PiS boi się przegranej? Posłowie Kaczyńskiego złożyli projekt ws. przełożenia wyborów
- Według kalendarza wyborczego w 2023 roku mają się odbyć zarówno wybory samorządowe, jak i parlamentarne
- PiS chce jednak, aby wybory samorządowe zostały przełożone. W czwartek w Sejmie złożono już projekt w tej sprawie
Posłowie PiS w czwartek złożyli projekt ustawy wydłużający kadencję samorządów. Sejm zajmie się nim na kolejnym posiedzeniu. Projekt zakłada, że wybory do rad gmin, rad powiatów, sejmików wojewódzkich, rad dzielnic m.st. Warszawy, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, których kadencja upływa w 2023 roku, odbędą się później, niż zakładała to kalendarz wyborczy.
PiS chce za wszelką cenę przesunąć wybory samorządowe
Według projektu data wyborów przypadałaby na dzień wolny od pracy, przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 roku i nie później niż 23 kwietnia 2024 roku.
– Przesunięcie kolidujących z parlamentarnymi wyborów samorządowych wypadających na jesieni 2023 r., to techniczna konieczność. Będzie w tej sprawie projekt ustawy, wybory zostaną zapewne przesunięte o pół roku – przekonywał w czwartek prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Opozycja i komentatorzy uważają, że wybory powinny się odbyć w niezmienionym terminie, a PiS po prostu boi się porażki.
– Nie ma żadnego merytorycznego powodu, by przesuwać wybory samorządowe. Od pięciu lat rządzący wiedzieli, że odbędą się one obok wyborów parlamentarnych. Albo są nieudolni i nie potrafią przeprowadzić wyborów, albo boją się porażki – przekonywał w czwartek w Onecie szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
"Dlaczego PiS chce przełożyć wybory samorządowe? Komplikacje w rozliczaniu kampanii? Nie, wynik z Rudy Śląskiej!" – pisał w tym tygodniu Maciej Gdula z Lewicy.
"Nie ma absolutnie żadnych merytorycznych powodów, by przesuwać wybory samorządowe na wiosnę 2024. Jedyny "powód" jest czysto polityczny: PiS boi się, że dostanie w tych wyborach baty i tym bardziej przegra parlamentarne" – dodał do tego aktywista miejski Jan Mencwel.
O konieczności przeprowadzenia późniejszych wyborów samorządowych mówił już w czerwcu wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
"Jesteśmy zdecydowani zaproponować ustawę, która przesunie termin wyborów samorządowych o pół roku (...) Bardzo trudno jest organizować dwie potężne wyborcze operacje w krótkim czasie naraz, nawet gdyby je przedzielić kilkoma tygodniami" – powiedział wówczas w wywiadzie dla Polska Times.
Wicemarszałek zaznaczył, że gdyby w jednym rok przeprowadzić wybory do parlamentu i samorządu terytorialnego, to kampanie się na siebie nałożą. To z kolei – jego zdaniem – wprowadzi problem z ich finansowaniu.