Wrocław jest w plecy o ponad dwa mln zł? Wszystko przez... koncert Podsiadło
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Dawid Podsiadło to jeden z najbardziej rozchwytywanych artystów młodego pokolenia
- Bilety na jego koncerty wyprzedają się jak świeże bułeczki. Tak było też w przypadku koncertu, który zagrał 18 czerwca
- Tymczasem radny miasta, Robert Grzechnik, dokonał analizy, według której Wrocław będzie musiał dopłacić do organizacji stadionowego wydarzenia niemałe wielkie pieniądze
Podsiadło na fali
Dawid Podsiadło zdobył rozpoznawalność w 2012 roku dzięki występowi w programie "X Factor", który wygrał. Rok później wydał swój debiutancki album "Comfort and Happiness". Poza nim artysta wypuścił jeszcze dwa swoje solowe krążki: "Annoyance and Disappointment" (2015) oraz "Małomiasteczkowy" (2018).
Urodzony w 1993 roku artysta z Dąbrowy Górniczej jest laureatem wielu prestiżowych nagród. Podsiadło m.in. piętnaście razy wygrał Fryderyka, w 2019 roku odebrał Paszport Polityki oraz dwa razy wygrał w plebiscycie Bestsellery Empiku. Artysta był również czterokrotnie nominowany do nagrody MTV Europe Music Awards.
Pod koniec czerwca Podsiadło pokazał swój najnowszy kawałek "Post", który zapowiada jego nadchodzącą, czwartą płytę studyjną. Krążek wyjdzie jesienią. Tymczasem od czerwca trwa sezon letni, który obfituje w rozmaite festiwale i koncerty.
Podsiadło w czerwcu zagrał trzy stadionowe koncerty, po kolei: w Gdańsku, Wrocławiu oraz w Chorzowie, gdzie frekwencja była najwyższa, bowiem przyszło około 62 tysięcy osób. Potem pojawił się na Open'erze w Gdyni.
Wrocław musi dopłacić do koncertu Podsiadło. I nie jest to mała kwota
Mogłoby się zdawać, że koncerty gwiazd takiego kalibru jak Dawid Podsiadło, są żyłą złota. Niestety tym razem nie było tak dla Wrocławia, który musi dopłacić. Dlaczego? To wyjaśnił w obszernym wpisie radny, Robert Grzechnik.
"Wielu z moich znajomych wrzucało zdjęcia z tej niewątpliwie udanej imprezy, która okazała się sukcesem także pod względem frekwencji" – czytamy na wstępie.
"Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że miasto musi dopłacić do tego koncertu 2,2 mln zł. Ta kwota znalazła się wśród poprawek do budżetu, które zostały przegłosowane na ostatniej sesji Rady Miejskiej Wrocławia" – zaznaczył radny.
Owa różnica ma prawdopodobnie wynikać z tego, że umowa na organizację koncertu była podpisywana przed trzema laty. "Inne samorządy też podpisywały podobne umowy, że jest także element rozliczenia wpływu z biletów i prawdopodobnie ta kwota dopłaty pomniejszy się, ale urzędnicy nie wiedzą jeszcze, o ile" – usłyszał Grzechnik w odpowiedzi od komisji Budżetu i Finansów.
"Nie było ani słowa o tym, że negocjowaliśmy warunki. Wygląda więc na to, że grubo opłacani miejscy specjaliści podpisali, bo inni też podpisali i tyle" – ocenił urzędnik. Radny jest zdania, że to absurdalne, by miasto musiało dopłacać do takiej imprezy.
"Rozumiem, że imprezy masowe przyciągają turystów, dzięki czemu zostawiają oni pieniądze w restauracjach, barach, hotelach, sklepach. Jednak to, że dopłacamy do koncertu z miejskiej kasy, przy pełnym stadionie, nie jest dla mnie normalne" – skwitował ostro.
Czytaj także: https://natemat.pl/426166,open-er-2022-vouchery-za-odwolane-koncerty-oburzy-festiwalowiczow