Związali dzieciom ręce, żeby poczuły się jak Jezus. Tak wyglądała "zabawa" na Oazie w Tylmanowej
Poczuć się, jak Jezus w niewoli
Biuro Obrony Praw Dziecka – pozarządowa organizacja zajmująca się obroną dzieci przed przemocą, dyskryminacją i wykorzystywaniem – o sprawie dowiedziało się od anonimowej osoby.
– Anonimowe zgłoszenie, opis sytuacji i materiał wideo, otrzymaliśmy w mailu. Z treści wiadomości nie wynikało jednak, czy jest to zawiadomienie od uczestnika oazy, od rodzica czy też od kogoś z opiekunów. Natomiast później w mediach społecznościowych znaleźliśmy też podobne materiały oraz komentarze dzieci – mówi Karolina Krupa-Gaweł, prezeska organizacji.
Jak wyjaśnia rozmówczyni naTemat, dzieci zwracały uwagę m.in. na to, że związane ręce utrudniały im korzystanie z toalety. Ograniczenie miało spowodować, że "poczują się jak Jezus w niewoli".
W tracie takiej 'zabawy' dzieci muszą poruszać się same, ze związanymi rękoma po terenie i schodzić ze schodów w budynku, w którym były zakwaterowane, nie mogły też samodzielnie korzystać z toalety. Takie "zabawy" księży z dziećmi naruszają ich godność i narażają dzieci na niebezpieczeństwo. Upadek ze schodów osoby ze związanymi rękoma może zagrażać jej zdrowiu i życiu. Ograniczanie kilkunastoletniemu dziecku możliwości samodzielnego skorzystania z toalety i proponowanie mu przez dorosłego mężczyznę "pomocy" w tej czynności jest czymś niedopuszczalnym i może być interpretowane jako bardzo poważne naruszenie kodeksu karnego.
– To trwało około godziny, ale wiadomo, że było to ograniczenie wolności i swobody takiego dziecka – zaznacza prezeska Biura Obrony Praw Dziecka.
– Dzieciom także, jak wynika z naszych informacji, zabierano telefony komórkowe wbrew ich woli. Mogły z nich korzystać tylko przez 15 minut w ciągu doby. Wiązanie dziecka i zmuszanie go do przebywania w takim stanie, uniemożliwianie kontaktu z rodzicami i bliskimi poprzez odbieranie dzieciom telefonów komórkowych oraz zmuszanie do powstrzymywania czynności fizjologicznych – to w mojej opinii forma fizycznego i psychicznego znęcania się nad dziećmi przez osoby pozostające z nimi w relacji zależności opiekun-dziecko – dodaje rozmówczyni.
Rekolekcje w Tylmanowej
Wakacyjne rekolekcje, o których mowa, są jednym z elementów działalności Ruchu Światło-Życie. Ruchu, który tworzą diecezje z całej Polski. Oaza Nowego Życia to obóz, jak wynika z informacji przekazanych przez organizatorów, w którym mogą brać udział osoby od 15. roku życia.
– Oaza Nowego Życia organizowana jest w ten sposób, że kilka, kilkanaście parafii wyjeżdża w jedno miejsce i tam są organizowane obozy połączone z rekolekcjami. Teraz staramy się zlokalizować organizatorów, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni za tę zabawę – mówi Karolina Krupa-Gaweł.
"Przez najbliższe piętnaście dni rekolekcji młodzi będą rozważać trzy części tajemnic różańca świętego, przypatrywać się swojej wierze oraz temu, czego naucza Chrystus w Słowie Bożym. Będzie to czas modlitwy połączony z codzienną Eucharystią, adoracją Najświętszego Sakramentu i brewiarzem.
W czasie Oazy nie zabraknie również czasu na wypoczynek, rekreację, zwiedzanie, a przede wszystkim na poznanie siebie i innych ludzi, który żyją wiarą na co dzień.
Oazowe Rekolekcje wakacyjne są ukoronowaniem rocznego czasu formacji, który odbywa się w parafiach. Rekolekcje są podsumowaniem, ale również rozpoczęciem nowego etapu formacji w Ruchu Światło – Życie" – czytamy w opisie wydarzenia.
Czytaj także: 16-latek sądzi się z o. Rydzykiem. Chciał pokazać ludziom ważną rzecz
Sprawa w prokuraturze
Karolina Krupa-Gaweł podkreśla, że zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury trafiło dziś, czyli w poniedziałek ósmego sierpnia.
– Pojawiają się takie refleksje u dzieci, to są jednak nastolatkowie, że było to zachowanie nieprawidłowe, że nie powinno to mieć miejsca, że "zabawa" była niestosowna. Wiele dzieci pisze w social mediach, że wyczuwa w tym silny podtekst seksualny – zaznacza się rozmówczyni.
– Takimi refleksjami dzielą się nie dzieci z obozu w Tylmanowej, ale te, które w przeszłości uczestniczyły w podobnych obozach. Uczestnicy innych rekolekcji zaznaczają, że jest to normalne na tego typu religijnych wyjazdach – "miałam to samo na 3-dniowych rekolekcjach podczas bierzmowania". A to tym bardziej jest niepokojące... Jeśli to jest dla nich norma, to jakie jeszcze doświadczenia mają? Trzeba jednak podkreślić, przeważające były komentarze negatywne, np. "to sekta", "niezła odklejka, przerażające w sumie", "to nie jest normalne" – dodaje prezeska. Pod wpisem Biura Obrony Praw Dziecka na Facebooku rozgorzała dyskusja. Część oburzonych sprawą osób uderza w rodziców. "Głupsi od tych klechów są rodzice, że puszczają z nimi dzieci. Powinni też za to odpowiadać" – pisze jedna z internautek.
Prezeska organizacji podkreśla, że rozumie krytykę Kościoła katolickiego, ale zaznacza jednocześnie, że w tej sytuacji nie powinniśmy skupiać się na postawie rodziców.
– Rodzice przekazują dzieci pod opiekę osób dorosłych, którzy są organizatorami i którzy przejmują odpowiedzialność za te dzieci. Nie mają świadomości, co dzieje się w każdej minucie trwania obozu. Ciężko jest więc zrzucać na nich winę. Na pewno mieli jak najlepsze intencje posyłając dzieci na wakacyjny wypoczynek – mówi Karolina Krupa-Gaweł.
Prezeska Biura Obrony Praw Dziecka poinformowała nas także, że organizacji udało się skontaktować z proboszczem lokalnej parafii w Tylmanowej. Duchowny zaprzeczył jednak, by miał cokolwiek wspólnego z organizacją zajęć oraz że wie cokolwiek o tym, jakie wydarzenia mają miejsce w trakcie rekolekcji.
– Udało nam się także skontaktować z księdzem Piotrem Niedzielskim, moderatorem tego obozu, który w rozmowie potwierdził, że wiązano dzieciom ręce i odbierano im telefony komórkowe – podkreśla Karolina Krupa-Gaweł.
Próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielami Ruchu Światło-Życie telefonicznie oraz mailowo, prosząc o komentarz w tej sprawie, ale do czasu publikacji tekstu żadnej odpowiedzi nie uzyskaliśmy.
Zlizywanie śmietany
Przypomnijmy, że swego czasu głośno było także o salezjaninie, który podczas integracyjnego wyjazdu uczniów Gimnazjum im. Dominika Savio w Lubinie kazał nastolatkom zlizywać ze swoich kolan bitą śmietanę. Ksiądz był dyrektorem tejże szkoły.
Afera wybuchła po tym, jak na stronie placówki opublikowano zdjęcia, na których dokładnie widać, co działo się podczas wyjazdu.
Księdza bronili wtedy jego przełożeni, twierdząc, że to szukanie sensacji oraz że "do całego zdarzenia próbuje się dorobić fałszywą interpretację ocierającą się o nadużycie seksualne". Przeprosin dyrektora domagała się także część rodziców.
–To, co media przekazują, to jedynie domysły i przeinaczone fakty. Uważam, że te ataki to cios poniżej pasa i godności. Dzieci śmiały się z tego wszystkiego – mówił w rozmowie z "Polska The Times" ojciec chłopców biorących udział w otrzęsinach.
Czytaj także: https://natemat.pl/428965,bunt-wiernych-w-falkowie-to-juz-kolejny-podobny-przypadek-co-to-pokazuje