Grabarze w grobie stracili przytomność. Już wiadomo, co było przyczyną zasłabnięcia
- 7 września przed południem, na cmentarzu w Nowym Sączu, do grobu wpadło dwóch, pracujących przy nim grabarzy
- Świadkowie relacjonują, że mężczyźni zasłabli i wpadli do środka po odsunięciu wieka krypty
- Wstępne ustalenia dotyczą niskiego stężenia tlenu
Jak wynika z informacji, które podaje stacja RMF FM, przyczyną zasłabnięcia grabarzy w grobowcu na cmentarzu komunalnym w Nowym Sączu było niskie stężenie tlenu. Informację tę mieli przekazać pracujący przy sprawie śledczy. Jak przekazała rozgłośni rzeczniczka sądeckiej policji, Justyna Basiaga, sprawa została zakwalifikowana jako narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, czyli artykuł 160 Kodeksu karnego. W tym kierunku wszczęto postępowanie.
Obaj grabarze wpadli do grobu
Jak pisaliśmy w naTemat, do zdarzenia doszło kilkanaście minut w środę po godzinie 10, na cmentarzu komunalnym przy ulicy Rejtana w Nowym Sączu.
Czytaj także: Grabarze wpadli do grobu zmarłych dzieci. "Nagle obaj stracili przytomność"
Mężczyźni pracowali przy przygotowaniach grobu do pogrzebu. W krypcie, przy której prowadzili prace, wcześniej pochowana była dwójka dzieci.
Z relacji dziennikarzy portalu Sądeczanin.info wynika, że pierwszy z mężczyzn, 37-latek zasłabł po tym jak odsunął wieko krypty. Taka sama reakcja organizmu spotkała drugiego z mężczyzn, 62-latka, który ruszył na pomoc koledze.
Przyczyną za mała ilość tlenu
Hipotezę, że w krypcie nie było dostatecznie dużo tlenu, wysnuwali również świadkowie, którzy rozmawiali z reporterką radia RMF.
– Widziałem jednego pana, który był reanimowany, drugi leżał wciśnięty między trumnę. Otworzyli grobowiec za szybko, odór w nich uderzył, jeden wpadł do środka, a drugi został na zewnątrz – mówili rozgłośni świadkowie zdarzenia.
Grabarze dochodzą do siebie w szpitalu
Jednego z mężczyzn miał wyciągnąć z krypty trzeci z grabarzy, drugiego wyciągnęli strażacy, którzy także udzielili poszkodowanym pierwszej pomocy. Później mężczyźni zostali przewiezieni do szpitala, gdzie powoli dochodzą do siebie.
Czytaj także: Zabójstwo na Wilanowie. Matka zadźganego noworodka przyznała się do winy
Choć sytuacja wyglądała poważnie, obaj mężczyźni odzyskali przytomność. Z jednym z nich jest utrudniony kontakt, ale dochodzi on do siebie. Lekarze intensywnie pracują nad ustaleniem, co mogło być przyczyną wypadku.
Na cmentarzu pracuje również Państwowa Inspekcja Pracy, która bada ewentualne zaniedbania i błędy ludzkie, do których mogło dość podczas wykonywania obowiązków przez mężczyzn.