Ukraińcy grają na siatkarskich MŚ pomimo trwającej wojny. "Kiedyś to my wam się odwdzięczymy"

Maciej Piasecki
31 sierpnia 2022, 14:13 • 1 minuta czytania
Reprezentacja Ukrainy bierze udział w trwających MŚ siatkarzy w Polsce i Słowenii. Nasi wschodni sąsiedzi grają w Katowicach, wspierani przez skromną, ale głośną grupę rodaków. Sami siatkarze przyznają, że możliwość udziału w turnieju to dla nich coś więcej niż tylko walka o jak najlepszy wynik sportowy.
Reprezentacja Ukrainy powróciła na MŚ siatkarzy po 24 latach. Swoje mecze grupowe rozgrywa w Katowicach. Fot. Volleyball World / FIVB

Katowicki Spodek od dekad uchodzi za dom polskiej reprezentacji siatkarzy. Podczas MŚ 2022 hala w sercu Śląska jest też miejscem szczególnym dla kadry Ukrainy. W fazie grupowej jednego dnia na boisku byli Polacy, a drugiego Ukraińcy, czyli w terminarzu turnieju na przemian. Na stoiskach z kibicowskimi gadżetami dominowały zatem cztery kolory.

ZOBACZ WYNIKI I TERMINARZ MISTRZOSTW ŚWIATA SIATKARZY 2022 >>>

– Zainteresowanie gadżetami kadry Ukrainy nie jest za duże. Jeździmy na mecze piłkarskie i tam jest dużo lepiej. W przypadku siatkówki było trochę osób, chciało kupić szalik czy inny gadżet, ale Ukraińcy przyjeżdżają już odpowiednio wyposażeni. Dodatkowo siatkówka nie ma chyba takiego wzięcia u nich, jak w Polsce. Tutaj wiadomo, jakie jest szaleństwo na meczach kadry. Można w takie dni nieźle zarobić – mówi jeden ze sprzedawców.

Tuż przy katowickim Spodku do kupienia były m.in. czapeczki, szaliki, torby z hasłem "Slava Ukraini", czy piny (przypinki) z przekreślonym czołgiem i hasłem "Russian tanks. No, thanks!".

– Jestem z Katowic i tak na co dzień widać, że jest sporo ludzi z Ukrainy. Wiadomo, największy boom jest już za nami. Niektórzy pewnie wrócili, inni może ułożyli sobie życie w nowych miejscach, poza miastem. W końcu u nas życie wcale nie jest takie tanie. Ale kiedy pojawi się jakieś wydarzenie sportowe, to potrafią się zorganizować. Ukraińcy są na pewno głośni – dodaje inny z mężczyzn na stoisku z kibicowskimi gadżetami.

Spoglądając w statystyki – na dwóch pierwszych meczach grupowych Ukraińców w Spodku pojawiło się odpowiednio 1785 (vs Serbia) i 1619 (vs Tunezja) kibiców. Trudno zatem napisać, że pojedynki naszych wschodnich sąsiadów cieszyły ogromnym powodzeniem.

Rzeczywiście jednak, choć frekwencyjnie było skromnie, było też wystarczająco głośno. A do dopingu entuzjastycznie nastawionych Ukraińców z pozytywną energią dołączali Polacy.

"Dostajemy wiadomości z frontu"

Ukraińscy siatkarze na MŚ powrócili po 24 latach. W 1998 roku zajęli dziesiąte miejsce. Od tego czasu gościli głównie w mistrzostwach Europy. Dlaczego znaleźli się na tegorocznym turnieju? To kwestia wykluczenia Rosji przez międzynarodową federację siatkarską FIVB. Decyzja podjęta była ze względu na trwającą od 24 lutego b.r. wojnę w Ukrainie.

Los ułożył przewrotny scenariusz, bo za Rosjan do drabinki turniejowej wskoczyła najwyżej sklasyfikowana w rankingu FIVB Ukraina, aktualnie 19. drużyna świata. Jej najlepszym zawodnikiem jest Oleh Płotnicki. Kolega Wilfredo Leona z włoskiego Sir Safety Perugia.

– Mam kilku przyjaciół na froncie. Nie mogą zbyt wiele pisać ani dzwonić. Czasami mam od nich wiadomości, czasem dowiaduję się o ich sytuacji od innych ludzi. Ale jak się czują? Na wojnie nie mogą powiedzieć, że jest dobrze, a ja nie mogę spytać: „Jak się masz?”. Żyją, i to jest ważne – przyznał siatkarz po pierwszym meczu na MŚ dla "Rzeczpospolitej".

– Wszystko, co dzieje się podczas MŚ w Polsce, jest przyjemne. Zarówno ta część związana z meczem, gdzie walczymy o zwycięstwa dla Ukrainy, jak i późniejsza radość z kibicami. Dobrze jest zobaczyć swoich ludzi, rodaków, wiele znajomych twarzy, które są na trybunach w Spodku. Po meczu z chęcią do nich podchodzimy, robimy sobie pamiątkowe zdjęcie. Gratulują nam, cieszą się z naszej gry. To dla nas bardzo ważne – powiedział dla naTemat Witalij Szczytkow, rozgrywający ukraińskiej kadry.

W poniedziałek 29 sierpnia Ukraińcy zwyciężyli Tunezję w trzech setach. To było dla nich pierwsze zwycięstwo w turnieju MŚ 2022. Po spotkaniu siatkarze jeszcze długo podpisywali gadżety swoim kibicom, robili wspólne zdjęcia, z uśmiechem przybijali piątki.

"Nie jesteśmy chłopakami do bicia"

Cele sportowe na trwającym turnieju są dla siatkarzy Ukrainy ważne, ale nie najważniejsze.

– Zakładamy walkę o każdą piłkę w meczu, chcą pokazać jak najlepszy poziom, jaki powinien być na turnieju rangi mistrzostw świata. Nie chcemy, żeby ktokolwiek później nam zarzucił, że trafiliśmy tutaj przypadkiem. Jako siatkarze Ukrainy mamy cel, żeby zaprezentować się jak najlepiej, dając dodatkowo radość swoim rodakom. Nie jesteśmy chłopakami do bicia – przyznał Szczytkow, który w przeszłości występował w polskiej lidze.

– Dodatkowa motywacja nie jest nam potrzebna. Wiadomo, że dużo się dzieje dookoła w ostatnich miesiącach. Przede wszystkim to, co ma miejsce na Ukrainie, śledzimy to cały czas. Chcemy robić swoje na 110 procent, motywacji w drużynie z pewnością nie brakuje. Dostajemy naprawdę sporo wiadomości od ludzi. Zdarzają się przypadki, że odzywają się chłopaki, które są na froncie. Wspierają nas i życzą powodzenia podczas MŚ. My oczywiście również wspieramy tych bohaterów. Staramy się myśleć tylko o zwycięstwie dla naszego kraju.

Ukraińcy dzięki wspomnianej wygranej nad Tunezją są na najlepszej drodze do awansu do 1/8 finału MŚ. To spora sprawa, biorąc pod uwagę, w jakich realiach musieli przygotowywać się do turnieju. Rosyjskie wojska kierowane przez Władimira Putina zniszczyły wiele sportowych obiektów na ukraińskiej ziemi. Również tych dedykowanych stricte pod siatkarskie szkolenie.

Kadra Ukrainy mogła jednak skorzystać z uprzejmości innych krajów. W Polsce bazą przygotowań Ukraińców był Radom, gdzie goście mogli m.in. rozegrać towarzyski mecz z Biało-Czerwonymi. Polacy dwa tygodnie przed MŚ zwyciężyli po tie-breaku.

– Mogliśmy liczyć na wsparcie m.in. z federacji Łotwy, z której wywodzi się nasz selekcjoner. W jego ojczyźnie przygotowywaliśmy się przez cztery tygodnie, dokładnie w Rydze. Następnie przenieśliśmy się do Radomia. Tam mieliśmy też świetne warunki, żeby odpowiednio zgrać zespół przed startem turnieju – komplementuje Szczytkow.

Klub ze Lwowa w grze o mistrzostwo Polski

Co ciekawe, w nadchodzącym sezonie w siatkarskiej PlusLidze pojawi się drużyna ukraińska. Barkom Każany Lwów będzie walczył w polskiej lidze i rozegra swoje mecze w hali na krakowskich Suchych Stawach. Granie na terenie Ukrainy byłoby zbyt niebezpieczne.

Szansa grania w lidze mistrzów świata to choć namiastka normalności dla ukraińskiego klubu. W końcu życie, pomimo trwającego na Ukrainie ludobójstwa, musi toczyć się dalej.

– Wiemy, że to jest niewyobrażalnie trudny czas dla naszego kraju. Ale wiem też, że kiedyś to my wam podziękujemy. Odwdzięczymy się wszystkim, którzy dzisiaj nas wspierają – zakończył bardzo dobrze mówiący po polsku Szczytkow.

Reprezentacja Ukrainy w środę rozegra w Katowicach ostatni mecz grupowy. Nasi wschodni sąsiedzi zmierzą się o godzinie 20:30 z Portoryko. Jak będzie wyglądać dalsza droga turniejowa Ukraińców wyjaśni się na podstawie rankingu wyników, na koniec fazy grupowej.