WOLSKA: Skupiam się na muzyce. Pudelkowe plotki i eventy to dla mnie abstrakcyjny świat

Klaudia Szarowska
19 sierpnia 2022, 15:43 • 1 minuta czytania
Pierwsze kompozycje stworzyła jako ośmiolatka, a dziś odważnie wkracza na polską scenę muzyczną. Utalentowana multiinstrumentalistka, kompozytorka i autorka tekstów. Dziewczyna z "latem w głosie". WOLSKA w rozmowie dla naTemat opowiada o twórczości, terapii muzyką i o tym, jak z perspektywy początkującej artystki wygląda show-biznes.
WOLSKA w rozmowie z Klaudią Szarowską dla naTemat.pl Archiwum prywatne: WOLSKA

Klaudia Szarowska: Czujesz się artystką?

WOLSKA: Chyba jeszcze nie czuję się na tyle pewna, by tak o sobie mówić, ale całe moje życie kręci się wokół twórczości. Moja mama zaszczepiła we mnie bardzo silą potrzebę tworzenia i rozwijania tej artystycznej strony. Od dziecka posyłała mnie na różne zajęcia, gdzie uczyłam się tańca ludowego, fotografii, gry na instrumentach, śpiewu… I wyrosłam na osobę, która bez sztuki nie umie żyć.


Podobno pierwszą kompozycję stworzyłaś jako ośmiolatka i w dodatku muzycznie zarabiasz na siebie już od 7. roku życia. Brzmi jak całkiem niezły staż pracy!

Tak! (śmiech)

Już jako dziecko śpiewałam, np. na ślubach i zawsze chciałam, by muzyka była ważną częścią mojego życia, ale nigdy nie podejrzewałam, że moje życie faktycznie tak się potoczy. Wydawało mi się, że moje utwory schowam do szuflady i zostaną w niej na zawsze.

Brakowało mi pewności siebie, którą teraz w sobie mogę odkrywać na nowo. A pierwszy utwór faktycznie napisałam jako dziecko. Był to minikoncert skrzypcowy. Trochę później zaczęłam pisać także teksty do melodii, które tworzyłam.

Jesteś „dziewczyną z sąsiedztwa”?

To byłam ja w momencie, w którym ten utwór powstawał, stłamszona dziewczyna z sąsiedztwa, której nikt nie widzi, jest zamknięta w czterech ścianach, nikogo nie obchodzą jej problemy. I ta właśnie szara myszka w pewnym momencie przeprowadza ze sobą rozmowę, bo chce przełamać własne lęki i staje się taka, jak w refrenie utworu. To właśnie dzisiaj jestem ja. Dojrzałam razem z tym tekstem.

Autoterapia?

Trochę tak. Teraz już pogodziłam się z małymi błędami z przeszłości, jestem dla siebie bardziej wyrozumiała. Nie zastanawiam się, czy mogłabym cofnąć czas. Wiem, że pewne rzeczy po prostu musiały się wydarzyć.

Gdy byłam dzieckiem, zamykałam się w sobie, bałam i wstydziłam się mówić, chociaż bardzo chciałam, by mój głos został usłyszany. Dlatego wszystko, co chciałam przekazać, zapisywałam w pamiętniku. Z tego z czasem powstały piosenki.

Słuchasz swoich kompozycji, wracasz do utworów, które dawno temu stworzyłaś?

Często wracam do starych kompozycji, gram je z wielką przyjemnością. Stare piosenki są dla mnie jak pamiętnik, to takie obejrzenie się w lustrze, tylko sprzed lat. Patrzenie na siebie wtedy – to trochę jak patrzenie na młodszą siostrę. Trzeba to robić z wielką dozą wyrozumiałości (śmiech).

I co byś dzisiaj tej młodszej siostrze powiedziała?

Żeby nie narzucała sobie takiej presji i uwierzyła w siebie.

W jednym ze swoich teledysków wystąpiłaś w ciekawej sukience…

Tak, należała do Kaliny Jędrusik!

Jako fanka lat 60. chyba byłaś w siódmym niebie!

Oj tak. Wystąpić w sukience Kaliny Jędrusik – to nawet nie było w moich marzeniach. Nie sądziłam, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Gdy dotykałam tej sukienki, czułam wręcz jakąś moc. To było niesamowite doznanie. I faktycznie zadziałało, bo gdy założyłam tę sukienkę, od razu byłam jakaś odważniejsza i pewniejsza siebie. Może trochę jej siły i magii spłynęło na mnie dzięki tej kreacji…

À propos odwagi, mówisz, że jesteś dosyć nieśmiała, dziewczyna z sąsiedztwa, a jednak chcąc nie chcąc, wkraczasz mocno w świat show - biznesu. Jak się w nim odnajdujesz? Czy to, co widzimy przez szklany ekran to, twoim zdaniem, prawda, a show-biz to głównie plotki, sex, drugs, rock ‘n’ roll?

Skupiam się na muzyce, a nie na tym, co dzieje się na eventach czy pudelkowych plotkach, bo jest to dla mnie trochę abstrakcyjny świat. Co najwyżej obserwuję to z boku i ewentualnie zapisuję przemyślenia – no i już szykują się dwa teksty piosenek! (śmiech)

Czytałam jeden z twoich tekstów kilka razy, a potem zapytałam o to kilka osób - co to znaczy: „czuć smak lata panoramicznie”. No i nikt nie potrafił mi odpowiedzieć…

Mój manager też miał tu wątpliwości (śmiech). Z fotograficznego punktu widzenia – szeroko. Gdy wyciągniesz ręce, całą sobą poczujesz powiew ciepłego wiatru i lata – panoramicznie, w pełni.

Wystąpiłaś również na festiwalu w Opolu i okazało się to niemałym sukcesem!

Tak, to była to scena alternatywna w Opolu, o której marzyłam. Szczerze, wciąż nie wierzę, że mogłam tam wystąpić, a przede wszystkim w to, jakie reakcje wzbudził mój występ. Stojąc na tej legendarnej scenie i śpiewając „Miętę” razem z osobami z pierwszych rzędów… To było jak sen!

Właśnie miałam o to pytać. Obecnie dosyć sceptycznie podchodzi się do wystąpień w Telewizji Polskiej. Jak to postrzegasz jako początkująca artystka?

Ja zawsze występuję dla ludzi. Publiczność jest dla mnie najważniejsza i nie kategoryzuję odbiorców. Mocno wierzę, że muzyka może budować mosty, łączyć i nieść dobrą energię. A zwłaszcza teraz, kiedy bardzo jej potrzebujemy.

W komentarzach pod jednym z twoich utworów ludzie sugerują, że jest on uderzająco podobny do piosenki zespołu Alle Farben. Jak się do tego ustosunkujesz?

Nie słyszałam ich twórczości wcześniej, ale oczywiście sięgnęłam po przeczytaniu tych komentarzy. Trochę faktycznie jest podobny klimat, bo jest ukulele i podobna tonacja, ale to zupełnie różne utwory.

Jest osiem singli, co dalej?

Płyta! Już nie mogę się doczekać. Tej jesieni ukaże się mój debiutancki album!