"Wezwaliśmy karetkę, lała się ropa". Koszmar Karasia w drodze po rekord, oto jej kulisy
- Robert Karaś nie pobije rekordu świata w dziesięciokrotnym Iron Manie
- Polak został wycofany z rywalizacji przez lekarzy, teraz odsłonił kulisy
- Nasz zawodnik ukończył pływanie i jazdę rowerem, przebiegł też 56 km
Robert Karaś zdecydował się nagrać dla swoich fanów wideo i wyjaśnić przyczyny swojej rezygnacji z rywalizacji w dziesięciokrotnym Ironmanie. Polak był liderem i zmierzał pewnie po rekord świata, ale jego organizm odmówił posłuszeństwa. - Cześć, pomyślałem że nagram dłuższą wypowiedź, bo jest mnóstwo wiadomości i niedowierzania, dlaczego nie wrócę na trasę. Jest to niemożliwe - przyznał wprost.
- Trzy tygodnie temu w Hiszpanii miałem zabieg urologiczny. W Meksyku w listopadzie zrobił mi się guz, którego musiałem wyciąć, ponieważ nie mogłem ani usiąść na siodełko, ani biegać. Trzy tygodnie temu on się tak powiększył tak, że nie byłem w stanie zrobić już treningu, więc trzeba było to wyciąć. Także mój start w ogóle stał pod znakiem zapytania, tutaj w Szwajcarii - przyznał sportowiec, który mimo przeciwności ruszył do walki.
Robert Karaś w rekordowym czasie przepłynął 38 kilometrów, a potem przejechał na rowerze 1800 kilometrów. Wówczas zaczęły się problemy. - Na rowerze ten guz się cały czas powiększał, na biegu już ta rana pooperacyjna się rozerwała, zaczęła lecieć ropa, więc wezwaliśmy karetkę, żeby to zatamować - opisywał swoje przeżycia. Do przebiegnięcia miał 422 kilometry, ukończył na 56.
Co ciekawe, Robert Karaś chciał dalej startować w Swiss Ultra Triathlon 2022.
- Może zrobić jakiś krótki zabieg? Lekarz powiedział, że jest to niemożliwe, że trzeba zrobić operację, że tam się robi infekcja itd. Była opcja, że da mi zastrzyki, które są zakazane, więc nie przeszedłbym testów antydopingowych. A drugie, że i tak nie dokończę tego wyścigu, jest jeszcze 40 godzin biegu, a to wszystko puchło - tłumaczył poruszony sportowiec. Choć był i wciąż jest liderem, musiał się wycofać.
W szpitalu w Sankt Gallen zaopiekowano się Polakiem i szybko wrócił do siebie. Teraz czeka go rehablitacja, a potem kolejne wyzwania. Ekipa Roberta Karasia z pewnością znów podejmie rękawicę i powalczy o rekord świata. Na trasie walczy wciąż dwóch Polaków, Adrian Kostera już jest wiceliderem i ściga pozycję numer jeden, a Tomasz Lus zajmuje miejsce 11. Czołówka już ruszyła na trasę biegu.
"Po 38 km pływania, 1800 km na rowerze i 65 km biegu lekarze zakazali kontynuowania wyścigu w obawie o życie! Był na granicy, a to wiąże się z ryzykiem... Ból po operacji, którą odbył tylko 3 tygodnie temu okazał się nie do zniesienia nawet dla Niego! Dziękujemy za te emocje, wrócimy jeszcze silniejsi!" - przekazał team Polaka na Instagramie w czwartek, gdy nasz lider zrezygnował z rywalizacji.