"Zostawiają stare majtki lub buty i wychodzą w nowych". Tak się dziś kradnie w polskich sklepach

Dorota Kuźnik
17 września 2022, 07:51 • 1 minuta czytania
Bardziej wytężony wzrok ochroniarza na naszej osobie niekoniecznie musi wskazywać, że wyglądamy jak złodziej. "Dziś każdy wygląda jak złodziej, bo wszyscy kradną" – mówią pracownicy marketów, którzy w drożyźnie i inflacji doszukują się przyczyn plagi kradzieży, z którą mierzą się każdego dnia. To zresztą nie tylko ich obserwacja.
Jak ludzie kradną w polskich supermarketach? Fot. Bartlomiej Magierowski/East News

Aniela pracuje w hipermarkecie już ponad dekadę. Przez ten czas naoglądała się sporo kradzieży. Zmieniło się głównie to, że kradną coraz bardziej "zróżnicowani" złodzieje. Jak mówi, to już nie te czasy, że "złodziej to narkoman, żul albo dres".

– Matki, które chowają rzeczy pod dziećmi, albo pod wózkiem, eleganckie panie w średnim wieku i cały przekrój mężczyzn. Od takich w garniturach, po bezdomnych – wymienia Aniela i dodaje, że zmieniły się też powody kradzieży. Ludzie kradną, żeby oszczędzić, zjeść, upić się i podnieść sobie poziom adrenaliny. Powodów jest dużo, podobnie jak metod kradzieży.

Stare buty na półkach i zużyte majtki w koszu

W markecie Anieli obsługa nagminnie znajduje stare buty. – Klienci przychodzą, mierzą jedne, drugie, piąte... Robią obok siebie stosik, w którym nie wiadomo już, które jego, które nie. Wychodzą w nowych, stare zostawiają, jakby nigdy nic – tłumaczy i dodaje, że to samo tyczy się bielizny osobistej. Stare majtki lądują w koszu z nowymi albo obsługa znajduje je wciśnięte w kąt.

– Jest też taki specyficzny typ klientek, które "przeceniają" sobie produkty. Mamy w ofercie kubki po 50 złotych. Notorycznie trafiają do kasy z przeklejonym kodem kreskowym ze szklanek po kilka złotych. Od razu widać, że sobie ktoś sam "przecenił" produkt, ale takim ludziom się wydaje, że tylko oni wpadli na taki pomysł. I co takiemu zrobić? Jak powiemy, że jest przeklejona cena, to powie, że to tak już było i w takim razie nie bierze – tłumaczy kobieta.

Aniela dodaje, że oczywiście można próbować takiej klientce pokazywać monitoring i udowodnić, że widać na kamerach jak przeklejała cenę, ale trochę nie ma na to czasu i siły. Moce przerobowe to zresztą pięta achillesowa hipermarketów.

Złodzieje coraz lepiej zorganizowani

Brak ochrony i obsługi w sklepach, redukcja etatów i coraz więcej pracy, zdaniem pracowników bardzo przyczyniły się do wzrostu liczby kradzieży. Na to też wskazują policyjne statystyki.

– Złodzieje nie boją się ochroniarza-emeryta z grupą inwalidzką, który pracuje za najniższą krajową, bo co mu taki może zrobić. Przecież nie będzie za nim biegł – mówi Marek, który pracuje w hipermarkecie na kasie.

Taka sytuacja sprzyja szerzeniu się złodziei zorganizowanych, którzy kradną rzeczy na konkretne zamówienie, w tym elektronikę. To oni są prawdziwą zmorą sklepów, bo generują wysokie straty.

Mechanizm działania przestępców pracownicy już dokładnie znają. Szajki działają w taki sposób, że najpierw poszczególne osoby zbierają łupy do kradzieży, odbezpieczają i odkładają w miejsca, w których nie ma kamer, a potem jedna osoba wrzuca je wszystkie do specjalnie przygotowanej torby czy plecaka i wychodzi ze sklepu.

– Wielokrotnie zdarzyło nam się znaleźć taki plecak przygotowany do kradzieży, który leżał gdzieś w sklepie. Albo rzeczy ze zdjętymi klipsami, które czekały na innego złodzieja z zespołu – tłumaczy Aniela.

Pracownica dodaje, że zabezpieczenie wszystkiego nie jest fizycznie możliwe, tymczasem wszystko może być przedmiotem kradzieży. – Ubrania, kosmetyki, jedzenie, alkohol... Nie ma reguły. Ludzie mają różne powody, dla których kradną, więc i asortyment jest przeróżny. Może to być stanik, a może być droga szynka – wymienia kobieta.

Kradzież, żeby najeść się i napić do syta

Marek podaje przykład najbardziej zuchwałych złodziei. To jego zdaniem osoby w kryzysie bezdomności albo alkoholicy czy narkomani.

– Przychodzą do sklepu, biorą sobie coś z półki, zjadają gdzieś w kącie, zapijają wódką z działu z alkoholem i co takiemu zrobisz? Nic – sam sobie odpowiada i dodaje, że najgorzej jak resztki z takiego tłustego udka z kurczaka gdzieś potem złodziej wrzuci do kosza z ubraniami, brudząc przy tym wszystko wokół.

– Tacy ludzie nic nie robią sobie z kamer ani ochrony, bo i tak nic nie mają, to im nie zależy – tłumaczy Marek.

W takiej sytuacji był Michał, który przyznaje, że kradł w momencie, jak sam to określił, "życia jako ćpun bez perspektyw".

– Kradło się "na rympał", wciskając za pazuchę, co się tam akurat potrzebowało. Ja kradłem w niemieckich marketach, w ogóle się do tego nie przykładając. Udawało się za każdym razem – wspomina Michał i przytacza historie swoich znajomych.

– Byli tacy, którzy żyli z tego, że kradli w zuchwały sposób. Zgarniali karton czekolady, bombonierek czy kawy, które swego czasu stały przy kasach w Biedronkach i sprzedawali to później w osiedlowych sklepikach. Co prawda, właściciele wiedzieli, że to od narkomana, który potrzebuje na ćpanie, ale skoro mogli zarobić na tym jakieś 3-4 razy więcej, to brali bez skrupułów – wyjaśnia Michał.

Marek przyznaje, że takie historie to codzienność. – W tym tygodniu zdarzył mi się człowiek, który przeciskał się przez kolejkę ludzi czekających do kasy i mówił, że on tylko musi przejść. Pod pachą trzymał patelnię – wspomina Marek, który dodaje, że ludzie, którzy nie kasują części produktów przy kasach samoobsługowych, to praktyka nagminna.

Złodziejskie challenge

To właśnie kradzieże bywają przeszkodą przed wprowadzeniem do sklepów nowych technologii. Roman, którego firma zajmuje się wprowadzeniem na rynek aplikacji ułatwiającej zakupy, mówi, że to w Polsce spotkał się z największym oporem, spowodowanym właśnie kradzieżami.

– Od razu usłyszeliśmy "a jak chcecie nas zabezpieczyć przed kradzieżami", gdzie takie pytania w innych krajach praktycznie nie padały, lub padały bardzo sporadycznie – tłumaczy Roman i dodaje, że wśród grup, na które najbardziej skarżyli się pracownicy sklepów, jest młodzież, która kradnie określone rzeczy w ramach gry w "wyzwanie", a także... seniorzy.

– To osoby, których zwyczajnie nie stać, albo nie były w stanie doczekać do emerytury. Dlatego kradną – tłumaczy.

Na seniorów zwraca także uwagę Marek, który mówi, że u niego w markecie to seniorzy najchętniej "przeceniają" produkty, kasując tańsze pomidory zamiast droższych, czy nabierając orzechy nerkowca i nabijając jako ziemne.

– Tłumaczą się, że słabo widzą. Chociaż zwykle to im nawet nie zwracamy uwagi. To dla nich czasem jedyny sposób, żeby zjeść coś, na co faktycznie mają ochotę – przyznaje.

Aniela kradzieże komentuje krótko: – Przykład idzie z góry. Skoro tamci na górze kradną miliony, co ja bym sobie nie ukradł batonika za dwa złote.

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w pierwszym półroczu 2021 roku, w sklepach na terenie Polski doszło do 13 491 przestępstw kradzieży (pow. 500 zł). W 2022 roku było ich 17 219. To wzrost o 28 proc.