Rywale oskarżyli Polaków o kombinacje. Prawda o MŚ jest inna, wpadliśmy w pułapkę
- Polscy siatkarze nie zyskali nic dzięki nowej drabince mistrzostw świata
- FIVB wprowadziła zmiany tuż przed MŚ, co odbiło się szerokim echem
- Dla Biało-Czerwonych ta decyzja to koszmar, zagramy z gigantami
Sytuacja z drabinką i rozstawieniem drużyn przed fazą pucharową mistrzostw świata siatkarzy wzbudziła wielkie kontrowersje. Otóż krótko przed rozpoczęciem MŚ pojawiła się wiadomość o tym, że Polska i Słowenia, czyli gospodarze turnieju, zyskają rozstawienie i zajmą dwa czołowe miejsca w klasyfikacji drużyn po fazie grupowej. I w ten sposób wynik sportowy zszedł na drugi plan, bo liczyć się miało co innego.
"Reprezentacja Polski jest uprzywilejowana w tegorocznych mistrzostwach świata, a wszystko przez regulamin turnieju, który po raz kolejny został zmieniony przez Międzynarodową Federację Siatkówki (FIVB). Czy tak powinien wyglądać mundial?" - pisaliśmy na początku turnieju. Jak się okazało, machinacji FIVB dokonała bez porozumienia z kimkolwiek. Czyli tak, jak to ma w zwyczaju.
– To niezależna decyzja FIVB, nie mamy z nią wiele wspólnego. Znając nasze relacje, działacze na pewno by nam nie pomagali, a wręcz przeciwnie. Widać ten pomysł spodobał się w światowej federacji po Lidze Narodów w Bolonii (tam rozstawiono Włochów - przyp. red.) i tak już zostało. My nie wnioskowaliśmy o takie rozwiązanie – usłyszeliśmy nieoficjalnie w Polskim Związku Piłki Siatkowej.
Wróble ćwierkają, że władze światowej federacji bardzo niedokładnie i bez odpowiedniego oszacowania zysków i strat wepchnęły Polaków i Słoweńców na górę klasyfikacji drużyn, które znalazły się w fazie pucharowej. Po co? Żeby gospodarze grali jak najdłużej w turnieju (bo teoretycznie mieli trafić na słabszych rywali) i żeby w ten sposób zapełnić trybuny w Lublanie oraz Katowicach i Gliwicach.
Jak wyszło? Zupełnie inaczej, niż się spodziewano.
Wyniki sportowe w fazie grupowej ułożyły się tak, że Polska zagra o ćwierćfinał z Tunezją, a Słowenia z Niemcami, których dopiero co ograła w fazie grupowej. Już samo to, że obie drużyny spotkają się zaraz po awansie z grupy, to niezłe kuriozum. Ale to nie koniec paradoksów. Droga Słowenii do strefy medalowej wiedzie później przez starcie z Włochami albo Francuzami, o ile obie ekipy dotrą do ćwierćfinałów.
A Polacy? Dla nas decyzja FIVB to po prostu koszmar. Zaczynamy fazę pucharową od meczu z Tunezją, a potem stawimy czoła w ćwierćfinale Amerykanom, bo ciężko przypuszczać, by mieli przegrać z Turkami. Jeśli ogramy USA w walce o miejsce w czwórce, zapewne zmierzymy się z Brazylijczykami, a w razie awansu do finału z Włochami albo Francuzami. To chyba najtrudniejsza droga do złotego medalu, jaką można było sobie wyobrazić.
A jak wyglądałaby, gdyby decydowały tylko kwestie sportowe? W 1/8 finału naszym rywalem byliby Kubańczycy, potem trzeba by ograć Holandię w ćwierćfinale, a Słowenię lub Serbię w walce o finał. I dopiero tam mielibyśmy okazję stawić czoła jednemu z głównych faworytów MŚ: USA, Francji, Włochom lub Brazylii, które powinny się znaleźć w jednej części drabinki siatkarskich MŚ.
Jak widzicie, Międzynarodowa Federacja Siatkówki (FIVB) zapewniła nam prawdziwą ścieżkę zdrowia do medalu i jeśli mamy zdobyć złoty medal, to od ćwierćfinału będziemy bić się tylko z potęgami. Może to i dobrze, bo nikt nie będzie podważał naszego sukcesu. A zespół zyska sportową okazję, by jeszcze bardziej rozwinąć się przed kolejnymi turniejami.
– Nie obchodzi mnie, z kim mamy zagrać w kolejnej fazie. To rywale mają się obawiać, jak uniknąć nas. Chcę, żebyśmy zagrali naszą najlepszą siatkówkę i wygrali 3:0, jeżeli to będzie możliwe – mówił niedawno polskim siatkarzom selekcjoner Nikola Grbić. I tego się trzymajmy, bo zwycięzców nikt sądził nie będzie.