"Zapewniano, że żyje". Szok parafian po identyfikacji kolejnej ofiary wypadku w Chorwacji
- Ks. Grzegorz Radziszewski był bardzo lubiany w swojej wspólnocie kościelnej. Parafianie wspominają go z płaczem jako wspaniałego duchownego
- Proboszcz parafii św. Jana Bosko w Sokołwie wyznał, że wierzył, że ks. Radziszewski jest wśród rannych i że "zapewniano go, że żyje"
- Redakcja naTemat informowała także o śmierci siostry Janiny Mateusiak z parafii w Jedlni
Radio Dla Ciebie doniosło, że Sokołów Podlaski jest wstrząśnięty śmiercią wikariusza z parafii św. Jana Bosko ks. Grzegorza Radziszewskiego w tragicznym wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Duchowny był jednym z pielgrzymów jadących do sanktuarium w Medziugorie.
Jak już pisaliśmy w naTemat.pl, jego śmierć została potwierdzona 8 sierpnia. Parafianie są w dalszym ciągu zszokowani i zrozpaczeni, że nie zobaczą już nigdy więcej ich ulubionego księdza.
- To był dla mnie i mojej koleżanki ojciec duchowy. (...) Tak bardzo będzie nam go brakowało. Po prostu nigdy w to nie uwierzymy - powiedziała łamiącym się głosem jedna z mieszkanek Sokołowa w rozmowie z RDC.
Przeczytaj także: Chorwacka prokuratura ujawnia ustalenia ws. stanu zdrowia kierowcy polskiego autokaru
Z kolei proboszcz salezjańskiej parafii ks. Stanisław Stachal wyznał, że wszyscy we wspólnocie wierzyli, że ks. Radziszewski znajdował się wśród rannych osób. - Jako dyrektora wspólnoty i proboszcza zapewniano, że żyje. (...) wreszcie pojawiło się coś, co wydawało się bardzo trudne do przyjęcia. Wczoraj wieczorem oficjalnie otrzymaliśmy to potwierdzenie - wyznał we wtorek dziennikarzom RDC.
Zginął znany i lubiany ksiądz
Jak przekazaliśmy 8 sierpnia, po wypadku z udziałem polskiego autokaru salezjanin w ciężkim stanie trafił do chorwackiego szpitala. Niestety, w wyniku odniesionych obrażeń zmarł.
Informację o śmierci duchownego potwierdziła Inspektoria Warszawska Księży Salezjanów.
"Drodzy Współbracia, otrzymaliśmy z Konsulatu RP w Zagrzebiu oficjalne potwierdzenie o tragicznej śmierci naszego Współbrata – ks. Grzegorza Radziszewskiego. Niech Bóg okaże Jemu swoje Miłosierdzie i przyjmie do radości nieba, a najbliższą Rodzinę niech ukoi w bólu i umocni w nadziei, że rozłąka przemieni się w ponowne spotkanie, które już się nie skończy" – napisał ks. Artur Sulik SDB, sekretarz inspektorialny.
Może Cię także zainteresować: Dziwne uśmiechy i aroganckie riposty. Szokujące zachowanie konsul RP na konferencji ws. ofiar
Jak poinformowało Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, zmarła także siostra Janina Mateusiak z parafii w Jedlni. Dwa lata temu została tam przeniesiona z Warszawy.
– Dzięki niej wierni podróżowali m.in. do Fatimy i Rzymu – mówi siostra Ewelina z Kaplicy Świętego Jana Pawła II w Jedlni. – Nasze siostry z Warszawy pojechały do Zagrzebia, żeby przekonać się o tym, co dzieje się z siostrą Janiną. No i żeby pomóc tym siostrom, które też są w szpitalach i potrzebują pomocy – dodaje.
Ustalanie przyczyn tragicznego wypadku
W sobotę polski autokar wiozący pielgrzymów do Medjugorje wpadł do rowu na autostradzie A4 w Chorwacji. W katastrofie zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. Pojazdem podróżowało 42 pasażerów i 2 kierowców. W najbliższych dniach w firmie, której autobus uległ wypadkowi, rozpocznie się kontrola. Przeprowadzi ją Mazowiecki Wojewódzki Inspektor Transportu Drogowego.
Pojazdem kierował 72-latek. W chorwackiej telewizji publicznej pojawił się materiał o katastrofie, w którym zacytowano prokuratura mówiącego, iż wszystkie osoby, które siedziały z przodu autokaru, nie żyją. Siła uderzeniowa była tak duża, że przód pojazdu jest niemal całkowicie zmiażdżony.