Kurek ruszył do bohatera meczu z USA i niemal zdarł z niego koszulkę. Nagranie przejdzie do historii
- Bartosz Kurek zamanifestował swoją radość po wygranym ćwierćfinale MŚ
- Kapitan objął Aleksandra Śliwkę i niemal zdarł z niego koszulkę. Dlaczego?
- To bardzo ważny gest naszego kapitana, który wsparł mistrza świata
Bartosz Kurek to kapitan jak się patrzy i w zespole ma wyjątkową pozycję nie przez przypadek. Nasz wybitny siatkarz dba o atmosferę w drużynie, która wydaje się od lat kluczowym elementem i dzieli czasem sukcesy od klęsk. Od kiedy trenerem został Nikola Grbić, a nasz atakujący jest kapitanem, w drużynie atmosfera jest wspaniała, a siatkarze wskoczyliby w ogień jeden za drugiego. Przykład?
Idealny mieliśmy tuż po ćwierćfinale mistrzostw świata z Amerykanami. Marcin Janusz ostatnią w meczu piłkę wystawił na lewą flankę, gdzie atakiem zakończył spotkanie Aleksander Śliwka. W tym miejscu trzeba dodać, że nasz skrzydłowy od początku turnieju był mocno krytykowany przez część ekspertów i kibiców, którzy domagali się, by miejsce w pierwszym składzie trener powierzył Tomaszowi Fornalowi.
Co na to Nikola Grbić? Każdy z pięciu rozegranych meczów w finałach MŚ Aleksander Śliwka rozpoczynał w pierwszym składzie. O tym, jak ważny jest dla zespołu, przekonywał dziennikarzy, tak samo jak reszta drużyny i tak samo jak Tomasz Fornal, który zapewniał, że zna swoje miejsce w zespole i szanuje kolegę jako mistrza świata oraz wybitnego siatkarza.
Swoje wsparcie dla kolegi zamanifestował również Bartosz Kurek. I to jak!
Po wspomnianej wyżej ostatniej piłce w meczu z Amerykanami kapitan podbiegł do kolegi i wyraźnie pokazał kibicom, że to on: Aleksander Śliwka wygrał nam to spotkanie. Gdy dołączyli inni siatkarze i utonęli w objęciach, "Kuraś" złapał mocno Śliwkę i niemal zdarł z niego koszulkę. Wskazywał na jego nazwisko na plecach i numer "14". Trudno o bardziej wymowny gest, prawda?
A potem wszyscy ruszyli do kolegów na środku parkietu i rozpoczęła się szalona feta.
Taki właśnie mamy zespół. Charakterny, mocny sportowo i mentalnie, żądny zwycięstw i sukcesów. Ale też taki, w którym jeden stanie za drugim i nie pozwoli, by ktoś robił koledze krzywdę. Nie zawsze tak było w reprezentacji Polski, przed rokiem atmosfera w ekipie nie pomagała i siatkarze przegrali igrzyska olimpijskie w Tokio.
A teraz mamy dowód na to, że Nikola Grbić poskładał ten zespół na nowo. Nie tylko sportowo, bo zaproponował swoją wersję "siatkówki totalnej", która sprawdza się znakomicie. Ale też mentalnie, powierzając siatkarzom nowe role w zespole i odpowiedzialność za grupę. A ta jest bardzo, bardzo mocna, co udowodniła, wychodząc z opresji w meczu z USA. Kolejny taki horror? Proszę bardzo. Już wiemy, że Biało-Czerwonych nic nie jest w stanie złamać.
Polscy siatkarze już w sobotę zagrają w katowickim Spodku w półfinale MŚ. Tym razem stawią czoła Brazylii (godzina 18:00), a jeśli wygrają, zmierzą się w meczu o złoty medal z lepszym w drugim półfinale. A tam Słowenia stawi czoła Włochom (godzina 21:00) w powtórce zeszłorocznego finału ME.