"Przestajemy bać się ludzi, z których się śmiejemy. Każdy dyktator zakazuje śmiania się z siebie"
Dlatego wściekły atak na kabaret Neo-nówka, przypuszczony przez członków i sympatyków PiS, ale i symetrystycznych dziennikarzy nie jest żadną oznaką kończącej się władzy PiS, a przeciwnie - widocznym symbolem jej rosnącego poczucia bezkarności.
Syndrom „jeśli mi podskoczysz, mogę cię zniszczyć”, charakterystyczny dla reżimów i republik bananowych ma się w Polsce coraz lepiej, czego najlepszym dowodem są akcje takie, jak atak na kabaret Neo-nówka.
Polityczny kabaret i stand-up pełni w życiu każdego normalnego kraju tak wiele funkcji, że nie starczyłoby kilku felietonów, żeby je opisać, ale o kilku najważniejszych warto jednak powiedzieć.
Przede wszystkim jest papierkiem lakmusowym demokracji - bo to w demokracji politycy, zwłaszcza rządzący, boją się tak satyryków, jak i dziennikarzy. W ustrojach autorytarnych jest odwrotnie: to satyrycy i dziennikarze boją się władzy.
W demokracji również to satyrycy i dziennikarze cenzurują polityków, w autokracji odwrotnie.
Zastanawialiście się kiedyś, czym w swojej istocie jest polityczny dowcip? Do czego go właściwie potrzebujemy?
Otóż dobry polityczny kabaret to niezwykle groźna, wymierzona w rząd broń. Wymaga niebywale wnikliwego zmysłu obserwacji, wyłapującego najmniejsze śmiesznostki i niuanse, ostrego jak brzytwa intelektu i mistrzostwa słowa, pozwalającego piętnować słabości systemu społecznego i politycznego i uderzać w nie precyzyjnie i w punkt, nie tracąc równocześnie lekkości, tak, by sprawy poważne sprzedać publice w lekkiej formie, a lekkie ubrać w tworzące paradoksalną śmieszność szaty powagi.
Dobry stand-uper jest po prostu ostrym felietonistą, który oprócz ciętego języka ma też wielkie zdolności aktorskie i… ogromne, a więc groźne dla rządzących zasięgi.
Nie ma też politycznej satyry bez umiejętności wyczucia nastrojów społecznych i refleksu w reagowaniu na bieżące wydarzenia. Nieaktualny kabaret polityczny bowiem wydziela fetor porównywalny do nieświeżej ryby.
Kabareciarze kontrolują władze tak samo, jak dziennikarze, choć nie wprost - bo są w stanie jednym zdaniem, celną obserwacją boleśnie uderzyć w jej największe słabości i zrobić to tak skutecznie, że pewne powiedzonka i gagi mogą już na stałe wejść do repertuaru języka. Pamiętacie nieśmiertelne „bareizm” jak „narodziny nowej świeckiej tradycji”, „Misia na miarę naszych możliwości” czy „ostatnią paróweczkę hrabiego Barry Kenta”?
Kabaret polityczny jest też dla ludzi wentylem bezpieczeństwa - to dlatego komicy i kabareciarze robili w PRL-u kariery i byli uwielbiani - bo pośmianie się z tego, co nas gnębi i przeraża, pozwala uwolnić emocje, ale i spojrzeć na zagrażający system i jego funkcjonariuszy z dystansu i zdać sobie sprawę, że mają wiele słabości i wad i że wcale nie są silni ani mądrzy, tylko słabi i głupi.
Pozwala też, i to najbardziej boli każdą obśmiewaną władzę - przestać się jej bać.
Bo oczywiście przestajemy bać się ludzi, z których się śmiejemy. Dokładnie dlatego każdy dyktator zabrania śmiania się z siebie i dokładnie dlatego autorytarna władza zawsze traktuje siebie śmiertelnie poważnie.
Reakcja na skecz kabaretu Neo-nówka pokazuje, jacy ludzie rządzą dziś Polską - znerwicowani, bez dystansu do siebie i poczucia humoru, biorący siebie zbyt poważnie i histerycznie przeczuleni na swoim punkcie, ale też przerażeni, że ludzie przestaną się ich bać.
Bo przecież wzbudzanie strachu to ich jedyna broń - szacunek i zaufanie obywateli stracili już dawno.