Kompromitacja była o krok. Kolejorz ospale wjechał do Europy i może uratować sezon
- Lech Poznań znów będzie jesienią występował w europejskich pucharach
- Mistrzowie Polski nie dostali się do Ligi Mistrzów, zagrają w Lidze Konferencji
- Kolejorz pewnie obronił zaliczkę wypracowaną przeciw F91 Dudelange
Lech Poznań europejską przygodę w sezonie 2022/2023 rozpoczął znakomicie, ograł na początku lipca Karabach Agdam w Wielkopolsce 1:0 i wydawało się, że jest blisko awansu do drugiej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. W rewanżu w Baku szybko wyszedł na prowadzenie i gdy był już w ogródku i witał się z gąską, nastąpiła katastrofa. Azerowie wygrali rewanż 5:1 i zamknęli nam z hukiem drzwi do piłkarskiego raju. A Lech trafił do Ligi Konferencji.
W drugiej rundzie eliminacji mistrz Polski wyrzucił za burtę Dinamo Batumi (5:0 i 1:1 w Gruzji), a w trzeciej niemal skompromitował się w dwumeczu z mistrzem Islandii. Vikingur Reykjavik najpierw wygrał u siebie 1:0, a potem wyszarpał w Poznaniu dogrywkę, by ostateczie przegrać z Kolejorzem 1:4. Piłkarze Johna van den Broma uciekli spod topora, by w czwartej rundzie eliminacji ograć u siebie F91 Dudelange 2:0.
Pozostało więc obronić zaliczkę w Luksemburgu, co wcale nie było - patrząc na formę polskiej ekipy i na jej wyjazdowe problemy tego lata - takie oczywiste. I faktycznie, do przerwy nasz zespół miał problem, bo rywale przetrwali okres naporu poznaniaków i ruszyli sami do ataku. A powinni przegrywać, gdy Mikael Ishak miał piłkę cztery metry od bramki i tylko golkipera rywali. Gdy szczęścia próbowali Joao Amaral i Kristoffer Velde.
Zamiast gola Polaków, do siatki trafili Luksemburczycy. W 32. minucie gola strzelił Vincent Decker, ale był na spalonym i sędzia trafienia nie uznał. Ale już cztery minuty później Filip Bednarek wyciągał piłkę z siatki, bo szczęśliwie trafił Mehdi Kirch. Zapachniało kompromitacją ekipy mistrzów Polski, nie pierwszą zresztą tego gorącego lata w pucharach. I faktycznie, nasz bramkarz odbił jeszcze strzał Dejvida Sinaniego, bo mogło być już 0:2.
Po zmianie stron Lech Poznań ruszył odważniej przed siebie, a blisko szczęścia był Michał Skóraś. Akcję kluczową dla mistrzów Polski przeprowadził jednak rezerwowy, Heorhij Citaiszwili. Gruzin podał przepięknie do Joela Pereiry, który uratował zespół przed kompromitacją. Do końca starcia nasz zespół próbował, ale fatalnie pudłowali kolejni piłkarze, albo świetnie bronił Lucas Fox. Mistrz Polski, z trudem i mozołem, awansował do europejskich pucharów.
Ten zespół to miało być nasze pendolino, a wyszło opóźnione, brudne i zatłoczone TLK rodem z najgorszych koszmarów, albo osobowy do Swarzędza. Chaotyczny, niestabilny i bardzo nierówny zespół. Tak inny od tego, co wiosną pokazywał w naszej lidze. Mistrzowie Polski są nimi tylko z nazwy, bo swoją postawą na murawie nie zasługują na żaden tytuł. Co najwyżej na słowa krytyki. I mamy nadzieję, że awans nie przysłoni im smutnych faktów.
Kolejny raz byli blisko kompromitacji. I na pewno nie są sobą, nie są Lechem Poznań Macieja Skorży. Tymczasem już w piątek 26 sierpnia o godzinie 14:30 poznaniacy dowiedzą się, z kim zagrają w fazie grupowej Ligi Konferencji. Losowanie odbędzie się w Stambule, a nasz zespół trafił do jednej z ośmiu czterozespołowych grup. Przed ceremonią Kolejorz znajdzie się w czwartym koszyku, czyli gronie najsłabszych ekip w stawce 32 finalistów.
F91 Dudelange - Lech Poznań 1:1 (1:0) Bramki: Mehdi Kirch (36) - Joel Pereira (60) Żół†e kartki: Mehdi Kirch, Vova, Vincent Decker, Samir Hadji, Edis Agović - Kristoffer Velde Sędziował: Nikola Dabanović (Czarnogóra)
Pierwszy mecz: 0:2; awans: Lech