Włosi mają pretensje ws. finału MŚ siatkarzy. A jeszcze nawet do niego nie awansowali
- W sobotnich półfinałach MŚ Polacy zagrają z Brazylią, a Włosi ze Słowenią
- Pojedynek włosko-słoweński, to powtórka finału ME 2021 w Katowicach
- Biało-Czerwoni bronią tytułu MŚ zdobytego w 2018 roku
Dla siatkarskich kibiców to będzie szczególny weekend. Dokładnie 10 i 11 września w katowickim Spodku rozstrzygnie się, kto zostanie mistrzem świata w siatkówce. W grze pozostały cztery reprezentacje: Polska, Brazylia, Włochy oraz Słowenia.
Biało-Czerwoni w ostatnich pięciu edycjach MŚ aż czterokrotnie byli w finałach. W 2006 roku Polacy przegrali z Brazylią, w 2010 nie znaleźli się w najlepszej czwórce, a w 2014 oraz 2018, polscy siatkarze byli mistrzami.
Spoglądając na półfinalistów, w Katowicach będzie można zobaczyć dwóch gospodarzy tegorocznego turnieju. Mowa o Polakach oraz Słowenii. Do tego mistrzowie Europy z 2021 roku, Włosi, którzy triumfowali, co ciekawe, w katowickim Spodku.
Reprezentacja Italii zagra o miejsce w finale ze Słowenią, ale jeszcze przed sobotnim starciem, ma nietypowe żądanie względem godziny meczu o złoto. O sprawie poinformował w wywiadzie dla TVP Sport prezes polskiej federacji siatkarskiej, Sebastian Świderski.
– Włosi chcą grać ewentualny finał o 21:15 ze względu na to, że mają wtedy tzw, okienko antenowe po teleturnieju, który widownia chętnie ogląda w telewizji. Dla nich jest to "prime time" – powiedział szef Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
Trzeba przyznać, że żądanie jest dosyć zabawne, biorąc pod uwagę brak pewnego miejsca dla Italii w gronie dwójki, która zagra o tytuł. Międzynarodowa federacja siatkarska FIVB przyzwyczaiła jednak do różnych zaskakujących decyzji, więc niewykluczone, że lobbowanie ze strony Włochów, przyniesie skutek w niedzielnym terminarzu.
Niepokonani Polacy w drodze po złoto?
Biało-Czerwoni są na najlepszej drodze do obrony mistrzowskiego tytułu. Polacy podczas trwającego turnieju wygrali wszystkie mecze. Na szczególne uznanie zasługuje wygrana w ćwierćfinałowej batalii przeciwko USA. Polacy zwyciężyli po ponad dwóch godzinach siatkarskiego thrillera z USA.
– Jeżeli ktoś wątpił w naszych zmienników, jest zaskoczony ich tak dobrą postawą, to ja jestem zdziwiony. To jest właśnie największa siła naszej drużyny. Cała czternastka, a właściwie 25-tka powołana w maju przez trenera Grbicia. Niektórzy są teraz w domach, ale wiedzą, że dołożyli od siebie cegiełkę. Chcę, żeby to wiedzieli. Mieli w sobie to uczucie dumy, bo naprawdę, to nie jest tylko tak, że siedmiu facetów wychodzi na boisko i przez dwie godziny robi robotę. Za tym stoi mnóstwo osób, wielu znakomitych zawodników. I to jest największa siła naszej reprezentacji – mówił po meczu Bartosz Kurek, jeden z liderów polskiej kadry.
Po dwóch meczach zagranych w Arenie Gliwice (1/8 finału i ćwierćfinał), Polacy przenoszą się do "domu polskiej siatkówki", czyli legendarnego Spodka. W sobotę w śląskiej stolicy kibice będą mogli podziwiać rewanż za finały MŚ z 2014 i 2018 roku. Czyli starcie Polska-Brazylia.
– Teraz już nie ma łatwych spotkań. Będziemy się bić na całego. Wracam do stolicy polskiej siatkówki. Myślę, że te dwa dni będą pełne emocji, najpierw w półfinale, a potem - mam nadzieję - w finale. A katowicki Spodek znowu odleci. Brazylia nie jest tak mocna w przyjęciu. Trzeba będzie się skupić, żeby mocna zagrywka była po naszej stronie. Ten element może zdecydować o zwycięstwie – przyznał przed półfinałem z Brazylią Kamil Semeniuk.
Polscy siatkarze już w sobotę zagrają w katowickim Spodku w półfinale MŚ. Tym razem stawią czoła Brazylii (godzina 18:00), a jeśli wygrają, zmierzą się w meczu o złoty medal z lepszym w drugim półfinale. A tam Słowenia stawi czoła Włochom (godzina 21:00) w powtórce zeszłorocznego finału ME.