Korupcja niszczy Ukrainę także w czasie wojny. Gigantyczna afera ws. zakupu broni
- Wojna w Ukrainie trwa już ponad pięć miesięcy. Rosjanie zdobyli wiele celów na wschodzie kraju, ale nie o taki sukces im chodziło
- Ukraina ma jednak spore problemy w tej wojnie – są to m.in. korupcja i szpiedzy, którzy działają wśród Ukraińców
Analizę tego zagadnienia przygotował Ośrodek Studiów Wschodnich. Jednym z wyszczególnionych problemów była wspomina korupcja. Pod koniec lipca szef ukraińskiego MON Ołeksij Reznikow odwołał szefów największych państwowych przedsiębiorstw wyspecjalizowanych w handlu bronią i wyposażeniem wojskowym: Ukrspeceksportu i Spectechnoeksportu.
Jak czytamy w tekście OSW, po rozpoczęciu przez Rosję inwazji podmioty zostały te wyłączone z państwowego koncernu Ukroboronprom i objęte bezpośrednim nadzorem resortu obrony.
Szpiedzy i korupcja niweczą ukraińskie wysiłki wojenne
Ich zadaniem było zatem sprowadzanie broni i sprzętu wojskowego na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy, Gwardii Narodowej i obrony terytorialnej. Co było jednak przyczyną odwołania? "Bezpośredni wpływ na dymisje miało niezadowolenie ministra obrony, który wskazał, że pomimo przekazania ponad 14 mld hrywien (ok. 380 mln dolarów) na import broni dostaw nie zrealizowano, a niektóre kontrakty uznano za "nierzetelne" – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich.
Problemem jest też szpiegostwo na rzecz Rosjan. Ukraińskie MSW podaje, że od początku wojny zatrzymano ponad 1,6 tys. osób współpracujących z Rosjanami i zlikwidowano ponad 100 wrogich grup dywersyjnych.
Jeden przypadek jest szczególnie szokujący. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ujawniła, że jeszcze w marcu zatrzymała pod zarzutem kooperacji z najeźdźcami byłego wiceszefa wywiadu wojskowego Wałentyna Romanienkę. Pracował on wówczas w Państwowej Agencji Kosmicznej Ukrainy. Szpieg przekazywał Rosjanom m.in. informacje na temat sytuacji w resorcie obrony, służbach wywiadowczych i kompleksie przemysłu obronnego Ukrainy.
Rosja szuka pomocy w Korei Północnej?
Jak idzie Rosji wojna w Ukrainie? Na pewno wojsko Władimira Putina odniosło duże straty. Z tego względu Władimir Putin rozważa zwrócenie się do północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una o pomoc w dalszej inwazji w Ukrainie. Jest gotów zaoferować energię i zboże w zamian za 100 000 żołnierzy.
"Korea Północna dała do zrozumienia kanałami dyplomatycznymi, że oprócz dostarczenia budowniczych do naprawy zniszczeń wojennych, jest gotowa dostarczyć ogromne siły bojowe, próbując przechylić szalę zwycięstwa w tej wojnie na korzyść Moskwy" - donosi rosyjski serwis informacyjny Regnum.
Miałyby one zostać wysłane do separatystycznej, proputinowskiej Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Koreański dyktator uznał je niedawno za niepodległe państwa.
Porozumienie Rosji i Korei Północnej nie dziwi w świetle tego, co o Ukrainie mówi Moskwa. Rosja wielokrotnie twierdziła, że Ukraina jest krajem "faszystowskim". Był to jeden z wielu sposobów na próbę usprawiedliwienia brutalnej inwazji Putina.