnie zmniejszone, ponieważ tzw. zwolnienia z lekcji WF - semestralne czy dłuższe będą respektowane tylko wówczas, gdy wystawi je lekarz specjalista, a nie tak jak dotychczas lekarz rodzinny" - powiedział szef resortu sportu w jednym z wywiadów radiowych pytany o wysoki odsetek uczniów, którzy nie biorą udziału w lekcjach WF.
Potem w rozmowie z PAP tłumaczył, że będzie walczył o to, aby zajęcia WF były traktowane jak najbardziej poważnie, bo to jest normalna lekcja, na którą należy uczęszczać.
Jak mówił, w tym celu należy działać dwutorowo. Z jednej strony "ograniczać wypisywane przez lekarzy lekką ręką zwolnienia", a z drugiej "zachęcać dzieci do ćwiczeń poprzez atrakcyjność zajęć, zmianę systemu oceniania".
- Jeżeli my mówimy, że 30 proc. polskich dzieci korzysta ze zwolnień lekarskich, to sami lekarze powinni od dawna bić na alarm - ocenił Kamil Bortniczuk.
Minister sportu nie jest od kompetencji lekarza rodzinnego
Lekarze rodzinni poczuli się obrażeni słowami ministra sportu. - To, co powiedział minister Bortniczuk, obraża lekarzy rodzinnych. Jakim prawem pan minister odbiera lekarzom rodzinnym ich kompetencje zawodowe? - pyta retorycznie rzecznik KLRwP dr Michał Sutkowski.
Według lekarzy rodzinnych taka wypowiedź ministra sportu deprecjonuje ich umiejętności, podczas gdy minister sportu nie jest od wyznaczania kompetencji lekarzy.
Zdaniem dra Michała Sutkowskiego to minister sportu nie ma kompetencji do tego, aby organizować pracę lekarzy rodzinnych, przydzielać im zadania lub je odbierać.
Lekarz rodzinny to też specjalista
Lekarzy rodzinnych tym bardziej oburzyły słowa ministra sportu, że sugerują one, iż lekarz rodzinny to nie specjalista.
Tymczasem lekarze ci także są specjalistami. Lekarze rodzinni przypominają, że medycyna rodzina jest jedną ze specjalizacji lekarskich w Polsce. Lekarz rodzinny jest specjalistą właśnie w tej dziedzinie.
Specjaliści medycyny rodzinnej zajmują się również dziećmi, co wynika m.in. z obowiązkowych bilansów zdrowia. Właśnie podczas takich badań bilansowych lekarze ci m.in. oceniają to, czy ktoś może ćwiczyć w pełnym zakresie, czy z pewnymi ograniczeniami.
Każde dziecko może ćwiczyć, ale szkoły nie są przygotowane
Dr Michał Sutkowski zaprzecza też, aby takie zwolnienia z WF od lekarzy rodzinnych były wystawiane lekką ręką. Jak przekonuje, każde dziecko w zasadzie może ćwiczyć, a te, które nie mogą tego robić - to wyjątki.
Zwraca uwagę na inny problem, czyli niedostosowanie polskich szkół do prowadzenia zajęć WF z dziećmi, które mają jakieś ograniczenia fizyczne, są np. niepełnosprawne w jakimś stopniu.
Zablokowane poradnie
Dr Michał Sutkowski tłumaczy też, dlaczego najwięcej zwolnień z WF pochodzi od lekarzy rodzinnych.
Chodzi o dostępność do lekarzy innych specjalności i do lekarzy POZ. Najłatwiej dostać się właśnie do lekarza rodzinnego, dlatego to do niego głównie zgłaszają się rodzice z dziećmi, aby uzyskać zwolnienie z lekcji WF. Lekarzy medycyny sportowej jest niewielu, a do innych specjalistów, jak np. ortopeda na wizytę trzeba czekać niekiedy kilka tygodni lub miesięcy.
Rzecznik KLRwP Ostrzega, że stworzenie modelu proponowanego przez ministra sportu może bardzo szybko w okresie rozpoczęcia roku szkolnego nie tylko zablokować poradnie specjalistyczne AOS, ale również podstawową opiekę zdrowotną.
Obawia się kolejek w POZ, bo do lekarzy rodzinnych będą przychodzili rodzice po skierowanie do innego specjalisty.
- Wszak do poradni AOS będzie potrzebne skierowanie. W efekcie pacjenci najpierw zablokują gabinety POZ, bo lekarz POZ będzie musiał wykonać czynność administracyjną w postaci wystawienia skierowania - wyjaśnia dr Michał Sutkowski.